Ocalony z PRL-u

Nadal nie wiem, kim był Iwaszkiewicz - oportunistycznym egoistą czy przenikliwym intelektualistą wybierającym mniejsze zło, zgodnie z doświadczeniem bogatego w polityczne przewroty życia.

10.08.2010

Czyta się kilka minut

Książka Marka Radziwona "Iwaszkiewicz. Pisarz po katastrofie" - jak deklaruje autor we wstępie i w zakończeniu - jest szczególnym rodzajem biografii: biografią polityczną, uwzględnia tylko pewien aspekt życia wielkiego pisarza. Pisząc "wielkiego pisarza", ujawniam swój stosunek do Iwaszkiewicza, chociaż przyznać od razu muszę, że w sprawie jego wyborów politycznych, postawy, zaangażowania, po lekturze Radziwona nie zmieniam poglądu: Iwaszkiewicz nie był i nie jest dla mnie jednoznaczny, dostępny, przezroczysty, nie budzi mojej sympatii, co oczywiście o niczym nie przesądza, może być jednak konsekwencją wybranej przez badacza metody opisu.

***

Pomysł, by właśnie Iwaszkiewicza uczynić bohaterem biografii politycznej, uważam za znakomity. Radziwon nazywa go "człowiekiem XIX wieku", z "pamięcią rodzinną sięgającą Powstania Listopadowego", z żywą tradycją Powstania Styczniowego, w którym udział brał ojciec. Ściślej mówiąc: za spiskowanie powstańcze został on relegowany z Uniwersytetu Kijowskiego - szczegółów czynnego udziału w walkach w przekazie rodzinnym nie było. Od powstania, w które z pewnością bardziej zaangażowany był brat ojca Bolesław, datują się natomiast kłopoty bytowe rodziny.

Wstąpienie przez samego Jarosława w roku 1918 do II Korpusu Polskiego, wspomagającego Niemców i Austriaków w walce z bolszewikami, zdaje się powtarzać rodzinny schemat: we wspomnieniach i źródłach historycznych nie ma opisu skutecznych działań, jest chaos, strach, marginalna potyczka. Zarzewie klęski, nieadekwatność, nawet śmieszność czynu patriotycznego - stanie się więc podstawą mitu założycielskiego, na którym Iwaszkiewicz będzie budował swój ostrożny i pokrętny stosunek do wszelkiej, pozasystemowej aktywności. Takie postawienie sprawy staje się matrycą dylematów romantycznych: opór czy politykowanie? Walka czy praca? Sztuka czy służba społeczna?

Ta wyrażona na początku opinia, wpisująca pisarza w wiek XIX, ze względu na urodzenie na Kresach (wówczas - po prostu - w carskiej Rosji), w rodzinie o tradycjach patriotycznych i intelektualnych, lecz o niewysokim statusie materialnym, wyposażające go w przekonania, zasady, umiejętności oparte na regułach, które niebawem i na jego oczach uległy erozji, nie znajduje potwierdzenia w całej książce. Bez względu na to, jakich kreacji używał, Iwaszkiewicz uczący się w Kijowie, spokrewniony i zaprzyjaźniony z rodziną Karola Szymanowskiego, to dziecko rodziny ze szlacheckimi korzeniami, jednak dalsze dzieje przesuwają go zdecydowanie w środek wieku XX. Nie idzie o to, że po prostu metrykalnie przynależy do następnego stulecia, lecz o to, że stał w jego centrum, doświadczał zdarzeń, które czynią z niego modelowego bohatera i zarazem narratora prozy odzwierciedlającej epokę.

Historyczka literatury we mnie mogłaby przystać na stwierdzenie, że wiek XIX upominał się w pisarzu o swoje, wypływał na wierzch jako koncepcja literatury i jako wizja dziejów. Zarazem jednak był Iwaszkiewicz nie klasycyzującym estetą, lecz Skamandrytą i egzystencjalistą, a więc pisarzem doceniającym znaczenie szczegółu codzienności i nieodwracalności egzystencjalnych wyroków. Dramaty powstań, wojen, przypadkowych śmierci, szaleństw opisywał językiem swojego czasu, a niekiedy myślę, że może nawet językiem dobrze wchodzącym w wiek XXI.

