ONZ w Poznaniu: Droga do lepszego klimatu

Jak wygląda bilans konferencji klimatycznej ONZ w Poznaniu? Politycy są optymistyczni, ekolodzy - rozczarowani, zaś rezultaty żmudnych negocjacji - umiarkowane. Tymczasem żmudna praca dopiero się zacznie.

13.12.2008

Czyta się kilka minut

Droga łącząca największy poznański dworzec kolejowy i halę Targów Poznańskich, gdzie odbywała się oenzetowska konferencja klimatyczna COP14, jest wręcz wymarzona: krótka i prosta, można pokonać ją pieszo i praktycznie nie da się nie trafić do celu. To, co działo się wewnątrz, było jednak tej drogi dokładnym przeciwieństwem: negocjacje były długie, żmudne, a efekty mało konkretne.

Po dwóch tygodniach rozmów delegaci ustalili właściwie tylko jeden istotny szczegół. Uzgodniono mianowicie zasady funkcjonowania tzw. Funduszu Adaptacyjnego, który ma zapewnić środki dla krajów rozwijających się, by mogły one walczyć ze skutkami zmian klimatycznych. Pieniądze pochodzą z podatku nałożonego na emisję gazów cieplarnianych w ramach tzw Mechanizmu Czystego Rozwoju. Spór dotyczył sposobu zarządzania Funduszem: sponsorzy, czyli kraje zachodnie chciały go potraktować jako swój - w końcu to one płacą. Państwa uboższe argumentowały, że te pieniądze należą im się tak po prostu, jako dług od bogatego Zachodu, który musi spłacić zobowiązania wynikające z wieloletnich emisji i spowodowanych nimi szkód.

Koniec końców, kraje rozwijające się wywalczyły łatwiejszy dostęp do Funduszu; oznacza to, że pieniądze zaczną płynąć prawdopodobnie już w przyszłym roku. Kłopot w tym, że środków będzie mało, na razie 80 mln dolarów. To kropla w morzu potrzeb - zdaniem analityków potrzeby sięgają dziesiątków miliardów, nie milionów dolarów. Według wyliczeń ONZ - dokładnie 86 miliardów dolarów do roku 2015. Państwa rozwijające się apelowały więc o natychmiastowe zwiększenie tych funduszy, Zachód uprzejmie odmówił.

Inne osiągnięcia szczytu to ustalenia parametrów dotyczących redukcji wylesiania, wejście w fazę "pełnych negocjacji" oraz uznanie, że zgodnie z danymi naukowymi globalne emisje gazów cieplarnianych muszą zacząć spadać w ciągu 10-15 lat, bo tylko   wtedy uda się uniknąć wzrostu globalnych temperatur o dwa stopnie do końca wieku, co jest założeniem Zachodu.

Owe ustalenia na półmetku obecnej rundy rozmów, zapoczątkowanej rok temu na indonezyjskiej wyspie Bali, posłużą do dalszych negocjacji mających zakończyć się za rok w Kopenhadze. Ich celem jest ustalenie szczegółów nowego międzynarodowego traktatu o redukcji emisji gazów cieplarnianych, który zastąpi wygasający w roku 2012 Protokół z Kioto.

Punkty widzenia

Jest ich całe mnóstwo. Zdaniem prezydenta konferencji, polskiego ministra środowiska Macieja Nowickiego, szczyt zakończył się sukcesem. Także szef oenzetowskiej Konwencji do Spraw Zmian Klimatu, Ivo De Boer, podkreślił, że negocjacje nie były bezowocne. Te optymistyczne reakcje były, jak się wydaje, zupełnie do przewidzenia, podobnie zresztą jak mniej entuzjastyczne opinie zielonych i sceptyków.

O "rozczarowaniu" mówiła grupa o nazwie Ruch Światowego Rozwoju, działająca na rzecz walki z ubóstwem i zmianami klimatu.

"Droga do Kopenhagi jest [niestety wyłącznie] usłana dobrymi chęciami", stwierdził zniechęcony brakiem odpowiednich funduszy delegat z Pakistanu.

W tym świetle wydaje się, że nadal wiążąca pozostaje odezwa Sekretarza Generalnego ONZ Ban Ki Muna, który powiedział delegatom w Poznaniu - umiejętnie nawiązując do historii Polski - że świat potrzebuje zielonej "rewolucji na miarę Kopernika" oraz "globalnej solidarności w walce ze zmianami klimatu".

Różnice w opiniach bardzo wyraźnie odzwierciedlają różnice interesów i postaw, których w Poznaniu nie brakowało: w negocjacje w taki czy inny sposób zaangażowanych było ponad 10 tysięcy ludzi ze 190 krajów, w tym delegaci, prawie 500 organizacji pozarządowych, nie mówiąc już o rzeszy dziennikarzy.

Tymczasem w Brukseli...

W tym samym czasie do klimatycznego ładu usiłowało dojść 27 krajów Unii Europejskiej. Trudno bowiem spodziewać się, że międzynarodowy traktat da się podpisać bez jednoznacznego stanowiska Brukseli. I pod tym względem, szczyt unijny był nieco bardziej interesujący niż światowe negocjacje w Poznaniu.

