Państwo uległe jak żona

Turcji grozi "wojna religijna", jakiej jeszcze nie doświadczyła. Model państwa, godzący demokrację z islamem, stoi pod znakiem zapytania. Trybunał Konstytucyjny może zdelegalizować rządzącą Partię Sprawiedliwości i Rozwoju pod zarzutem, że narusza zasadę świeckości.

25.03.2008

Czyta się kilka minut

Na tureckich uniwersytetach od paru tygodni panuje zamęt nie do opisania. Wszystko przez to, że parlament uchwalił, a prezydent podpisał dwie poprawki do konstytucji, które - teoretycznie, choć zgodnie z intencją deputowanych - oznaczają uchylenie przepisów zakazujących studentkom przychodzenia na uczelnie w chustach.

Dlaczego teoretycznie? Bo w tych dwóch poprawkach nie ma ani słowa o chustach. Mowa jedynie, że każdy ma prawo do równego traktowania ze strony instytucji państwa i nikogo nie można pozbawić prawa do wyższego wykształcenia.

Ale wszyscy wiedzą, że chodzi tu o chusty.

"Pucz sądowy"

Jednak rektorzy większości uniwersytetów zbuntowali się i zakwestionowali nowe prawo. Póki nie ma przepisów wykonawczych - stwierdzili - nic się nie zmienia i studentki, które uważają, że religia nakazuje im chusty nosić, muszą je zdejmować. Jedne robią to bez szemrania, inne protestują. Nieliczne tylko uczelnie uznały nowe przepisy. Są też takie, które pozwalają wejść w chuście na kampus, ale do sal wykładowych już nie. Totalny chaos.

Ale awantura o chusty - to dopiero początek kłopotów, które ogarnąć mogą całe państwo. Partia Ludowo-Republikańska - jedyne ugrupowanie, które głosowało przeciw uchyleniu zakazu noszenia chust - zwróciła się do trybunału konstytucyjnego o uznanie poprawek za niezgodne z konstytucją. Prokurator generalny Abdurrahman Yalcinkaya poszedł krok dalej i wystąpił do trybunału z wnioskiem o zdelegalizowanie rządzącej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), dowodząc, że narusza ona zasadę laickości państwa. Premier Erdogan zareagował gwałtownie, nazywając to "puczem prawnym".

Jeśli trybunał zdelegalizuje AKP, skutki mogą być nieobliczalne. Turcja przeżywała już pucze (tyle że prawdziwe) wojskowych w obronie świeckości. Nigdy jednak islamscy radykałowie nie byli tak silni. Grozi więc kryzys, jakiego świecka Turcja nie doświadczyła w swej ponad 80-letniej historii. Ze wszystkimi skutkami, także dla negocjacji z Unią Europejską.

Tylko wiązane pod brodą

Ktoś mógłby powiedzieć: tyle szumu o głupie chusty? Przecież nosi je dwie trzecie Turczynek (głównie na prowincji), a głów nie wolno im zakrywać jedynie w szkołach i na uniwersytetach (publicznych i prywatnych), a także w urzędach i instytucjach państwowych.

Jednak chusta w Turcji to nie jest błaha sprawa. Przeciwnie: w ostatnich latach urosła ona do rangi symbolu politycznego pierwszej wagi. Chusta uosabia zaangażowanie w islam w wymiarze nie tylko religijnym, ale też politycznym. Być za chustą - to być przeciwko świeckości Republiki Tureckiej.

Partia Sprawiedliwości i Rozwoju przez pięć lat swych rządów wolała więc nie ruszać tak delikatnej sprawy. Dopiero teraz - widząc, jak duże ma poparcie (46 proc. głosów w wyborach parlamentarnych w lipcu 2007 r.) - nabrała odwagi. Poczyna sobie jednak ostrożnie, starając się - na razie? - wprowadzić chusty tylko na uczelnie. W dodatku dopuszczalna ma być jedynie chusta tradycyjna, luźno wiązana pod brodą. Chusty ciasno owijające szyję, a także czarczafy i burki (w Turcji zresztą rzadko spotykane) nadal są zabronione.

