Ostentacja i chamstwo

Korzystając z prawa do wolności prywatnej jednostka może naruszać nasze prawo do wolności przez zachowania, które bardzo trudno ocenić w ramach przepisów prawa. Najprostszy przykład: przez okno widzę nowy dom postawiony przez sąsiada, a brzydota tego domu narusza moje uczucia estetyczne i oburza mnie.

23.01.2005

Czyta się kilka minut

Inny przykład: młodzi ludzie w restauracji czy pubie rozmawiają w sposób, który dla mnie jest nie do przyjęcia, a który jednak nie sprowadza się do używania wulgarnych słów (co regulują teoretycznie przepisy), ale do samej formy zachowania. Jednak najlepiej problem ten widać na przykładzie wszelkiej ostentacji, czyli świadomego zachowywania się tak, żeby zwrócić uwagę innych. Pokazywania swojej prywatności na zewnątrz.

Kiedyś Jacek Woźniakowski z okazji podróży do Kanady pisał, że kiedy polska szlachta stawiała przed domami murowane kolumny, w Kanadzie zakładano w domach WC. Te kolumny to była moda, ale i ostentacja. Ostentacyjnie zachowuje się także ten, kto chce zwrócić uwagę innych czy to swoimi pieniędzmi, czy też przy pomocy postępowania odmiennego od przyjętych w danej społeczności norm. Ostentacja zawsze narusza naszą wolność, tyle że możemy - i tak jest w wielu przypadkach - uznać ją za dobry żart czy też za zachowanie mało nas dotykające. Chociaż ostentacja zawsze jest w złym guście, gdyby ograniczała się do życia prywatnego, nie mielibyśmy powodu jej się sprzeciwiać. Kiedy jednak zły gust wykracza poza progi domu i staje się zachowaniem publicznym, wówczas nas obraża, a więc ogranicza naszą wolność prywatną.

Można sądzić, że spośród rozmaitych form naruszania naszej wolności prywatnej, ostentacja jest akurat stosunkowo mało groźna. Jest to jednak ocena pochopna, gdyż nasze życie codzienne składa się z drobiazgów, a nie z tylko z ważnych wydarzeń, i poczucie dyskomfortu, jakie powoduje ostentacja, jest bardzo dotkliwe. Coraz częściej zresztą dotyczy to spraw dyskutowanych publicznie i mających - rzekomo - stanowić próbę tego, jak dalece nasze i inne społeczeństwa są liberalne. Ostentacyjne demonstrowanie uczuć - takich jak całowanie się w publicznych miejscach na przykład dwóch panów, którzy idą trzymając się za rączkę - wszystko skłania mnie do skierowania wzroku w inną stronę. A rzecz polega tylko na jednym: w najmniejszym stopniu nie zakazuję innym (i sobie) takich zachowań, ale nie muszę ich oglądać. Świat zaś, który mnie otacza, widoki, na które patrzę, czy dźwięki, których słucham, nie są jak w telewizorze, który zawsze mogę wyłączyć. Świata zewnętrznego wyłączyć nie mogę i dlatego oczekuję od innych, że nie będą przez brzydotę wytwarzanych przez nich rzeczy, przez krępujące mnie zachowanie, przez obrażające moje uczucia estetyczne używanie języka czy przez zwyczajne chamstwo, zmuszali mnie do nieustannego zamykania oczu. Nie mogę iść przez świat z nieustannie przymkniętymi, na wszelki wypadek, oczami. Nie mogę i nie muszę, bo nikt nie powinien mnie do tego skłaniać.

To prawda, że takie stanowisko ma charakter konserwatywny, ale tylko w tym sensie, że obyczaje ze swojej natury są konserwatywne. Z powodów, których nie warto wyliczać, przyjmujemy liczne zachowania obyczajowe za oczywiste. Naturalnie podlegają one zmianie, ale bardzo powolnej i każde zachowanie, które zmierza do obyczajowej rewolucji, jest sprzeczne z dobrym gustem. Gust bowiem nie wynika z żadnych norm powszechnie przyjętych i skodyfikowanych, a z niezliczonej ilości drobnych, często odruchowych, zachowań, których nawet czasem nazwać nie potrafimy.

Można takie formy powszechnego naruszania dobrego gustu (a w konsekwencji - naszej wolności prywatnej) uznać za nieunikniony rezultat rozprzestrzenienia się demokracji. Zapewne jest to jedno z trafnych wyjaśnień, jednak nie chciałbym na nim poprzestać, gdyż wówczas trzeba by bronić postaw arystokratycznych, co jest w naszych czasach nie do wykonania. Lepiej więc powiedzieć, że inwazja ostentacji przeradzającej się w chamstwo jest wynikiem niedopuszczalnego nadużywania wolności prywatnej w sferze publicznej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2005