Państwo Dusiciel

Dziś zastanowimy się nad tym, co nam mówi fotografia przedstawiająca leżącego na ziemi człowieka, duszonego przez polskiego, umundurowanego funkcjonariusza państwowego, którego nie sposób zidentyfikować.

17.08.2020

Czyta się kilka minut

Fotografię tę widział w ostatnim tygodniu każdy średnio zainteresowany rzeczywistością tutejszy obywatel i zapewne – jeżeli nie jest już na dobre oderwany od wartości humanistycznych – musiał zadać sobie pytanie o to, co się w Polsce dzieje, i o co tu chodzi.

Na początku trzeba koniecznie powiedzieć, że widok duszonego człowieka zawsze należał i należy do najbardziej sugestywnych. Zapewne jest tak dlatego, że każdy oddycha, a lęk przed niemożnością złapania oddechu należy do najsilniejszych w świecie przyrody. Dlatego też zapewne wszelka sztuka, a weźmy tu dla przykładu kino, używa duszenia bez dłużyzn i bez namiarów. Widzowie, poza amatorami, po prostu nie trawią duszenia, choć generalnie – co wiemy – tortury są raczej lubianym elementem kina akcji. A zatem – i tym razem – wizerunek duszonego zrobił raczej bardzo przykre i duże wrażenie, poza oczywiście prawicą polską, której z jakichś powodów zdjęcie to się szalenie spodobało.

Ważnym elementem, a może najważniejszą postacią na fotografii – prócz, rzecz jasna, ledwie dyszącej ofiary – jest wspomniany tu funkcjonariusz. Umundurowany i zabezpieczony przed chorobami wirusowymi za pomocą gumowych rękawiczek i jednorazowej maseczki. Ta przepisowa, symboliczna raczej dbałość o zdrowie własne i cudze wiele pokazuje, ale nie ułatwia zrozumienia czegokolwiek poza tym, że dusiciel jest, jak każdy, podatny na zarażenie chorobami zakaźnymi. Ale funkcjonariusz ów to przede wszystkim symbol. Każdy z nas, po elementarnym kursie wychowania obywatelskiego, wie, kim jest umundurowany policjant. To tak naprawdę nie jest żaden Kowalski bądź Kowalska na resortowym etacie, to jest przede wszystkim emanacja Państwa przez duże „P”. Te elementarzowe informacje mogą wielu z Czytelników śmieszyć bądź nużyć, ale z oczywistych powodów czujemy, że trzeba je tu odnotować.

A więc na fotografii Państwo przez duże „P” leży na człowieku i go dusi. Trzeba zapytać, dlaczego i po co? Najpewniej dlatego, że ów zakłócił porządek publiczny i czynem swym zasłużył na zdecydowaną reakcję Państwa przez duże „P”. Można powiedzieć, że Państwo przez duże „P” kładzie się na obywatelu swym tęgim ciałem, by się bronić. Można dodać, że Państwo przez duże „P” dusi swego obywatela w samoobronie. Znalezienie odpowiedzi na pytanie, po co to robi, nie jest trudne. Dusi, by odstraszyć innych obywateli, potencjalnie skłonnych do zakłócania porządku publicznego, a może nawet chcących nadwyrężyć czy też podważyć jego niepodległy byt bądź jego – dajmy na to – kodeksowe czy konstytucyjne regulacje. Jednak wejście w detale omawianego tu dziś zareagowania, tzn. kładzenia się, w powód tego konkretnego założenia chwytu uniemożliwiającego oddychanie obywatelowi polskiemu, jest o tyle ciekawe, że dla wielu zwłaszcza młodszych Czytelników nietypowe. Oto Państwo przez duże „P” – to jest nasza odpowiedź i nasza opinia – leży na tym konkretnym obywatelu polskim i go dusi, ów bowiem zakłócił porządek publiczny, próbując wprowadzić do przestrzeni wspólnej niezakazaną prawem symbolikę, spróbował, i tej próby bronił. Nie spalił nikomu żadnej flagi, ale ją powiesił. Można zatem dodać, że Państwo przez duże „P” ad hoc reguluje nieregulowaną w cywilizowanym świecie symboliki sferę, ale też proponuje pewną tych regulacji estetykę. Omawiana fotografia świetnie ilustruje próbkę owej nowej państwowej estetyki.

Jest tu coś jeszcze, co nas w ogóle nie rozśmiesza, a wręcz krępuje. To strach. Na fotografii reporter utrwalił nadmierność, w tym nadmiar lęku Państwa przez duże „P”, które ze strachu kładzie się na swoim obywatelu i go na chama dusi. Przykre. Zważywszy nabożny stosunek obecnej władzy do wszelkich – potrzebnych bądź niepotrzebnych – heroizmów, przywołana tu tak żywa ilustracja jej groteskowych strachów budzić musi powszechne współczucie. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 34/2020