Pamięć zarabia na piwo

JOHANNES MALLOW, dwukrotny mistrz świata w sportach pamięci: Dziękuję Ci Boże Nik, że użyłeś swej mocy, by dać mi czek, żebym mógł polecieć do Nowego Jorku. Tak się zapamiętuje nazwę „Tygodnik Powszechny”.

22.07.2019

Czyta się kilka minut

Johannes Mallow ćwiczy zapamiętywanie układu 52 kart / CLAUDIO VERBANO
Johannes Mallow ćwiczy zapamiętywanie układu 52 kart / CLAUDIO VERBANO

ŁUKASZ LAMŻA: Czym się mierzy siłę pamięci? Czasem, objętością?

JOHANNES MALLOW: W sportach pamięci mamy na to konkretną miarę liczbową, po prostu. Jest dziesięć standardowych dyscyplin – zapamiętywanie kart, twarzy, cyfr, ciągu binarnego, przypadkowych słów... i tak dalej. W każdej z nich uzyskuje się pewną liczbę punktów. Sumuje się wszystkie dziesięć wyników – i tyle.

A jak wygląda w praktyce taki pomiar dla, powiedzmy, zapamiętywania cyfr?

W przypadku losowego ciągu cyfr dostajesz kartkę, na której znajdują się rzędy cyfr.

Czterdzieści cyfr w rzędzie. Jeżeli zapamiętasz poprawnie cały rząd, dostajesz 60 punktów. Jeżeli zrobisz jeden błąd – 20 punktów. Nawet 38 poprawnych cyfr na 40 to już zero punktów, jest więc bardzo silny nacisk na bezbłędność. Zapamiętujesz tyle, ile dasz radę w ciągu pięciu minut.

A Ty ile dasz radę?

Mój osobisty rekord to 524 cyfry.

To będzie sto cyfr na minutę... ponad jedna na sekundę!

Tak.

Czyli po prostu czytasz i zapamiętujesz w biegu?

Tak.

Jak to robisz?

Po otrzymaniu kartki, na razie cyframi w dół, mamy minutę na przygotowanie. Uspokajam się trochę, relaksuję i zamykam oczy. Przed konkursem jestem bardzo dobrze przygotowany i zawsze wiem, w którą podróż chcę się wybrać. Ponieważ stosuję metodę miejsc, muszę przygotować sobie pałac – na przykład stoję przed drzwiami mojego mieszkania, tu w Magdeburgu, i czekam, co będzie dalej. Potem odwracam kartkę i... wyruszam.

Opowiedz może trochę o samej metodzie.

Metoda miejsc, czyli method of loci, polega na układaniu scenariuszy z udziałem tego, co musisz zapamiętać, a następnie odtwarzaniu podróży po wymyślonej właśnie przestrzeni. Stąd druga nazwa – „pałac pamięci”. W przypadku cyfr działa to tak, że każdej grupie cyfr przyporządkowany jest jakiś ustalony obraz.

Zwykle są to liczby dwucyfrowe, które łączysz potem w trójki. Na przykład Mongołowie – oni są teraz bardzo silni w sportach pamięci – zawsze pracują metodą „osoba-czynność-rzecz”. Każda liczba dwucyfrowa oznacza trzy rzeczy: jedną osobę, jedną czynność i jedną rzecz. Sześćdziesiąt siedem, przykładowo, może oznaczać zakonnicę, kopnięcie i piłkę.

Czyli kiedy masz do zapamiętania 676767, zapamiętujesz zakonnicę kopiącą w piłkę?

Właśnie tak. Jestem jedyną osobą, którą znam, która stosuje pary liczb trzycyfrowych. Czyli dla mnie każda liczba trzycyfrowa to jakiś konkretny obraz, a sekwencję zapamiętuję parami takich trójek, czyli szóstkami.

Czyli na przykład 555...?

To kołyska dla dziecka.

A 666? Pewnie...

Oczywiście, diabeł.

Czyli gdyby twoja sekwencja zaczynała się od 555666...

...to pewnie wyobraziłbym sobie, że na ulicy przed moim mieszkaniem stoi kołyska, a w niej leży diabeł.

Dziecko Rosemary!

(śmiech) Dobry obraz. Już to zapamiętałeś. Ważna jest też kolejność. 666555 to by był diabeł trzymający kołyskę. Pierwsza trójka w parze jest zawsze dominująca.