Zanim jednak w 1918 r., modyfikując nieco własną biografię, szczęśliwie dotarł do Warszawy, był niewątpliwie dzieckiem Kresów. W polskiej wyobraźni symbolicznej kresy pełnią kluczową rolę, jednak wydają się być skrawkiem ziemi pomiędzy Polską a jakimś nieskonkretyzowanym bytem państwowym, żywiołem obcości lub egzotyki. W biografii Iwaszkiewicza to daleka Ukraina, ukorzeniona tradycją polskiego dworu, administrowana jednak twardo przez carską Rosję. Ten fragment książki może być dla współczesnego czytelnika niezwykle ciekawy, pokazuje bowiem codzienność podzieloną między polskość rodzinną a rosyjskość państwową. Dualizm przedstawiany, zwłaszcza w literaturze, jako pełen napięć, tu zdaje się dobrze działać: rosyjskie szkoły i urzędy, polskie obyczaje i kształcenie domowe, wielojęzyczność lokalna i przywiązanie do kultury europejskiej - dają dobre podstawy, są wyposażeniem na całe przyszłe życie.

Rewolucja 1918 r. topi tę - powiada Radziwon - Atlantydę. Topi wraz z cmentarzem, na którym pochowani zostali rodzice. Na powierzchni zaś pozostawia walczącego o wydostanie się spod władzy Związku Radzieckiego najstarszego brata, obdarzonego liczną rodziną. Kraina młodości nie mogła więc być dla Iwaszkiewicza nienaruszoną krainą sentymentalnych wzruszeń, nie miał złudzeń, wiedział, w co transformowała. Radziwon opisuje zarówno decyzję o wyjeździe, jak i późniejszy pogląd na reżim radziecki jako racjonalne (co czyni dwuznacznym późniejszy dialog z kulturą kraju realnego socjalizmu).

Jeśli najważniejszym, formacyjnym okresem życia autora "Sławy i chwały" był ten spędzony na Ukrainie, można istotnie uznać, że dzielą nas od niego dwa wieki. Jednak po 1918 r. pisarz musiał dokonywać jeszcze wielu wyborów, a czas zaangażowania był przed nim. Jakby bowiem na jego życie nie wpływała tradycja klęski w walce niepodległościowej, dopiero w Polsce niepodległej, w 1918 r., rozwija skrzydła. Z korepetytora, porzucającego źle wybrane studia prawnicze, lecz posiadającego rozległe, nabyte w gimnazjum i w środowisku domowo-sąsiedzkim wykształcenie humanistyczne, potem kierownika literackiego teatru Stanisławy Wysockiej "Studya", przeobraża się w samodzielnego pisarza, redaktora, współtwórcę życia kulturalnego stolicy. Międzywojnie, powiada Radziwon, nie mogło być dla Iwaszkiewicza czasem euforycznych nadziei, ponieważ powstało także na gruzach jego świata. Był wobec tego ostrożny, unikał politycznego zaangażowania. Trochę w tej perspektywie niejasna staje się jego kariera dyplomatyczna.

***

Najciekawsze fragmenty biografii międzywojennej dotyczą przyjaźni i kontaktów z niemieckim ruchem poetycko-intelektualnym: "Połowa lat dwudziestych przyniosła jedną z najbardziej tajemniczych fascynacji, jakim Iwaszkiewicz uległ w swoim długim życiu: to fascynacja kręgiem poetyckim skupionym wokół Stefana Georgego, nowym romantyzmem niemieckim, ideą siły, przewodnika, wodza. Wszystko to trwało zaledwie kilka lat, skończyło się definitywnie, jak można przypuszczać, w 1933 r., po dojściu Hitlera do władzy, ale pozostawiło w Iwaszkiewiczu trwały ślad. Opublikował kilka obszernych artykułów, dość długo utrzymywał bliskie kontakty z niemieckimi przyjaciółmi, którzy go wtajemniczali w nowy, niemiecki krąg zainteresowań. Później wracał do tamtych fascynacji wielokrotnie, także pod sam koniec życia, wyczerpująco opisywał je w czasie okupacji w "Książce moich wspomnień". Jesienią 1926 r. warszawski MSZ zaproponował Iwaszkiewiczowi uczestnictwo w zjeździe Unii Intelektualnej w Wiedniu.