Liderzy krajów Unii ustalili szczegóły Pakietu Klimatycznego, czyli planu 20/20/20. Chodzi o zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych o 20%, redukcję zużycia energii o 20% i zwiększenie o 20% produkcji energii odnawialnej. Wszystko do roku 2020. Na to trzeba sporych pieniędzy, których Polska, i inne kraje nowej Unii, nie chciały specjalnie wydawać. Zdaniem polskiego rządu oznaczałoby to nawet dwukrotny wzrost cen energii: za emisje CO2 musieliby zapłacić konsumenci.

Strona polska wynegocjowała jednak ustępstwa: część pozwoleń na emisje Warszawa dostanie za darmo, pełne opłaty zaczną natomiast obowiązywać dopiero w roku 2019, a nie - tak jak planowano - w roku 2013. To daje czas na modernizację polskiej energetyki opartej w ponad 90% na węglu. Zdaniem ekspertów uda się w ten sposób zaoszczędzić ok 60 miliardów złotych, które będzie można przeznaczyć właśnie na unowocześnianie elektrowni.

Reakcje były w tym przypadku również niemal automatyczne. Prezydent Kaczyński uznał kompromis za sukces i osiągnięcie przez Polskę wszystkiego, co było możliwe. Premier Tusk stwierdził, że negocjacje choć były trudne, zakończyły się pozytywnie mi.in dzięki pomocy prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego i porozumieniu z innymi krajami Europy Środkowej.

Szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso był jeszcze bardziej rozentuzjazmowany. "To najbardziej ambitne propozycje na świecie" stwierdził.

Ekolodzy WWF mają odmienne zdanie. "To żenada", stwierdził jeden z członków organizacji. "To jeden z najważniejszych okrętów flagowych Unii, który jednakowoż nie ma kapitana, załoga się buntuje a w pokładzie jest kilka ogromnych dziur", mówił inny.

Na kłopoty Obama

Umiarkowane znaczenie onezetowskich negocjacji w Poznaniu podyktowane jest jednym istotnym faktem. Prezydentem jest nadal George W Bush, który przez większą część swoich  kadencji z poważną niechęcią odnosił się do kwestii walki z globalnym ociepleniem.

Zdaniem analityków na konkretny udział USA w negocjacjach klimatycznych trzeba poczekać do przyszłego roku, kiedy to Barack Obama zasiądzie w Białym Domu. Prezydent-elekt ma poważne plany: chce, by Stany Zjednoczone zmniejszyły emisje CO2 o 80% do połowy wieku.

W Poznaniu wsparli go znani amerykańscy politycy-ekolodzy. Republikański gubernator Kalifornii, Arnold Schwarzenegger zapowiedział w przesłanym nagraniu wideo, że przyłączy się do międzynarodowych negocjacji. Chce, jak mówił, pomóc USA przyczynić się do sukcesu i zbudować zdrowe środowisko oraz silną globalną gospodarkę. "Ja tu jeszcze wrócę!" ("I’ll be back") - podkreślił swoją determinację, odwołując się do wykreowanej przez siebie postaci Terminatora.

Spory aplauz otrzymał też były amerykański wiceprezydent Al Gore. Choć często jest oskarżany o przesadę w prezentowaniu swoich poglądów - niektórzy Amerykanie uważają kwestię globalnego ocieplenia za kolejną modę wyprodukowaną w Hollywood - uczestnicy szczytu żywo zareagowali na jego słowa. "Tym, którzy mówią, że osiągnięcie porozumienia w Kopenhadze jest nierealne, mówię - damy radę, załatwmy to wreszcie" - grzmiał Gore.

Jego optymizm płynie częściowo z deklaracji takich dużych emitentów CO2 jak Chiny, Brazylia czy Meksyk, którzy zapowiedzieli, że podejmą intensywne działania. Także obecny w Poznaniu demokratyczny senator John Kerry, który w styczniu stanie na czele wpływowej senackiej Komisji Spraw Zagranicznych, zapewnił, że kalendarz prac do czasu spotkania w Kopenhadze nie zmieni się.

Ale to nie jest takie pewne, zwrócił mi uwagę w Poznaniu analityk BBC to spraw środowiska Richard Black. "Barack Obama musi zacząć działać szybko, ma dużo do zrobienia, chociażby walkę z recesją", mówił. Trudno zatem nabierać zbytniego optymizmu. Może się okazać, że za rok w Kopenhadze negocjacje zakończą się bez ustalenia konkretnych liczb, np wiążących limitów emisji gazów cieplarnianych, co za sukces będzie uznać raczej trudno.

A brak odpowiednich funduszy wynikający z globalnego spowolnienia gospodarczego będzie w tej kwestii istotną przeszkodą.

***

Droga do owocnych negocjacji w Kopenhadze będzie znacznie trudniejsza do pokonania, niż krótki odcinek między Poznaniem Głównym a budynkami Międzynarodowych Targów Poznańskich.

W grę wchodzą bowiem trzy czynniki: CO2, czas i pieniądze. Wszystkie uczestniczą w grze o sumie zerowej: zysk jednego jest możliwy tylko przy stracie drugiego. Im czasu i pieniędzy jest mniej, tym dwutlenku węgla więcej.

RAFAŁ MOTRIUK jest korespondentem naukowym Polskiego Radia, na stałe współpracuje z Tygodnikiem Powszechnym

O szczycie klimatycznym pisze także w "Tygodniku Powszechnym" dr Witold Lenart. Zobacz...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]