Skąd ta lista?

Opracowałem ją piętnaście lat temu. Jest bardzo ważne, żeby ta lista była naprawdę twoja. Zajęło mi pół roku wybranie odpowiednich obrazów, a potem dwa tygodnie – nauczenie się ich na pamięć.

Pół roku?

Tak, ponieważ przygotowywałem ją bardzo starannie. Musisz sobie pomagać – wszystko musi być tak proste, jak to tylko możliwe. Na przykład cyfra 2 to dla mnie litera N, cyfra 1 to dla mnie T. Sekwencja 21 to więc „NT” – potem tylko dodajesz samogłoski. Gdybym robił swoją listę po angielsku, pewnie bym z tego zrobił night (noc).

Ale nie wszystkie kombinacje powstały w ten sposób?

Nie, na przykład wybór 666 był oczywisty. Jest też wiele liczb i rzeczy, które mają dla mnie szczególne znaczenie. A właściwie – które miały dla mnie znaczenie dziesięć lat temu. Na przykład w liczbach ukryty jest mój pierwszy telefon komórkowy, taka cegła, jakich się już nie robi. Albo tamagotchi – pamiętasz jeszcze tamagotchi? O, albo budki telefoniczne: tu w Magdeburgu nie ma teraz budek telefonicznych albo niektórych budynków, które przypisałem do konkretnych sekwencji.

Więc twoje spacery po Magdeburgu to trochę spacery sentymentalne?

Tak, ta podróż musi być osobista, inaczej jej nie zapamiętasz. Nawet wtedy, kiedy masz zapamiętać coś niewinnego, jak kopnięcie piłki. Jeżeli każesz stu osobom kopnąć piłkę, każda zrobi to nieco inaczej. W metodzie miejsc najważniejsze jest też to, by powstała przekonująca historia. Jeżeli jesteś zdenerwowany, kopniesz piłkę mocniej, agresywniej.

Możesz się zdenerwować w czasie konkursu?

Przestraszyć, zaciekawić... Oczywiście. To nie jest bezosobowa sekwencja obrazów. To jest jak film, ja to wszystko robię, ja tam jestem.

A pamiętasz jakieś szczególnie zaskakujące zdarzenia?

Staram się tego wszystkiego nie pamiętać. To niepotrzebne tak sobie zaśmiecać pamięć.

No ale na pewno zdarzyło Ci się kiedyś coś, o czym nie da się zapomnieć. Widziałeś kiedyś diabła w czasie konkursu?

Oczywiście! Przecież to jest tylko tysiąc obrazów, a ja to robię od lat. Jeżeli pamiętam fragment jakiejś podróży, to wynika głównie z wyjątkowej sytuacji. Pamiętam też raczej emocje, a nie konkretną historię w szczegółach. Raz na finale mistrzostw świata pojawiła się małpa w wannie, potem spojrzałem w lewo... była też kiedyś prostytutka w wannie, potem banan... Tak, to bywa bardzo intensywne. Ale też zabawne. Ale ponieważ robię to tak długo, teraz wszystko jest szalone, wyraziste. Nawet kopnięcie piłki to dla mnie silny obraz. I na tym wiele osób się wykłada, dlatego nie zostają mistrzami. Nie chcą się zaangażować, kopiują obrazy od kogoś innego. To nie jest ich pałac, to nie jest ich podróż.

Ciekawe, że zapamiętywanie czegoś, czyli najbardziej odtwórcze zajęcie, jakie sobie można wyobrazić, wymaga tak wielkiej kreatywności.

Tak, to najczęściej dziwi ludzi, którzy stykają się po raz pierwszy ze sportami pamięci. Ludzie nie rozumieją, że to coś więcej niż tylko zabawa dla kilkunastu fanatyków.

Jakie są korzyści z trenowania pamięci? Co to dało Tobie?

Cóż, moja historia jest jednak nietypowa. Sportami pamięci zainteresowałem się, kiedy piętnaście lat temu usłyszałem diagnozę [Johannes choruje na dystrofię mięśniową Landouzy’ego-Dejerine’a, rzadką chorobę genetyczną powodującą stopniowy zanik mięśni twarzy, obręczy barkowej i kończyn górnych – ŁL]. Pomyślałem, że muszę znaleźć sobie jakieś zajęcie, które nie wymaga mięśni, które dzieje się w głowie. I potem każdy kolejny krok w rozwoju mojej kariery szedł w parze z rozwojem choroby.

