Pisarze po przejściach

Tołstoj, Roth i Iwaszkiewicz zostali sportretowani w trzech wydanych właśnie biografiach. Ich życie splatało się z twórczością na zupełnie różne sposoby.

09.11.2015

Czyta się kilka minut

Od lewej: Lew Tołstoj, Philip Roth, Jarosław Iwaszkiewicz / Fot. Wikkicommons
Od lewej: Lew Tołstoj, Philip Roth, Jarosław Iwaszkiewicz / Fot. Wikkicommons

W noc z 27 na 28 października 1910 r. w powiecie krapiwieńskim w guberni tulskiej wydarzyło się coś niesłychanego, coś bez precedensu nawet w miejscu tak niezwykłym jak Jasna Polana, rodowa posiadłość słynnego na cały świat pisarza i myśliciela hrabiego Lwa Nikołajewicza Tołstoja. Osiemdziesięciodwuletni hrabia nocą potajemnie uciekł z domu w nieznanym kierunku, za towarzysza mając Makowickiego, swego osobistego lekarza”.

Takim sensacyjnym akapitem otwarta zostaje biografia „Lew Tołstoj. Ucieczka z raju”. Jej autor, Pawieł Basiński, nie bez powodu zaczyna swoją książkę niejako od końca – od desperackiego czynu starego człowieka, który tym czynem gwałtownie przyspieszył swoją śmierć. Tołstoj umarł w nieco ponad tydzień od opuszczenia chyłkiem Jasnej Polany. Basiński widzi w tym nie tylko łatwy i smutny symbol, niegodny los klasyka literatury rosyjskiej i światowej, ale przede wszystkim konsekwentne dopełnienie najistotniejszych dla niego, Tołstoja, doświadczeń życiowych i postaw.

Globalny spektakl

Tołstoj uciekał od zawsze, więc to zachowanie było typową dla niego reakcją obronno-zaczepną w obliczu lęków jawiących się jako nie do przezwyciężenia lub spiętrzenia kłopotów, a po wtóre – ta ostatnia ucieczka, ostateczna wręcz, była trzecim z wielkich zdarzeń, po ślubie z Sofią Andriejewną Bers i radykalnej przemianie duchowej na przełomie lat 70. i 80. XIX w., które uformowały zarówno „nowego” Tołstoja, jak i jego legendę. O tym właśnie jest ta znakomita, wymagająca w lekturze książka. I jeszcze o tym, że na długo przed Lady Di i Amy Winehouse życie jakiejś sławnej osoby uznano za tak fascynujące i tak pokupne, że aż warte przekształcenia w publiczny spektakl relacjonowany globalnie – w szczegółach i aż po drastyczny koniec.

Basiński z wprawą i pasją prawdziwego znawcy tematu ukazuje ten niewyobrażalny zupełnie klincz emocjonalno-rodzinno-towarzyski, w którym od lat tkwił Tołstoj. O jego atencję i łaskę walczyło bowiem wielu – kilkoro spośród nich miało także ochotę na prawa do jego książek i artykułów. Tu głównymi rywalami byli żona pisarza i Władimir Czertkow, wpierw jego zagorzały uczeń, wzorowy tołstojowiec, potem ktoś na kształt supersekretarza i najbliższego przyjaciela-powiernika. Oboje wywierali na Tołstoja nieustanną presję, przekabacali go, spiskowali przeciw sobie i darzyli wzajemnie namiętną, szczerą nienawiścią.

Do tych dwóch silnych osobowości, które miały na niego realny wpływ, dodać należy liczne potomstwo Lwa i Sofii, dzielące się co i rusz na stronnictwa opowiadające się albo za Czertkowem, albo za matką. Potem chłopów z majątku wpatrzonych w swojego pana, obok nich tak zwanych „ciemnych”, czyli bezkrytycznych wyznawców Tołstoja i jego filozoficzno-społecznej doktryny, rezydujących u niego na stałe. Następnie służbę, znajomych, szpicli i nieprzebrane rzesze pielgrzymów, którzy prawie każdego dnia przybywali do Jasnej Polany, by ujrzeć swojego ukochanego, długobrodego guru i choć przez chwilę z nim poobcować. Istotnym czynnikiem potęgującym napięcie i chaos była postępująca acz nierozpoznana choroba psychiczna Sofii Tołstoj.

