Pani spod żyrandola

Agata Duda, wychodząc za mąż za Andrzeja, prawdopodobnie nie planowała takiego rozwoju wydarzeń, jakiego jesteśmy świadkami.

24.08.2020

Czyta się kilka minut

Utrzymujemy ją piąty rok” – piszą niechętni prezydentowej Agacie ­Kornhauser-Dudzie, wspominając nawet o jej „pasożytniczej bezużyteczności”, wzburzeni 18 tys. złotych planowanej pensji, zaproponowanymi niedawno w Sejmie. Niezależnie jednak od tego, że ta kwota zdaje się być z kosmosu, to może w końcu należy poważnie postawić problem darmowej pracy żon?

Zacznijmy może od tych ze świecznika. Moja teściowa Beata Mellerowa przez kilka lat była żoną ambasadora, bowiem za jej życia mój teść Stefan Meller zajmował to stanowisko w Paryżu. Najpierw postawiono przed nią wybór: albo rzuca swoją karierę i pracę w Muzeum Miasta Warszawy i jedzie z mężem na placówkę, albo – no cóż – mąż z Polski wyjeżdża sam. Gdy była więc ambasadorową przez kilka lat, zupełnie za darmo, pracowała na rzecz ambasady i Rzeczypospolitej, nie mając nic prócz możliwości wpisania się w ubezpieczenie zdrowotne męża, bez składek na emerytury itd. Mąż dostawał na nią dodatek do pensji w wysokości 20 proc. Dodatek na żonę, jak dodatek na służbowe auto. Dziś istnieje możliwość zatrudnienia członków rodzin na określonych stanowiskach w ambasadach, niemniej – dla wielu żon (rzadziej mężów) dyplomatów, ludzi mających swe dotychczasowe kariery i pasje, bywało to po prostu zawodową degradacją, nie wspomnę już o poczuciu całkowitej zależności od małżonka.

Z rodzinnych opowieści wiem też, ile pracy każdego dnia miała moja teściowa, jak wiele spraw było na jej głowie, jak musiała nieustannie wychodzić z inicjatywami, w sprawach o których nie miała pojęcia, bo przecież to nie ona była szkoloną dyplomatką. A wszystko za darmoszkę i pocałowanie ręki. I nie, nie przemawia do mnie argument wytaczany przez zaciekłych przeciwników płacenia za pracę żon ze świecznika, że ma taka jedna z drugą darmowy wikt i opierunek. Z tego co wiem, dziś za pracę płaci się pieniędzmi, przypuszczam, że nikt z protestujących nie byłby gotów chodzić do pracy za możliwość mieszkania i wyżywienia li tylko, nawet gdyby to miało być mieszkanie w Pałacu Prezydenckim. To jest po prostu przemoc ekonomiczna.

Agata Duda, wychodząc za mąż za Andrzeja, prawdopodobnie nie planowała takiego rozwoju wydarzeń, jakiego jesteśmy świadkami. Przed prezydenturą swojego męża była zaangażowaną nauczycielką w świetnym krakowskim liceum, z której to pracy dającej jej satysfakcję i niezależność musiała zrezygnować ze względu na karierę polityczną męża. Dokładnie tak, jak zmuszonych jest uczynić wiele innych kobiet. Może zatem w ogóle należałoby przy tej okazji przedyskutować kwestie darmowej pracy domowej takich żon?

Zawsze dobrze na początku takiej debaty przytoczyć dane, z którymi trudno się kłócić – raport Oxfam za 2019 rok, w którym stoi, że nieodpłatna praca kobiet i dziewcząt na całym świecie przynosi światowej gospodarce trzy razy większy przychód niż sektor technologiczny. Majątek 22 najbogatszych mężczyzn na świecie jest większy niż środki finansowe, jakimi dysponują wszystkie kobiety w Afryce. Nierówności wynikają w dużej mierze z owej darmowej pracy (opiekuńczej, i tej w gospodarstwach domowych), którą wykonują kobiety niemające już ni czasu, ni sił na pracę odpłatną. Wartość tej darmowej pracy wynosi, bagatela, 10,8 biliona dolarów rocznie. Tyle świat winien jest kobietom za to, co robią każdego dnia, czasem wierząc, że taka jest przypisana im uświęcona tradycją rola, czasem buntując się przeciw temu. Może więc – jak przytomnie zauważyła jedna z moich koleżanek, usiłujących z trudem łączyć pracę zawodową w gastronomii z wychowywaniem sześciorga dzieci – nadszedł czas, by debata o płacy za bycie żoną otworzyła drogę do debaty o pensji dla wszystkich „gospodyń domowych”, które rezygnują z pracy zawodowej na rzecz wychowywania kolejnych pokoleń jakże potrzebnych nam nowych obywateli?

Gdyby taka praca przestała być darmowa, może „siedzenie w domu z dziećmi” mogłoby przestać być źródłem pogardy dla kobiet, także w oczach ich samych, niemających być może inaczej szans zrozumieć tego, jak ogromnie ważny jest ich wkład w przyszłość Polski. Pani Prezydentowo, może choć w tej jednej sprawie jesteśmy w stanie się dogadać? ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka, wcześniej także liderka kobiecego zespołu rockowego „Andy”. Dotychczas wydała dwie powieści: „Disko” (2012) i „Górę Tajget” (2016). W 2017 r. wydała książkę „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy”. Wraz z Agnieszką… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 35/2020