Jak decyzja o korzystaniu z wózka?

Tak, długo się przed tym opierałem. Ale wózek dał mi wolność. Przede wszystkim nie boję się już wychodzić z domu. Wcześniej stale się bałem, że ktoś we mnie wbiegnie, upadnę i nie będę mógł wstać. Teraz poruszam się po mieście szybciej niż ci wszyscy ludzie (śmiech). Ale zdecydowałem się na wózek również po to, żeby w 2012 roku móc pojechać na mistrzostwa świata do Londynu.

Na których zająłeś pierwsze miejsce.

Tak. I teraz dzięki wózkowi mogę swobodnie jeździć po świecie. To nie jest łatwe, ale wszystko da się zorganizować. Chiny, Stany Zjednoczone – proszę bardzo, nie ma sprawy.

A co przeciętny człowiek może uzyskać dzięki trenowaniu pamięci?

Najbardziej wkurza mnie, kiedy ktoś mówi, że nie zamierza być sportowcem pamięci, więc po co mu umiejętność zapamiętania 60 cyfr. To tak, jakby powiedzieć, że nie ma sensu biegać, jeżeli się nie wybierasz na olimpiadę. Zapamiętać możesz wszystko. Numer telefonu, twarz, nazwisko. Możesz na przykład słuchać kogoś przez piętnaście minut i podawane przez niego argumenty i fakty po drodze lokalizować w swoim pałacu pamięci. A potem tylko mówisz: „No więc tak, pierwszą rzeczą, którą wymieniłeś, było to-i-to”. To robi duże wrażenie, jesteś dzięki temu bardzo profesjonalny. Oczywiście możesz też zapamiętać numer czyjejś karty kredytowej i zarobić piwo. Mówisz tylko mimochodem: „O, jaki ładny obrazek na tej karcie!”, bierzesz kartę do ręki na parę sekund, a w tle robisz swoje myk-myk-myk... Potem zakładasz się, że jeżeli podasz numer jego karty, ma ci postawić piwo.

I to działa?

Działa.

A jak byś zapamiętał menu tej lodziarni?

Lody spaghetti 6,90 euro. Ciasto truskawkowe 5,90. Puchar lodów truskawkowych: 7,90. 690 to konfetti. 590 to linijka. 790 to... kojarzysz taką bajkę „Chip und Chap”?

Nie kojarzę. Co to?

Bajka, którą bardzo lubiłem w dzieciństwie. Dwie wiewiórki...

Aaa, to pewnie „Chip and Dale”, tak to się nazywało w Polsce. Rozwiązywali zagadki...

O to to! Więc teraz zapamiętujesz sobie lody spaghetti posypane confetti, no patrz, jak się ładnie złożyło: „spaghetti-confetti”. Potem sobie wyobrażasz, że wgryzasz się w ciasto truskawkowe, a tam w środku drewniana linijka...

Łe. Fuj.

No właśnie, o to „fuj” chodzi! Teraz masz już silny mentalny obraz tych truskawek i tego przygryzionego kawałka drewna. A potem w pucharze lodów taplają się Chip i Chap. I już całe menu w głowie.

Tylko trzeba zainwestować pół roku w zapamiętanie tysiąca obrazów.

OK, ale ja tego nie robiłem codziennie. No wiesz, godzinkę tu, godzinkę tam. Poza tym większość osób posługuje się sekwencjami dwucyfrowymi, a do tego potrzebujesz tylko stu obrazów. Uwierz mi, to nie jest wcale trudne.

Zapamiętać można wszystko?

Wszystko.

Pamiętasz moje nazwisko?

Yyy... Nie wiem, czy mi je podawałeś.

W pierwszym mailu.

Hm...

Spokojnie, to nie tak, że Cię sprawdzam. Pewnie dziennikarze często traktują Cię jako małpkę cyrkową: „Zrób sztuczkę!”.

Tak, nie znoszę tego. Przestałem już chodzić do telewizji niemieckiej. Ich interesuje tylko show. Tak naprawdę mógłbym oszukiwać, odczytywać to z kartki schowanej za kamerą, ich nie interesuje, o co w tym wszystkich chodzi, czym są sporty pamięci. Ma być kolorowo. Teraz po prostu pytam, ile płacą, i jeżeli dobrze, to przyjeżdżam.