Dodać trzeba, że po wojnie, działając w ruchu pokojowym, także wielokrotnie nawiązywał do przemyśleń z lat dwudziestych, gdy retoryka siły, przywództwa, wizja swoistej "republiki poetów" wydawała się porywająca. W którym momencie i z jakiego powodu Iwaszkiewicz zaczyna widzieć w poglądach kręgu Georgego zarzewie faszyzmu? Materiału do przemyśleń dostarczają mu kolejne spotkania, obserwacje, wyimki dialogów, odnotowane później w dzienniku, a przede wszystkim w korespondencji z żoną. Pogarda, rasizm, ciągoty mocarstwowe - te objawy nadchodzącej choroby Iwaszkiewicz wyczuwa bezbłędnie.

Okupację rodzina spędza na Stawisku. Prowadzą dom otwarty dla rozproszonych w wojennej zawierusze artystów i przyjaciół, powiedzieć można, że "trzymają twierdzę" kulturalną. Można w wojennych dziejach Stawiska dopatrywać się kolejnej matrycy dziewiętnastowiecznego stosunku do rzeczywistości. Jak się udaje nie utracić majątku, prowadzić w miarę normalne życie? Jedyną osobą z bliskiej rodziny, która zginęła w czasie okupacji, była siostra. Wiadomo jednak, że Iwaszkiewiczowie pomagali przyjaciołom Żydom, zwłaszcza żona Anna organizowała kryjówki, dokumenty, dostarczała do getta pieniądze.

Czas wojny, ale i okres międzywojenny otwiera nienapisany przez Radziwona rozdział tej biografii. Trudno bowiem opowiedzieć życie Stawiska, nie uwzględniając dziejów małżeńskich gospodarzy majątku. Decyzja o wyłączeniu z narracji biograficznej życia osobistego ma różnorakie konsekwencje, jednak właśnie czas 1939-1945 domagałby się najbardziej rozpisania na role w tym swoistym przedsiębiorstwie familijnym.

Oczywiście, Marek Radziwon oddaje sprawiedliwość Annie, jednak tym bardziej postawę Jarosława w tych latach zasnuwa mgła. Co właściwie robił, poza tym, że dawał okazję środowisku warszawskich kolegów do czytania wierszy, udzielał rad debiutantom, pisał? Jeśli wojna stanowi centralne doświadczenie

XX wieku, jak nazwać to, które było udziałem pisarza? Na pewno nie doszukamy się w nim rysów typowych; ani stosunkowo dobra sytuacja materialna, ani rodzaj udzielanego potrzebującym wsparcia nie przypomina niczego, co opisywałaby szerzej literatura. Może za wyjątkiem paraboli samego Iwaszkiewicza, przenoszących w czas historyczny pytania o udział w walce i nieuchronność historii.

***

Powojenne losy pisarza budzą do dzisiaj najwięcej emocji. Iwaszkiewicz w tym czasie jest instytucją, realizuje się na polu publicznym w trzech zasadniczych rolach: członek międzynarodowego ruchu na rzecz pokoju, wieloletni prezes Związku Literatów Polskich, zawodowy redaktor nowych pism literackich.

Ruch na rzecz pokoju to oczywiście eufemistyczna nazwa dla komunistycznego porządkowania świata według reguł zimnowojennych. Doświadczenie z Georgem musiało podpowiadać, że - nie niewinne. I podpowiadało: Radziwon pokazuje ambiwalentną postawę bohatera w latach czterdziestych i pięćdziesiątych. Sama idea pokoju wydawała się słuszna, lecz manipulacje i język wystąpień podczas międzynarodowych spotkań obrażały inteligencję tego, który uważał się za pełnoprawnego uczestnika elit europejskich. Historia ZZLP, później ZLP, wchodzenie w socrealizm, odwilż, zmierzanie ku 1968 r., potem uwiedzenie hasłami wczesnego Gierka, zdarzenia tak ważne jak "List 34" z kontrlistem "600" - historia polityczna pisarzy w PRL została w książce bardzo dobrze udokumentowana i skomentowana.

Z kolei starania o utworzenie pism literackich, wieloletnie, udane redagowanie "Twórczości", przenoszące wzory "Wiadomości Literackich" - dają wgląd w kształtowanie życia literackiego w warunkach zaostrzonej cenzury i  braku suwerenności. Iwaszkiewicz-prezes, delegat na międzynarodowe imprezy propagandowe, redaktor - musiał lawirować między oczekiwaniami środowiska literackiego, publiczności czytającej a możliwościami wyznaczanymi przez ideologów i aparat partyjny. Punkty sporne powstawały właśnie przy ocenie skuteczności i motywacji autora "Panien z Wilka".

