Panie przodem? Nie w seminariach

W większości seminariów przyszli księża studiują bez obecności koleżanek, ale też kobiet pośród wykładowców. Boy’s club, jak mówią amerykańskie feministki katolickie.

31.08.2014

Czyta się kilka minut

W katedrze oliwskiej podczas ingresu metropolity gdańskiego abp. Leszka Sławoja Głodzia, kwiecień 2008 r. / Fot. Łukasz Głowała / FORUM
W katedrze oliwskiej podczas ingresu metropolity gdańskiego abp. Leszka Sławoja Głodzia, kwiecień 2008 r. / Fot. Łukasz Głowała / FORUM

Kilka tygodni temu na łamach „Tygodnika” ks. Andrzej Draguła cieszył się, że świeccy absolwenci teologii znajdują zatrudnienie w rozmaitych zawodach i że po teologii można robić wszystko. Jest jednak zawód, w którym szanse mają niewielkie: wykładowca teologii. Tu, jeśli spojrzeć na statystyki, dysproporcje są ogromne. Pośród studentów pierwszego stopnia (magisterskiego – teologia nie przewiduje licencjatów) kobiety stanowią około 60 proc., ale wśród obronionych doktoratów do nich należy zaledwie 20 proc. Liczba habilitacji jest śladowa. A i ona nic nie gwarantuje, bo np. poznańskim klerykom zakazano chodzenia na wykłady dr hab. Elżbiety Adamiak.

Najwyraźniej ktoś nie doczytał soborowej Konstytucji o Kościele w świecie współczesnym „Gaudium et spes”, która zachęca: „Ponadto należałoby sobie życzyć, aby więcej świeckich uzyskało odpowiednie wykształcenie w naukach teologicznych i by wielu spośród nich, studiując gorliwie, teologię uczyniło głównym przedmiotem swoich studiów” (p. 62). Jeszcze w czasie studiów, zniechęcani nieco przez profesorów do akademickiej kariery, zwykliśmy przekomarzać się mówiąc: ale jak to, przecież w każdym większym mieście jest seminarium duchowne... Dobrze wiedzieliśmy jednak, a zwłaszcza wiedziałyśmy, że świecki wykładowca i wykładowczyni teologii jest w nich gatunkiem występującym niezmiernie rzadko.

Tradycyjne role

W Polsce diecezjalnych seminariów duchownych jest 39, kolejne kilkanaście to seminaria zakonne. Teoretycznie duży rynek pracy dla teologów, również świeckich i obojga płci. Tylko że właśnie teoretycznie... Seminaria to zarazem męski świat, w którym kobiety pełnią role tradycyjnie im przypisane: gotują (zakonne lub świeckie), administrują, a jeśli uczą, to – z nielicznymi wyjątkami – bynajmniej nie teologii.

Przedmiotów teologicznych uczą kobiety tylko w trzech z seminariów diecezjalnych. W seminarium w Łowiczu wprowadzenie w chrześcijaństwo wykłada jedyna wykładowczyni, s. mgr lic. Anna Maria Pudełko. Na stronie internetowej seminarium w Płocku można znaleźć informację, że mariologię i fakultet o kobiecie w nauczaniu Kościoła wykłada dr Monika Waluś. W tym seminarium pracuje jeszcze anglistka. W Olsztynie oprócz podstaw prawa karnego, łaciny, języków nowożytnych i pedagogiki, kobiety prowadzą teologię moralną.

Nie jest jednak tak, że kobiety są w edukacji przyszłych księży zupełnie nieobecne. Seminarium w Toruniu, ma 8 wykładowczyń; seminarium w Olsztynie ma ich aż 12. Uczą podstaw dydaktyki, metodologii nauczania religii, języków obcych, logiki, podstaw psychologii. Zaraz po Toruniu w tym małym rankingu znajduje się też seminarium w Białymstoku, które zatrudnia siedem kobiet, uczących języków obcych. W seminarium sandomierskim pracują cztery panie, wykładają: prawo wyznaniowe, sztukę sakralną, muzykę kościelną i angielski.

Podobnie jest w innych seminariach. I tak: w Gnieźnie panie wykładają nadzór pedagogiczny, fonetykę pastoralną, język angielski; w Kaliszu język niemiecki i angielski, psychologię, medycynę pastoralną; w Koszalinie oprócz angielskiego i emisji głosu panie prowadzą ćwiczenia z antropologii filozoficznej, teorii poznania i psychologii; w Lublinie – historii sztuki, łaciny i czterech języków nowożytnych oraz fonetyki; w Drohiczynie są tylko dwie kobiety – od historii sztuki i... oczywiście angielskiego. W Pelplinie pracują dwie anglistki, a dwie inne panie uczą emisji głosu i metodyki nauczania religii. W Radomiu również są cztery wykładowczynie: od fonetyki, niemieckiego, angielskiego i medycyny pastoralnej. W Ełku kobiet pracuje pięć, wykładają: angielski, niemiecki, emisję głosu, historię filozofii. W Świdnicy pań również jest pięć – uczą języków nowożytnych i łaciny. W Wyższym Metropolitalnym Seminarium w Warszawie kobiety wykładają psychologię rozwojową, prowadzą ćwiczenia z dydaktyki katechetycznej i metafizyki oraz uczą języków obcych. Oprócz tego kobiety są obecne w edukacji kleryków podczas praktyk katechetycznych, ponieważ to głównie one zajmują się nauczaniem religii.