Pytałem, bo zastanawiałem się, jaką metodą zapamiętałbyś losowy ciąg liter. Moje nazwisko to pewnie dla Ciebie bełkot. O, albo nazwa mojego czasopisma, zobacz.

Ty-godnik... Pow... „Sz” to chyba częsta kombinacja w Polsce?

Oj, częsta. Patrz na moje imię.

Jak to się wymawia?

Szzzzzzzz...

Szzzzzzz...

No to jak byś zapamiętał te dwa słowa?

Zrobiłbym z nich historyjkę. Hm. „Ty” to może być „Thank you”. Potem mamy „God”, więc Boga. Dziękuję Ci, Boże.

Czyli „Ty-God” to będzie „Dziękuję Ci, Boże”?

Brzmi nieźle.

To się w redakcji uśmieją.

Czemu?

Nic, przepraszam, mów dalej.

Teraz damy Bogu na imię „Nik”. Dziękuję Ci, Boże, Nik... OK, nie jest źle, mamy pierwsze słowo. Potem z „Pow” zrobimy „power” – moc. Dziękuję Ci Boże Nik, że użyłeś swojej mocy, aby... „S-Z-E-C-H”. Hm. Zrobimy z tego „Czecha” albo „czek”. Mógłbym to wymówić jako „Czech”?

Hm. Trochę mógłbyś.

A na końcu jest „NY”, więc Nowy Jork. Dziękuję Ci Boże Nik, że użyłeś swej mocy, by wysłać Czecha do Nowego Jorku.

...albo „że dałeś mi czek”?

Tak, nawet lepiej, teraz to będzie o tobie. Dziękuję Ci Boże Nik, że użyłeś swej mocy, by dać mi czek, żebym mógł polecieć do Nowego Jorku.

I tyle? Gotowe?

Gdyby to był konkurs, jeszcze bym coś dodał, żeby nie pomylić „SZ” z „CH”. Ale ogólnie tak. Mogę teraz to spokojnie zapisać. Dziękuję Ci Boże Nik... TY-God-Nik Pow-szech-NY... Nowego Jorku. Już.

Proste.

Oczywiście, że proste!

Jaka panuje atmosfera na zawodach? Jest napięcie, konkurencja, intrygi?

Nie, jest może dziesięć, kilkanaście osób, które się liczą na świecie, i my się wszyscy znamy. Czasem pojawia się jakaś nowa osoba i potem wszyscy musimy zapamiętać, jak się nazywa.

Cha, cha...

Atmosfera jest swobodna, towarzyska. W przerwach między zadaniami rozmawiamy ze sobą, pytamy się, czy dobrze zapamiętaliśmy jakąś sekwencję. „Słuchaj, co tam było po 653? 724... 854... Aha, dzięki”.

A co to jest 653-724-854?

653 to Slimer z „Pogromców Duchów”. 724 to pistolet. 864 to pióro. No więc jest oczywiście walka o pierwsze miejsce, ale to czysta walka, fair play.

Wspominałeś o silnej grupie z Mongolii. Czemu akurat Mongolia?!

To się wszystko zaczęło od jednego faceta. Jest taki słynny facet, on był bardzo dobry w sportach pamięci. A ponieważ był jednocześnie znany, chyba jako polityk, to zaraził tym cały kraj. Pozakładał obozy treningowe, teraz jest ich chyba ze dwadzieścia w całym kraju, i kilkuset uczniów ma tam kilka razy w tygodniu zajęcia. On za to płaci, ale są ostre zasady. Osiągasz taki poziom, dostajesz tyle dofinansowania. Zdobędziesz mistrzostwo, dostaniesz tyle.

Jak się nazywa ten facet?

Kchmbln. (śmiech) Tam jest chyba jakieś K-H-A-A... Chyba Khaanthab, znajdziesz go w internecie [Khandsuren Khatanbaatar, obecnie dyrektor Mongolian Intellectual Academy – ŁL]

W Niemczech są na to pieniądze?

Trochę jest. Ale najważniejsze, żeby w twoim kraju był ktoś naprawdę dobry, kogo chcesz pokonać. U nas był ktoś taki – Gunther Karsten, wielokrotny mistrz Niemiec i mistrz świata. Kiedy masz kogoś takiego u siebie, to jest bardzo dobre, bo pierwszym krokiem w karierze są mistrzostwa krajowe. Więc jeżeli ten tytuł przyjdzie ci zbyt łatwo, to potem nie masz szans na arenie światowej.