Czy Marek Radziwon podprowadza czytelnika ku jakimś nowym odpowiedziom na pytania: kim był Iwaszkiewicz, prezes ZLP w trudnych chwilach zapadający na dyplomatyczne grypy, do ministrów piszący "drogi, kochany Panie Ministrze", blokujący antysemickie czystki w środowisku warszawskich pisarzy, wstawiający się za studentami oskarżanymi o zdradę ludowej ojczyzny, drukujący w "Twórczości" utwory emigrantów? Iwaszkiewicz - pan, sybaryta, do żołnierzy stacjonujących w Stawisku schodzący w eleganckim szlafroku? Wielbiciel zagranicznych podróży, wykluczający własną emigrację?

Książka Radziwona jest czymś o wiele więcej niż biografią polityczną pisarza stojącego w centrum politycznych dziejów XX wieku w tej części Europy. Radziwon odtwarza skrupulatnie powojenną historię literatury i pokazuje jej uwikłanie w politykę, wyjaśnia metody rozpracowywania i wywierania nacisków na środowisko. Przedstawia fakty, cytuje dokumenty z archiwów pisarskich i tych partyjno--esbeckich. Pokazuje epokę z jej przymusami, niemożliwościami, podłościami i pięknymi decyzjami indywidualnymi.

Bohaterami narracji Radziwona w różnych partiach stają się pisarze zaprzyjaźnieni lub pozostający w konflikcie z głównym bohaterem. Świetnie w książce wypadają Maria Dąbrowska i Anna Kowalska, postacie ważne w związkowej opozycji, ale też - co wynika z cytowanych fragmentów dzienników i wspomnień - pozbawione złudzeń i małych kalkulacji. Iwaszkiewicz (choć Radziwon w wielu miejscach zadaje pytania o nieujawnione, dramatyczne motywacje) nie wychodzi z tej opowieści obronną ręką.

O tyle to dziwne, że autor książki wykonał ogromną, godną podziwu pracę i postawił zasadnicze, trafne pytania. Dlaczego więc mam odczucie, że nadal nie wiem, kim był Iwaszkiewicz - oportunistycznym egoistą czy przenikliwym intelektualistą wybierającym mniejsze zło, zgodnie z doświadczeniem bogatego w polityczne przewroty życia?

Trzeba dodać, że biograf do imponującej faktografii dodaje także interpretacje tematyczne wybranych utworów. Interpretacje te niejako ilustrują kolejne etapy życia, wydobywają intencje ideowe, uspójniają światopogląd pisarza. Lekturę taką można nazwać interesowną, bo nie chodzi w niej o tekst jako taki, lecz o te jego aspekty, które pomagają opowiedzieć biografię, jednak literaturoznawca poparłby takie pragmatyczne podejście jako jedno z  wielu równorzędnych i  pełnoprawnych.

***

Dlaczego więc, oceniając wysoko pracę Radziwona, czuję niedosyt? O ile pochwalam wybór podmiotu biografii politycznej, gatunku rzadko w Polsce uprawianego (zwłaszcza w odniesieniu do pisarzy), o tyle mam wątpliwości co do zdefiniowania samej polityczności. Czytanie przez politykę jest modne, ale na ogół zbacza w rejony, w których wolałabym nie lokować literatury. Ten kontekst dodaje monografii Radziwona zasłużonej wagi. Muszę jednak zadać pytania o definicje.

Przyjmujemy dziś bowiem, zarówno w ujęciu potocznym, popularnym, jak i w dyskursach akademickich i krytycznych, że nie ma łatwej do wykreślenia granicy między tym, co prywatne, a tym, co publiczne. Iwaszkiewicz grunt światopoglądowy, wiedzę, wrażliwość wyniósł z dzieciństwa i młodości w carskiej Rosji, w kresowym domu, w rosyjskiej szkole. Monografia daje nam na ten temat wiedzę szczegółową.

