Ojciec? Obecny!

Proponując podczas drugiego exposé rewolucję w polityce prorodzinnej, Donald Tusk pominął delikatną kwestię: wydłużenia nie tylko urlopu macierzyńskiego, ale także ojcowskiego.

22.10.2012

Czyta się kilka minut

W zasadzie robiłem wszystko, co robi matka, tylko nie karmiłem piersią! – śmieje się Darren. – Nie ma czegoś takiego jak typowy dzień na urlopie ojcowskim.

41-letni Darren jest rosłym, szczupłym, ciemnowłosym Duńczykiem. Mieszka w norweskim miasteczku Gjesdal, gdzie zajmuje się leczeniem uzależnionych od narkotyków. Niedawno został ojcem bliźniaków, chłopczyka i dziewczynki.

– Dla mojej żony to była wielka ulga. Teraz bardziej niż kiedykolwiek doceniam ciężką pracę matek. Przez cały ten czas nie miałem ani chwili dla siebie, nawet spać nie mogłem, bo mnie budził płacz dzieci – wspomina.


Wymówienie słowa „pappapermisjon” może przynieść niemałe kłopoty. To norweska nazwa urlopu ojcowskiego, który istnieje w tym kraju od 1993 r., a obecnie trwa 10 tygodni, w trakcie których ojcowie otrzymują całą pensję. Gdy chcą wydłużyć urlop o 2 tygodnie, kwota zmniejsza się do 80 proc. pensji. Z roku na rok korzysta z niego coraz więcej Norwegów.

Choć samo wprowadzenie siedmiodniowego „tacierzyńskiego” było przed dwoma laty przełomem w polskiej polityce społecznej (w tym roku urlop ojcowski wydłużono do 14 dni), do Skandynawii Polakom daleko. Tym bardziej że koledzy Darrena z innych krajów nordyckich mają równie dobre możliwości spędzania opłaconego przez państwo czasu z dziećmi. W Szwecji, przywołanej w sejmowym wystąpieniu polskiego premiera, pary otrzymują 18 miesięcy płatnego urlopu z okazji urodzenia dziecka – do podziału między obojga rodziców, ale prawo zobowiązuje ojców do spędzenia w domu co najmniej dwóch miesięcy.

Jednak bez wątpienia to Islandia prowadzi najhojniejszą politykę wobec ojców. W ojczyźnie najstarszego parlamentu świata po urodzeniu dziecka rodzice otrzymują dziewięć miesięcy urlopu, z czego trzy przysługują matce, trzy obowiązkowo otrzymuje ojciec, a resztę czasu partnerzy mogą podzielić między siebie – i otrzymują wówczas 80 proc. swoich pensji.


Podwyższenie wieku emerytalnego wywołało głośny spór w polskiej polityce. Przy okazji dyskusji na temat niepopularnej reformy politycy, ekonomiści i demografowie często zwracali uwagę na konieczność wprowadzenia skutecznej polityki prorodzinnej. I nie mówiono o becikowym, lecz o rozwiązaniach „skandynawskich”.

Na ten temat wypowiedział się również Donald Tusk podczas tzw. drugiego exposé. Przyznał, że dotychczasowa polityka wspierania dzietności w Polsce poniosła klęskę, obiecał dofinansowanie budowy żłobków i zwiększenie wsparcia dla przedszkoli. Przede wszystkim jednak zaproponował dwukrotne wydłużenie obecnego sześciomiesięcznego urlopu macierzyńskiego. Według proponowanych zmian Polki będą otrzymywać 100 proc. pensji podczas sześciu miesięcy urlopu macierzyńskiego lub 80 proc. w przypadku wyboru urlopu rocznego.