Również i Tołstoj nie jest tu bez winy. Basiński ukazuje go nie jako niewzruszoną skałę, ideowy i charakterologiczny monolit, ale jako człowieka – bywa że słabego, nękanego wątpliwościami i kryzysami, kogoś, kto często zmienia zdanie, miota się pośród własnych skrajnych decyzji, które potem łagodzi i sam się do nich nie stosuje. Tołstoj chce być bowiem i hrabią, i jednym z ludu, być pisarzem i tym, który pisanie porzucił, a przynajmniej nie czerpie zeń korzyści finansowych. Widzi siebie jako łagodnego prostaczka, a zarazem jest najtęższym umysłem swoich czasów, w relacjach z żoną stawia na maksymalną, ekshibicjonistyczną szczerość i zakłada dziennik za dziennikiem, by ukryć przed nią najintymniejsze myśli oraz plany. Pragnie być nikim, a jednak nawet w agonii każe zapisywać każde swoje słowo. Trudno w efekcie jednoznacznie orzec, czy Tołstoj jest ofiarą zachłannego, próżnego, skłóconego otoczenia, czy też to otoczenie ukształtowało się na jego podobieństwo.

Dawno nie miałem w ręku biografii o tak mistrzowsko poprowadzonej narracji. Dogłębna znajomość pism Tołstoja i wszelkich publikacji o nim, jak i epoki, w której tworzył – a do tego pełna kontrola nad zgromadzonym pieczołowicie ogromnym materiałem – pozwala Basińskiemu na swobodne przemieszczanie się między interesującymi go fragmentami życia wielkiego Lwa Nikołajewicza, często oddalonymi od siebie o trzy lub cztery dekady, i budowanie w ten sposób własnej, wciągającej opowieści. Co sprawia, że książkę czyta się niczym zaskakujący thriller. A jednocześnie to wciąż prawdziwa encyklopedia wiedzy o Tołstoju i Rosji Tołstoja – kraju schyłkowym, wstrząsanym już przedrewolucyjnymi drgawkami. Co niekiedy wystawia cierpliwość i uwagę czytelników na ciężką próbę, gdy Basiński na stu stronach z okładem skrupulatnie odtwarza dzieje sześciu czy siedmiu kolejnych wersji Tołstojowego testamentu, unaocznia niuanse pomiędzy byciem ekskomunikowanym a „Orzeczeniem Synodu z 20-22 lutego nr 557 z orędziem do wiernych dzieci Grecko-Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej w sprawie hrabiego Lwa Tołstoja” lub rozsupłuje najmniejsze niteczki w domowych intrygach. Nadmienić wypada, że książka ta okraszona jest kilkudziesięcioma fenomenalnymi fotografiami przedstawiającymi wszystkie dramatis personae.

Sława i zniesławienie

Z kolei „Roth wyzwolony. Pisarz i jego książki” autorstwa Claudii Roth Pierpont to rodzaj obszernej monografii twórczości Philipa Rotha (zbieżność nazwisk przypadkowa) – wzbogaconej o silny nurt narracji biograficznej. Inaczej chyba być nie mogło – nie ma bowiem dzieła Rotha bez Rotha. To pisarz, który świadomie wykorzystuje materiał autobiograficzny. Bez ustanku i na wiele sposobów fabularyzuje własne życie i do swoich książek wprowadza bliższą i dalszą rodzinę, byłe żony, kochanki i siebie samego. Oczywiście wszyscy oni pojawiają się tam na ogół pod zmienionymi personaliami i z życiem nie do końca będącym ich życiem. Mamy tutaj do czynienia z twórcą, dla którego istotniejsze jest doświadczenie osobiste, rodzinne Newark, dom, w którym się wychował i dorastał, losy przyjaciół, przebyte choroby i kryzysy, lata spędzone w Nowym Jorku, Connecticut, Anglii niż praca czystej wyobraźni.