W Kielcach jedna pani uczy języka włoskiego. W Częstochowie dwie, oprócz angielskiego, uczą jeszcze medycyny pastoralnej. Podobnie w Siedlcach, gdzie pracują dwie kobiety; w Legnicy trzy kobiety uczą języków: angielskiego, polskiego, niemieckiego. W Łomży też trzy: polskiego, włoskiego i ćwiczeń z katechetyki. W Łodzi również trzy, prowadzą zajęcia z fonetyki, francuskiego i ćwiczeń logopedycznych.

Kobiecy filtr

Żadna kobieta nie wykłada w Tarnowie, Rzeszowie i we Włocławku – wynika z danych na stronach internetowych seminariów. W Katowicach sekretariat nie udziela takich informacji, a kiedy pytam dlaczego, odkładają słuchawkę. W większości seminariów przyszli księża studiują bez obecności koleżanek, ale też kobiet pośród wykładowców. Boy’s club, jak mówią amerykańskie feministki katolickie. Ktoś jednak zapyta, czy to naprawdę ma znaczenie, kto uczy teologii i kto ją uprawia.

Trudno mówić o uprawianiu teologii, gdy w proces jej tworzenia nie jest włączone doświadczenie wiary samego teologa. Teolog powinien być nie tylko człowiekiem wierzącym (na wydziałach teologii powtarza się, że teologię uprawia się i w bibliotece, i na kolanach), ale też że specyfika jego doświadczenia kształtuje teologię, którą uprawia, że to, co pisze i mówi, jest filtrowane przez to, czym żyje i jak doświadcza Boga. Zatem teologia bez doświadczenia kobiet jest jednak inną teologią, z innym filtrem.

Do połowy XX wieku teologię tworzyli wykształceni biali mężczyźni, a w Kościele katolickim – wykształceni biali mężczyźni żyjący w celibacie. To ich doświadczenie kształtowało teologię. Kobiety na wydziały wkroczyły dość nieśmiało w latach 60. i 70., ale perspektywy na pracę nie miały, nad czym ubolewała nestorka polskich teolożek, Stanisława Grabska. Choć była pierwszą świecką kobietą, która obroniła doktorat na Uniwersytecie w Louvain, po powrocie do kraju znalazła pracę tylko prowadząc zlecone wykłady na świeckich wydziałach. I nie chodzi przecież nawet o to, by kobiety uczyły teologii feministycznej, lecz by uczyły jakiejkolwiek. Mogłoby się wydawać, że już sama ich obecność pokazuje, iż kobiety mają w sprawach Boga i Kościoła jakieś kompetencje i głos. Doświadczeniem niejednej kobiety w Kościele jest, że ta lekcja i przez biskupów, i przez księży nie została odrobiona. Albo raczej wcale jej nie było.

Bezpośredni współpracownicy

Czemu więc seminaria sięgają jedynie po lingwistyczne kompetencje kobiet? Ci, którzy chcą o tym rozmawiać, twierdzą, że w mniejszych miastach nie ma wykształconych teologicznie kobiet. Ksiądz Piotr Kaczmarek, wicerektor seminarium w Łowiczu, które akurat kobietę uczącą wstępu do chrześcijaństwa zatrudnia, przyznaje, że środowisko akademickie w ich mieście jest małe i najbliżej dostępną kadrą są księża. Nie jest to wynikiem specjalnych założeń. Uczą w seminarium księża, którzy są jego absolwentami i biskup wysłał ich na dalsze studia. „Biskup powierza zadania swoim bezpośrednim współpracownikom i nie ma potrzeby zatrudniania nikogo innego”.

Z kolei ks. Alfred Wierzbicki, do niedawna prorektor seminarium w Lublinie, mówi, że brak kobiet w seminarium spowodowany jest tym, iż kobiet z odpowiednimi stopniami teologicznymi jest niewiele: „Teologia jest sklerykalizowana, a siłą rzeczy zmaskulinizowana”.

Kobiet kompetentnych jest mało, bo poświęcanie lat na doktorat i habilitację w przypadku niepewnego zatrudnienia to scenariusz, na który trudno się zdecydować. Szczególnie w przypadku kobiet świeckich, które muszą zadbać o swoje utrzymanie. Koledzy zatrudnionych na wydziałach pań przyznają, że często jest jasne, że mimo wyższych lub równych kompetencji pomijane są przy awansach. Etat dostanie najpewniej kolega ksiądz, nawet jeśli pracuje krócej.

Problem jest systemowy. Księży jest wystarczająco dużo, by obsadzić nimi seminaryjne wykłady. Są z tego samego świata, mogą pomóc w formacji. Ale jednocześnie spora część świata, w którym absolwenci seminariów będą wkrótce pracować, przy tej formacji nie jest obecna. Kobiet w seminariach prawie nie ma, podobnie jak nie ma prawie wcale świeckich. Chyba tylko świadoma decyzja, by niezależnie od podaży wykształconych księży zachęcać i promować świeckich wykładowców, może to zmienić. Czy dzisiejszy Kościół w Polsce jest w stanie w pracy świeckich teolożek i teologów, w tym zatrudnionych w seminariach, dostrzec wartość, jaką widział 50 lat temu Sobór?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolożka i publicystka a od listopada 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zajmuje się dialogiem chrześcijańsko-żydowskim oraz teologią feministyczną. Studiowała na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie i na Uniwersytecie Hebrajskim w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2014