Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Łączy bowiem rzeczy, które niewielu udało się połączyć - fascynację wielką polityką i strategicznymi międzynarodowymi rozgrywkami z troską o najsłabszych. W jego publicystyce i działalności kierowanej przez niego Fundacji Batorego brane są pod uwagę interesy wielkich mocarstw oraz problemy biednych dzieci z prowincji. A przecież często bywa tak, że fascynaci Realpolitik zbyt łatwo przechodzą do porządku dziennego nad nieszczęściem pojedynczych ludzi - wtedy okazują się cynikami, i bywa też tak, że zapaleńcy uniesieni romantyczną wizją nie biorą pod uwagę uwarunkowań zewnętrznych - wtedy stają się pożytecznymi idiotami. Smolar jest zaprzeczeniem jednych i drugich. Bo, rzecz już absolutnie niebywała, gdy Smolar w swych tekstach analizuje ruchy na "wielkiej szachownicy", naprawdę wie, o czym pisze, i gdy on oraz jego przyjaciele z ul. Sapieżyńskiej uruchamiają nowy projekt, można być pewnym, że nie będzie to kolejne przelewanie z pustego w próżne, ale konkret - tak jak w tym roku jest nim zbieranie funduszy na dzieci z małych miejscowości i ubogich środowisk.
Skąd mu się to wzięło? Mawiał Józef Piłsudski, że kto za młodu nie był lewakiem, ten na starość okaże się świnią. Do starości jeszcze prezesowi Fundacji Batorego trochę brakuje, ale można być pewnym, że świnią się już nie okaże. Syn przedwojennych komunistów, w młodości sam zafascynowany tą ideą. Wstąpił do PZPR, jako młody intelektualista związał się z rewizjonistami. Trochę starszy od "komandosów", szybko znalazł z nimi wspólny język. I równie szybko się okazało, że ówczesne władze dla żadnego rewizjonizmu w Polsce miejsca nie widziały. Smolar z partii wyleciał w 1966 r., dwa lata później przyszedł Marzec. Z racji pochodzenia i poglądów Smolar nie był nawet podejrzany, on od razu był skazany. Przesiedział rok. Gdy wyszedł, nie widział perspektyw - władza zapewniała, że jego szanse na karierę naukową są nad Wisłą równe zeru. Wspominał po latach: "Myślałem, że jako Żyd nic w Polsce nie zrobię, a mogę tylko popsuć. Odkryłem samotność między ludźmi, byłem zdruzgotany dekadencją smutnych prywatek, smutnych wódek, smutnych dziewczyn".
Na emigracji nie tracił czasu, szybko zyskał uznanie w intelektualnych ośrodkach Zachodniej Europy, a dzięki licznym stypendiom mógł też myśleć, jak przysłużyć się Polsce. Efektem był założony wspólnie z bratem Eugeniuszem "Aneks" - kwartalnik, potem także wydawnictwo - jeden z najważniejszych pomostów łączących polską inteligencję z myślą zachodnią, z początku lewicujący, potem otwarty na wszystkie nurty.
Po 1989 r. doradzał premierowi Tadeuszowi Mazowieckiemu, a założona przez niego Fundacja Batorego do dziś jest wzorem dla innych polskich organizacji pozarządowych. Liberalne poglądy prezesa nie przeszkadzają w zapraszaniu do dyskusji wszystkich, którzy mają coś ciekawego do powiedzenia. Jego publicystyka to wielka szkoła myśli o Polsce i świecie. To także rzadki w naszym kraju sposób polemiki, w której naprawdę chodzi o dyskusję i wymianę poglądów, a nie wdeptanie adwersarza w ziemię. Dla Smolara dyskutanci są partnerami, a nie przeciwnikami. Jego mądre teksty - choćby opublikowany na tych łamach i wyróżniony nagrodą "Grand Press" "Melduję się z życzeniami, Panie Prezydencie" - naprawdę chcą zrozumieć świat, polskie społeczeństwo i jego wybory. Dlatego mimo ostrych ostatnio polsko-polskich podziałów Smolar należy do tych autorów, dla których łamy wszystkich najważniejszych gazet są zawsze otwarte.
Jego cel pozostaje niezmienny - budowa Polski otwartej i zasypywanie różnic społecznych. Patronowi nagrody, świętej pamięci ks. Józefowi Tischnerowi, na pewno taki laureat bardzo by się spodobał.