A da się z tego wyżyć?

Z samych zawodów ­– nie. Rocznie jest kilka, najwyżej kilkanaście większych zawodów. Jeżeli wygrasz, dostajesz zwykle nie więcej niż kilka tysięcy euro, więc z samych nagród nie wyżyjesz, nawet gdybyś ciągle wygrywał – co jest niemożliwe. Jeżeli jesteś rozpoznawalny, to możesz iść do telewizji. Ja zajmuję się też udzielaniem lekcji pamięci, korepetycji.

I kto do Ciebie przychodzi? Ludzie, którym potrzeba dobrej pamięci w pracy albo na studiach, czy tacy, którzy chcą trenować do zawodów?

I tacy, i tacy. Mam na przykład studentów medycyny, którzy muszą spamiętać te wszystkie kości i ścięgna... Ale nawet wtedy dobrze jest zacząć od podstawowych ćwiczeń, od zapamiętywania cyfr i kart. To są podstawy, które wyrabiają dobre nawyki, kreatywność. To jest twoja baza. A trenować możesz na wszystkim. Jeżeli nie chcesz na początek zapamiętywać setki obrazów, zacznij od sekwencji przypadkowych słów, tworząc z nich historię. Bez problemu zapamiętasz dwadzieścia, trzydzieści. No wiesz. Piłka... zakonnica...

Ja mam problem z twarzami. Nie umiem przyporządkować twarzy do imion i nazwisk. Jest jakiś sposób na twarze? Bo cyfra jest jakby... oczywista. Pięć to pięć, cztery to cztery. A twarze są... bo ja wiem. Miękkie, niedookreślone. Wiesz, o co mi chodzi?

Wiem. Musisz sobie wybrać coś konkretnego. Na każdej twarzy jest zawsze jakiś szczegół, na którym możesz zawiesić oko. Pieprzyk, plamka, kształt ucha. Może po prostu nie przyglądasz się ludziom wystarczająco dokładnie?

Może.

To wszystko nie są żadne supermoce. Ja nie jestem supermenem. Wkurza mnie, kiedy mnie tak przedstawiają w telewizji. Tego może się nauczyć każdy człowiek, tylko większość po prostu nigdy nie próbuje. Zakładają, że nie umieją, i tyle. Nieprawda. Skoro ja się tego nauczyłem, ty też się tego możesz nauczyć, ja nie jestem żadnym autystycznym sawantem.

Miałem okazję poznać Daniela Tammeta, kojarzysz nazwisko?

Tak, on zapamiętał pi do dwudziestu tysięcy cyfr. Ale jemu to przychodzi naturalnie, prawda? To znaczy on nie jest profesjonalistą?

On jest właśnie autystycznym sawantem, tylko wysoko funkcjonującym. Te skojarzenia są u niego spontaniczne, poza tym błyskawicznie liczy.

No widzisz, a dla mnie to jest wyuczone, to jest jak praca. Przyjemna, ale praca.

Uczyłeś się kiedyś pi na pamięć?

Nie pamiętam. (śmiech) ©

Trening mistrzów

Oto lista 30 przypadkowych słów wygenerowana na jednej ze stron internetowych, z których korzystają przy swoich treningach mistrzowie pamięci. Stosowaną przez zawodowców metodą na zapamiętywanie tego typu listy jest stworzenie żywego, barwnego, emocjonującego, najlepiej osobistego scenariusza, w którym kolejno wystąpią wszystkie te słowa.

Na rozgrzewkę proponuję 10 słów. Mało ci? Dołącz kolejne dziesięć. A potem kolejne! Miłej zabawy.

UBRANIA | POMYSŁ | DYREKTOR NIEPOROZUMIENIE | PRACOWNIK OKAZJA | MAMA | DRAMAT REKLAMA | BŁĄD

CHLEB | WIERSZ | SILNIK | INWESTYCJA PROFESOR | ENERGIA | ATMOSFERA MIESZKANIE | FILM | ODMIANA

BŁOTO | BIURO | KAPELUSZ | APARAT SŁABOŚĆ | KARA | SZAFKA | ROZMOWA DYSK | JĘZYK

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof przyrody i dziennikarz naukowy, specjalizuje się w kosmologii, astrofizyce oraz zagadnieniach filozoficznych związanych z tymi naukami. Pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, członek Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 30/2019