„Roth wyzwolony” pokazuje, jak metodycznie rozwijał się Roth i jego warsztat – jak od tego, co osobiste, lokalne i bliskie, przeszedł do kwestii uniwersalnych, zaczął pisać o Ameryce i przełomowych dla niej wydarzeniach, burzliwych powojennych dekadach, zbiorowych traumach, chwilach triumfu, momentach powszechnego zwątpienia i strachu. Zarazem jednak nigdy nie wyrzekł się tego, co go ukształtowało, i ludzi, którzy mieli decydujący wpływ na jego wiedzę, charakter oraz wrażliwość. Debiutował zbiorem opowiadań, w którym nader ironicznie i przewrotnie opisał znaną sobie doskonale z dzieciństwa i wczesnej młodości społeczność żydowską, a swoją imponującą karierę zwieńczył olśniewającą kameralną „Nemezis” – powieścią o epidemii polio w Newark połowy lat 40. XX w. Pół wieku intensywnego pisania i prawie 30 książek, za sprawą których widzi się w nim dzisiaj nowego Henry’ego Jamesa, giganta na miarę XIX-wiecznych rosyjskich epików, jedno z najpierwszych piór w historii literatury amerykańskiej i światowej.

Roth swoimi książkami kontrowersje i ogromne emocje wzbudzał praktycznie zawsze. Już „Żegnaj, Kolumbie” wywołało oburzenie i gniew ważnego nowojorskiego rabina, który w liście do Ligi Przeciwko Zniesławieniu zapytywał wprost: „Co robicie, by uciszyć tego człowieka?”. Później był gigantyczny sukces obrazoburczego „Kompleksu Portnoya” – i nie mniejsze zgorszenie, jakie ta przekomiczna rzecz o maniakalnym onaniście wywołała u stróżów moralności. Rotha obwołano pornografem, degeneratem, bywał zaczepiany na nowojorskiej ulicy: „Hej, Portnoy, daj temu spokój!”.
Z czasem stał się również wrogiem feministek i krytyczek literackich o feministycznym zacięciu – zarzucały mu, że w jego książkach postacie kobiece to prawie wyłącznie potwory albo efektowne seksualne zabawki. Reputacja Rotha została wystawiona na ciężką próbę również wtedy, gdy w 1996 r. jego (druga) była żona w swojej wspomnieniowej książce zatytułowanej „Leaving a Doll’s House” sportretowała go jako egoistycznego, męskiego szowinistę, któremu z trudem przychodzi panowanie nad agresją i pogardą wobec kobiet.

Tak bogatą w treść i tropy książkę jak pięćsetstronicowego „Rotha wyzwolonego” da się z pewnością czytać na parę sposobów. Najbardziej pożyteczny i atrakcyjny jest ten, za pomocą którego można śledzić nie tyle sam rozwój sztuki Rotha, proces skądinąd interesujący, czy koleje jego bujnego życia intelektualno-emocjonalnego, co jego niezłomność i konsekwencję w pełnieniu pisarskiej posługi.
Oto mamy kogoś, kto przez ponad 50 lat, omal każdego dnia, zasiada w spartańskich warunkach przed kartką papieru i z mozołem przerabia otaczający go świat na wybitną literaturę. Zalicza seriami nieudane związki, zarówno te zalegalizowane, jak i pokątne romanse, traci rodziców, brata, przyjmuje fale krytyki, poddaje się psychoanalitycznym seansom, leczy na przewlekłą chorobę kręgosłupa, serce, depresję, wydobywa się ze stanów samobójczych. Na końcu zaś powtarza za swoim ulubieńcem, legendarnym bokserem Joe Lewisem: „Zrobiłem, co mogłem, z tym, co miałem”.
Pomimo licznych zalet, znać niestety, że książkę napisała wielbicielka Rotha; autorka bardzo rzadko zdobywa się na surowe oceny względem jego słabszych książek i dwuznacznych postaw życiowych. „Roth wyzwolony” sprawdza się jako doskonały przewodnik po twórczości, ale na prawdziwą, wnikliwą biografię tego wielkiego pisarza będziemy musieli jeszcze poczekać. Być może do 2022 r., kiedy ma się ukazać książka Blake’a Baileya – namaszczonego przez samego Rotha na jego oficjalnego biografa.