Choć w porównaniu ze stanem obecnym wszystkie te zapowiedzi rzeczywiście brzmią odważnie, premier nie wspomniał ani słowem o urlopach ojcowskich, które należą do najważniejszych składników skuteczności skandynawskiej polityki prorodzinnej. Tamtejszy system, który cechuje się powszechnym dostępem do żłobków, przepisami o równouprawnieniu płci na rynku pracy czy urlopami ojcowskimi, stawia na nowoczesny model rodziny. Relacje pomiędzy rodzicami są w niej partnerskie. Demografowie przekonują, że w takich układach rodzi się więcej dzieci. Psychologowie, że dzieci potrzebują obecności obojga rodziców.

Pytanie jednak, czy ojcowie, którzy idą na „tacierzyński”, lepiej spełniają swoje obowiązki?


– Wszystkie badania wskazują, że urlop ojcowski wzmacnia więź emocjonalną pomiędzy rodzicami, a ojcowie po takich urlopach bardziej się interesują rozwojem swoich dzieci – mówi prof. Irena Kotowska, kierownik Zakładu Demografii w Instytucie Statystyki i Demografii Szkoły Głównej Handlowej. – Niewątpliwie też związki, w których promuje się takie urlopy, rzadziej się rozpadają.

Przykład Darrena zdaje się to potwierdzać. Żyjący w Norwegii Duńczyk przyznaje, że „tacierzyński” pomógł mu się zbliżyć do dzieci. – Szybko nawiązałem więź z chłopcem, z dziewczynką musiałem się bardziej starać, co początkowo było dla mnie ciężkie. Nie wątpię jednak, że przez to doświadczenie będę w przyszłości jeszcze silniej z nimi związany – mówi.

Inna wątpliwość związana z nowymi propozycjami polskiego rządu wiąże się z sytuacją kobiet na rynku pracy: czy wydłużenie samego macierzyńskiego nie zwiększy niechęci pracodawców do ich zatrudniania? W tym sensie wprowadzenie do nowych uregulowań obowiązkowego urlopu ojcowskiego może zadziałać osłonowo: „obciąży” także mężczyzn.

Powrót do pracy nie stanowił dla Darrena problemu. Oczywiście po 12 tygodniach czekał go stos papierów i dowiedział się o poważnych zmianach u swoich pacjentów. Mówi też o przyjemności powrotu do codziennych obowiązków, tłumacząc, że wyczerpujący czas z bliźniakami pomógł mu docenić swoją pracę. Ze strony szefa i współpracowników nie odczuwał najmniejszych problemów i nie martwił się o utratę pozycji.


A w Polsce? Choć w 2011 r. liczba urodzeń wyniosła niecałe 400 tys., tylko 17 tys. świeżo upieczonych tatusiów wyrwało się z pracy, żeby przewijać swoje pociechy. W pierwszym kwartale br. było nieco lepiej – ponad 9 tys. mężczyzn zostało w domu z maluchami i szacuje się, że w skali roku ta liczba przekroczy 40 tys. Chociaż to i tak zdecydowana mniejszość ojców.

Nasz rynek pracy cechuje się m.in. starzeniem społeczeństwa i niską aktywnością zawodową kobiet, a zwłaszcza matek – według danych z GUS pracuje jedynie co druga Polka w wieku produkcyjnym. Niewątpliwie w nieodległej przyszłości debata na temat poprawy sytuacji będzie się koncentrować na tym, jak zwiększyć udział kobiet w gospodarce i zachęcać je do rodzenia większej liczby dzieci. Pytanie tylko, kiedy polski ojciec będzie tak się dzielił obowiązkami rodzicielskimi z partnerką jak Darren.

Choć premier bezpośrednio się nie odniósł do problemu urlopów ojcowskich, nietrudno przewidzieć, że wraz z nadejściem rozwiązań skandynawskich przyjdzie czas na poważną debatę o tym, co zrobić, by w Polsce było więcej Darrenów. 


„Bycie ojcem mnie uratowało”: przeczytaj rozmowę Katarzyny Kubisiowskiej z Tomaszem Kwaśniewskim, autorem „Dziennika taty” na tygodnik.com.pl/ojciec-obecny

„Tygodnik Powszechny” był partnerem akcji „Ojciec? Obecny!”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2012