Ciekawe, że właśnie chusta wywołuje tak wiele emocji, choć zakaz jej noszenia jest całkiem świeżej daty. W przeciwieństwie do zakazu noszenia fezu przez mężczyzn, nie sięga czasów Kemala Atatürka, twórcy świeckiej republiki po I wojnie światowej. Problem chust wynikł dopiero w latach 80., gdy na studia do miast zaczęły licznie przybywać dziewczęta z prowincji, zgodnie z tradycją zakrywające włosy. Gdy władze uczelni tego zabroniły, sprawa trafiła do parlamentu, który w 1989 r. uchwalił przepisy zezwalające na noszenie chust. Jednak trybunał konstytucyjny je uchylił: orzekł, że naruszają konstytucyjną zasadę świeckości.

Problem wrócił dopiero, gdy zwolennicy politycznego islamu uznali, że mogą pokusić się o rzucenie wyzwania świeckiemu establishmentowi. Gdy jednak pod koniec lat 90. na sali obrad parlamentu pojawiła się deputowana w chuście, wybuchła taka burza, że posłanka nie zwlekając, zrzekła się mandatu. Tamto pierwsze podejście okazało się przedwczesne.

Prezydentowa w chuście

Na dobre konflikt o chusty rozgorzał pod koniec 2002 r., wraz z dojściem AKP do władzy. Tym razem nie chodziło o to, jak noszą się jej deputowane, bo w parlamencie i tak musiały stosować się do przepisów. Problemem stały się żony deputowanych. Skoro kobiety zakrywające włosy nie mają wstępu do instytucji państwowych, to czy powinny towarzyszyć swym mężom podczas oficjalnych uroczystości?

Ówczesny prezydent Ahmet Necdet Sezer - zdeklarowany obrońca świeckości Turcji, a wcześniej przewodniczący trybunału konstytucyjnego - rozstrzygnął to bez wahania: nie powinny. I nie zważając na oburzenie w szeregach islamistów, na przyjęcia w prezydenckim pałacu konsekwentnie zapraszał, wraz z mężami, tylko te żony, które ubierały się po europejsku. Przywódcy AKP, łącznie z premierem Recepem Tayyipem Erdoganem i ówczesnym szefem dyplomacji Abdullahem Gülem (dziś prezydentem), musieli to przełknąć.

Gdy pojawiła się kwestia następcy Sezera, koronnym argumentem przeciw kandydaturze Güla była właśnie chusta jego żony. Z jego osobą jakoś by się pogodzono, bo Gül cieszy się opinią najbardziej liberalnego i proeuropejskiego członka kierownictwa AKP. Ale chusta w pałacu prezydenckim? Atatürk, pierwszy lokator tego miejsca, przewróciłby się w grobie.

Premier Erdogan podkreśla, że noszenie chusty nie jest manifestacją przekonań politycznych, a jedynie przejawem wiary i w tym kontekście należy widzieć jej powrót. Póki jednak prezydentem był Sezer, nic się nie dało zrobić. Było oczywiste, że zawetuje zmiany. Co innego Gül. Nie przypadkiem mówiono, że gdy zostanie prezydentem u boku premiera, Erdogan zyska swobodę działania, bo Gül jest mu lojalny. I rzeczywiście: choć przebąkiwał, że w sprawie zniesienia zakazu chust na uczelniach powinno się odbyć referendum, bo na tak ważny temat powinien się wypowiedzieć naród, poprawki bez oporu podpisał.