Od rzeczy do fantazji

Zdecydowanie skromniej na tle tych dwóch tytułów wypada książka Anny Król „Rzeczy. Iwaszkiewicz intymnie”, choć i ona traktuje o pisarzu wielkim; tyle że to wielkość na naszą rodzimą skalę.
Jarosław Iwaszkiewicz jest postacią zupełnie wyjątkową – barwną, dyskusyjną, wieloznaczną, emblematyczną dla paru epok w historii Polski, wymykającą się nazbyt prostym, kategorycznym ocenom. Pisarz o olbrzymim dorobku literackim – od prozy przez poezję aż po dzienniki, listy, dramaty i przekłady z paru języków – i człowiek o pogmatwanym, naznaczonym tragicznym piętnem życiu osobistym, ideowym i towarzyskim. Jakby i tego wszystkiego mało, Iwaszkiewicz był jeszcze dyplomatą II RP, a w PRL-u posłem i wieloletnim prezesem Związku Literatów Polskich. Za pomoc w ukrywaniu Żydów w trakcie okupacji został pośmiertnie odznaczony medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata – zarazem jednak dla wielu wciąż stanowi symbol obłudy i serwilizmu polskich intelektualistów. Iwaszkiewicza kochano i nienawidzono. Czyta się go i komentuje do dziś.
„Rzeczy. Iwaszkiewicz intymnie” to książka biograficzna ufundowana na kapitalnym pomyśle. Król stara się w niej przekonać, że przedmioty, których właścicielem lub użytkownikiem był Iwaszkiewicz, jak i nawiedzane przez niego miejsca to nie eksponaty do ostrożnego podziwiania i zakurzone przestrzenie muzealne, lecz portale, za pomocą których można dokonywać podróży w czasie. Będzie to między innymi szafa wypełniona ubraniami, kosmetyki z żywym dżinem na dnie flakonu, guzik, maleńkie notesy, w których Iwaszkiewicz minimalistycznie opisywał swój dzień, fotografie jego psa Tropka, czarno-biała pocztówka z Chrystusem wysłana 27 listopada 1958 r. z Rzymu do ukochanego, śmiertelnie chorego kochanka Jerzego Błeszyńskiego, łazienka w Stawisku o czterech drzwiach, pokój zwany „umieralnią” czy piękny, średniowieczny Sandomierz, w którym bywał przez lata regularnie, by odpocząć tam od zgiełku świata, pisać i myśleć. Ale „Rzeczy” to nie tylko ciąg błyskotliwych ciekawostek i historia materialnej schedy po Iwaszkiewiczu. Król w swojej książce pisze i o demonach, które nie odstępowały Iwaszkiewicza przez całe życie: śmierć najbliższych, przyjaciół i rówieśników z literackich ław, na którą musiał patrzeć długowieczny Jarosław, choroba psychiczna żony, samotność, własne choroby, narastająca wraz z wiekiem niesamodzielność i ciągłe rozchwianie charakteru, ambiwalentny stosunek do ówczesnej władzy, która zapewniała splendory, dalekie podróże i stałą wydawniczą obecność, ale w zamian wymagała jawnej czołobitności i oddania.
Niestety – „Rzeczy” to jednak po części niewykorzystana szansa na ważną książkę o Iwaszkiewiczu i dobrą książkę w ogóle. Dość nieumiarkowane korzystanie z fantazji, którą Król ubarwia biografię Iwaszkiewicza, do kompletu z rozbudowanymi partiami wizyjnymi, kiedy wyobraża sobie go dzisiaj, powoduje, że prócz bardzo naprawdę sprawnego, zajmującego pisania biograficznego mamy tutaj do czynienia z nie do końca udanymi próbami prozatorskimi. Również i domniemane dialogi wybrzmiewające między Iwaszkiewiczem a jego otoczeniem, jak i jego monologi czy myśli, których napisania podjęła się Król, wypadają nienaturalnie i sztywno. ©

Pawieł Basiński „Lew Tołstoj. Ucieczka z raju”, przeł. Jerzy Czech, Marginesy, Warszawa 2015
Claudia Roth Pierpont „Roth wyzwolony. Pisarz i jego książki”, Świat Książki, Warszawa 2015
Anna Król „Rzeczy. Iwaszkiewicz intymnie”, Oficyna Wydawnicza Wilk&Król, Warszawa 2015

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2015