Stawisko było tyleż azylem, ile instytucją - nie wiemy prawie nic o małżeństwie, miłościach, interesach, rytmie życia w tym miejscu. Oczywiście, autor odsyła nas do książek Andrzeja Zawady i Piotra Mitznera, odkrywających tajemnice życia prywatnego pisarza. To życie prywatne zresztą przyczyniło się w ostatnich latach do re-lektur dorobku Jarosława Iwaszkiewicza. Okazało się też ostatnio, iż prywatne w PRL-u było bardzo polityczne. W książce Radziwona znajdziemy wzmianki o anonimach i o notatkach esbeckich, w których profil pisarza "wzbogacano" uwagami o jego homoseksualizmie. Nie wykluczałabym, że zrozumienie motywacji w życiu publicznym, instytucjonalnym, wymagałoby uwzględnienia i tych aspektów biografii.

Iwaszkiewicz żył w "kryształowej klatce" - jego seksualność nie stanowiła tajemnicy, a mimo to był mile widziany na salonach władzy. Nie próżna, plotkarska ciekawość (łatwa gdzie indziej do zaspokojenia), lecz autentyczne pytania o funkcjonowanie systemu, w którym możliwe jest utrzymanie wysokiej pozycji przez kogoś, kto ma zarówno "niedobre" pochodzenie, "złe" zachowania, jak i "niepostępowy" gust literacki, każe mi widzieć luki w tej obszernej książce. Nawet jeśli stawiam ją na półce obok tych licznych publikacji, które mogą ukoić mój niedosyt w niemal każdej dziedzinie, bo nie chodzi o komplementarność, lecz o metodologiczną trafność decyzji o wyłączeniu z narracji nawet tych postaci, które tak czy owak "wystają" spoza kadru, jak żona pisarza czy jego kochankowie.

Właśnie, zawsze można twierdzić, że czegoś brakuje i Marek Radziwon tak kończy narrację - wyznaniem, iż mogłaby zostać poszerzona o kolejne dokumenty, komentarze, fakty. Zarzuca podejmowany kilkakrotnie trop psychologiczny (a że podejmuje i zarzuca, to chyba znaczy, że jego waga jest przemożna) - cytuje autokomentarze poświadczające wieczny głód zaszczytów, miejsca w literaturze, wdzięczności ludzkiej. Egocentryzm, mieszanka poczucia wyższości z poczuciem niższości stanowią kruszec, z którego zbudowana jest większość pisarskich dusz. To niewystarczające wyjaśnienie dla serwilizmu. Teza, iż w życiu publicznym Iwaszkiewicz składał daninę, a twórczość pozostawiał wolną od wpływów ideologii, także mnie nie zadowala. Iwaszkiewicz jest dla mnie nieznośnie wielkim pisarzem, nie tylko ze względu na to, jaki pozostawił dorobek. Nieznośnie wielkim, bo wydaje mi się, że mogę go zrozumieć, ale tylko wówczas, gdy zastosuję regułę "prywatne jest polityczne" i prześledzę wszystkie aspekty jego życia.

***

Na koniec słowo o tytule biografii: co było, albo jest nadal, katastrofą? Zatonięcie kresowej Atlantydy? Zniknięcie II Rzeczypospolitej? Dzielona ze środowiskiem hekatomba wojenna, z pogłosami o umierającym getcie, niszczonej Warszawie? Degradacja powojenna, życie w cieniu ideologii? Umieranie Stawiska, repliki dworów, w których na Kresach żyli zamożniejsi krewni? Jest jedna jeszcze katastrofa - erozja kanonu literackiego, zapoczątkowana za życia autora "Brzeziny", lecz paradoksalnie powstrzymana w latach ostatnich.

Iwaszkiewicz przeżywa renesans dzięki "Dziennikom" i nowym odczytaniom wątków biograficznych. Z dramatów, w jakie wprowadzał swoje postacie, wiek XXI wybiera nie te estetyczne i patriotyczne, lecz egzystencjalne i tożsamościowe. Wielkiego pisarza poznać po tym, że nowi czytelnicy znajdują w nim coś, co uznają za własną tradycję. Książka Marka Radziwona pracuje na rzecz powstrzymania katastrofy łatwych ocen ideologicznych, pokazując pejzaż postkatastroficzny.

Aż się wierzyć nie chce, że tyle się z niego uratowało. Marek Radziwon napisał jedną z ważniejszych książek o katastrofalnym zasięgu komunizmu, nawet jeśli nie wyjaśnił politycznych uwikłań samego Iwaszkiewicza.

Marek Radziwon "Iwaszkiewicz.

Pisarz po katastrofie", W.A.B. 2010

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2010