Widmo nowej konstytucji

Obrońcy laickości boją się, że chusty to pierwszy krok, po nim przyjdą następne i w końcu islam odzyska dawne miejsce w życiu publicznym. Dlatego się mobilizują. "Turcja nigdy nie wróci do dawnych ciemnych czasów. Nigdy nie odstąpimy od celów i zasad ustanowionych przez Ciebie i przez republikę" - napisał Hasan Gerceker, nowy przewodniczący sądu najwyższego, w księdze pamiątkowej w Mauzoleum Atatürka w Ankarze. Odwiedził je w dniu, gdy objął stanowisko - gest dostrzeżony przez wszystkich. Obejmując urząd, Gerceker mówił: "Nie chodzi tylko o chusty. Zadaniem parlamentu jest oczywiście tworzenie prawa i nowelizowanie konstytucji, ale jego władza nie powinna służyć osłabianiu świeckości".

Czy świecka republika naprawdę wymaga obrony? Choć Erdogan i jego ministrowie starają się uspokoić opinię publiczną, zapewniając, że Turcja pozostanie świecka - bo mówić inaczej, to nadal samobójstwo polityczne - widać, że erozja dzieła Atatürka już się zaczęła.

Przykładowo, rząd ma w planach zmianę ustawy o szkolnictwie wyższym tak, aby ukończenie średnich szkół religijnych (o poziomie nauczania niższym niż w normalnych liceach) dawało prawo wstępu na uczelnie. To pomysł nienowy, ale parę lat temu został zarzucony wobec sprzeciwu prezydenta Sezera. Inna, nowa idea, to zmniejszenie liczby sędziów sądu najwyższego z 250 do 150. Nikt nie wątpi, że przy tej okazji AKP spróbuje zmienić skład sądu tak, by zwolennicy świeckości znaleźli się w mniejszości.

A nowa, przygotowywana konstytucja? Organizacje kobiece już teraz się jej boją. Wiadomo, że nie ma w niej mowy o równości kobiet i mężczyzn, jest za to stwierdzenie, że kobieta jest słabsza i wymaga ochrony. Skoro tak, to mężczyzna, pod pozorem ochrony, będzie mógł np. zabronić żonie podejmowania pracy zawodowej.

Codzienność się zmienia

Mehmet Ali Birand to najbardziej znany w świecie dziennikarz turecki; nieraz występował w obronie swobód i wolności. Dziś za największe zagrożenie uważa postępującą islamizację kraju.

"Język turecki się zmienił - pisze Birand na łamach dziennika "Turkish Daily News". - Naszpikowany jest dziś zbędnymi słowami arabskimi i wyrażeniami prosto z Koranu. Mowy premiera brzmią jak recytacje koraniczne, które niegdyś ćwiczył w szkole religijnej. Kiedyś my, Turcy, ściskaliśmy sobie ręce, potem nabraliśmy zwyczaju całowania się na powitanie. Ostatnio pozdrawiamy się, kładąc dłoń na sercu. Wobec kobiet poprzestajemy na skinieniu głową, bo podawać im rękę jest ryzykownie. Alkohol stopniowo znika ze stołu. Jest podawany, gdy ktoś poprosi, ale trzeba mieć odwagę, by to zrobić. Coraz więcej kobiet nosi chusty i okrycia, które spływają aż do stóp. Coraz wyraźniej widać separację mężczyzn i kobiet. Coraz więcej ludzi chodzi do meczetu na piątkową modlitwę - najskrupulatniej, co zabawne, ci, którzy dotąd w meczecie nigdy nie bywali. Coraz więcej gazet i stacji telewizyjnych głosi wartości islamskie. A cały ten sektor religijny rodzi swych własnych bogaczy, bo codziennie powstają nowe korporacje religijne".

"Turkish Daily News" zbadał, od kiedy żony przywódców AKP noszą chusty. Rezultaty okazały się zaskakujące: żadna w młodości chusty nie nosiła. Dopiero po zamążpójściu wszystkie okryły włosy, zrezygnowały z pracy i pozostały w domu. Może dlatego rządzący radykałowie wymarzyli sobie, aby cała Turcja była im posłuszna - tak samo jak ich żony.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, współpracowniczka działu „Świat”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2008