Obywatel narodu idealnego

W czasie wojny ratował Żydów, walczył w AK, po 1945 r. trzy razy trafiał do więzienia. „Byłem uwrażliwiony na punkcie krzywdy” – pisał po latach jezuita Czesław Białek.

18.10.2015

Czyta się kilka minut

Ojciec Białek (na wózku inwalidzkim) podczas wizyty u misjonarzy w Zambii, 1978 r. / Fot. Archiwum Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego
Ojciec Białek (na wózku inwalidzkim) podczas wizyty u misjonarzy w Zambii, 1978 r. / Fot. Archiwum Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego

We wsi Rostkowo koło Przasnysza uroczystości milenijne – tysiąclecia chrześcijaństwa w Polsce – odbywają się 21 sierpnia 1966 r.

Rostkowo to wieś mała (dziś liczy 380 mieszkańców, wtedy pewnie niewiele więcej), ale znacząca. Tu w 1550 r. przychodzi na świat święty Stanisław Kostka. Od przełomu wieków XIX i XX wieś szczyci się wielkim neogotyckim kościołem, będącym celem pielgrzymek – w 1926 r. zostają tu sprowadzone z Rzymu relikwie Kostki, patrona dzieci i młodzieży. W sierpniu 1967 r., uroczystości 400-lecia śmierci świętego – z udziałem prymasa Wyszyńskiego i kardynała Wojtyły – ściągną do Rostkowa i Przasnysza aż 50 tys. wiernych.

Rok wcześniej jest ich mniej: dwa, może trzy tysiące. Ale dość, by zainteresować Służbę Bezpieczeństwa. A może jej uwagę ściąga osoba księdza, który mówi kazanie? W każdym razie, w tłumie staje podporucznik SB Lucjan Skarżyński. Nagrywa homilię – i tak się zaczyna.

8 października 1966 r. prokuratura wszczyna śledztwo w sprawie „wrogiego wystąpienia” kaznodziei. 11 listopada zostaje on aresztowany i trafia do więzienia w Poznaniu. Śledczy konfrontują go z zarzutami: mówił o groźbie zamykania seminariów duchownych, o utrudnieniach, jakie władze PRL czynią wiernym na uroczystościach milenijnych, wspominał też o zmuszaniu do pracy w niedzielę... Duchowny odmawia zeznań. Nie czuje się winny. Przecież mówił prawdę. Ale dla prokuratora, a potem sądu, to nie ma znaczenia. Czesław Białek, jezuita – o nim będzie mowa w tej opowieści – ma już w aktach SB zbyt obfite dossier...

Antykościelna ofensywa

W słowniku politycznym PRL stan pokoju w relacjach z religią nie figuruje. Także ustępstwa wobec Kościoła katolickiego po Październiku ʼ56 mają wymiar taktyczny: to gra na pokaz, która trwa tylko do okrzepnięcia ekipy Władysława Gomułki, nowego I sekretarza PZPR. Już od 1958 r. zaczyna się na nowo walka z Kościołem, a inspiracja idzie z Moskwy.

Za casus belli Gomułka wykorzystuje „Wielką Nowennę”: zaprojektowany przez prymasa Wyszyńskiego, długoletni program przygotowania wiernych do jubileuszu chrześcijaństwa w Polsce, przypadającego na rok 1966. Komuniści sądzą, że Wyszyński rzuca im rękawicę, i jest w tym sporo prawdy. Prymas, po odzyskaniu wolności w 1956 r. (po trzech latach izolacji), walczy o rząd dusz Polaków, wychodzi poza ramy chrześcijaństwa spod znaku zakrystii i chce wzmocnić przywiązanie wiernych do Kościoła. Władze, uzbrojone w cały arsenał państwa – aparat policyjny, sądowy, fiskalny, propagandowy – przechodzą więc do kontrofensywy.

Wojna o Milenium ma wiele epizodów. Najlepiej znamy jej największe kampanie – jak spór o list biskupów polskich do niemieckich, utrudnienia w peregrynacji kopii obrazu Czarnej Madonny po kraju, odmowa pozwolenia na przyjazd papieża Pawła VI do Polski... Ale Klio jest mniej łaskawa dla mikrohistorii – w tym dla losów ludzi, którzy samodzielnie próbowali wtedy wykrzyczeć „nie” opresji i zostali ukarani. Obchody Milenium, z lat 1956–1966/67, to wciąż historyczna terra incognita: nadal nie znamy skali represji stosowanych wtedy wobec tych, którzy okazywali wierność Kościołowi i krytykowali PRL. Jak Czesław Białek.

Memento dla niepokornych

W aktach zachował się tzw. plan śledztwa przeciwko niemu. SB zarzuca więc ojcu Białkowi, że ciągle „nadużywa” ambony „w celach wrogich Polsce Ludowej”, a w kazaniach rozpowszechnia „fałszywe i oszczercze wiadomości pod adresem władz (...), o rzekomym prześladowaniu w Polsce wiary i kościoła katolickiego”. Przy okazji plan odsłania kulisy inwigilacji. Okazuje się, że żadne kazanie jezuity z lat 1963-66 nie uszło uwadze SB.

Czego konkretnie dotyczą „wrogie” kazania? Na przykład tego, że Białek uważa, iż ma prawo oddziaływać na wiernych i nie boi się niczego, bo „mówi prawdę”. Nakłania do zawierania ślubów kościelnych, nawet, o zgrozo, członków partii komunistycznej. Zarzuca państwowym mediom kłamstwa. Krytykuje ekipę Gomułki za utrudnianie obchodów milenijnych i zmuszanie wiernych do udziału w „alternatywnych” świeckich uroczystościach Tysiąclecia Państwa Polskiego (organizowano je w latach 1960-66). I tak dalej...

Białek – odnotowuje resort – porywa się nawet na komunistyczne świętości. Jego kazania zawierają wiele „złośliwych akcentów pod adresem Związku Radzieckiego”. SB ocenia, że jezuita wykazuje „nasilenie złej woli w systematycznym nadużywaniu zasad wolności sumienia i wyznania”, i że... nie wypełnia właściwie misji zakonu (sic!). Wieczorem, 9 maja 1967 r., konwój milicyjny przywozi Białka z aresztu w Warszawie na powrót do Przasnysza. Tu, rankiem następnego dnia – wyjątkowo zimnego jak na tę porę roku – zaczyna się rozprawa. Salę zabezpiecza SB. Sąd powiatowy, któremu przewodniczy sędzia Władysław Olszewski, skazuje jezuitę na 10 miesięcy więzienia. Sędziowie podkreślają „znaczną szkodliwość społeczną” czynu i wcześniejszą karalność księdza (będzie o tym jeszcze mowa). Za „okoliczności łagodzące” uznają zaś jego zły stan zdrowia i „pozytywne sformułowania”, jakie pojawiły się w kazaniu w Rostkowie (o podnoszeniu moralności Polaków i wojnie w Wietnamie). Na sędziach nie robi wrażenia, że skazuje człowieka zasłużonego. Białek jest już wtedy odznaczony Krzyżem Walecznych, Srebrnym Krzyżem Zasługi z Mieczami (oba z nadania AK), Medalem Zwycięstwa i Wolności, Medalem za Warszawę i Odznaką Grunwaldzką.

Wkrótce potem, w lipcu 1967 r., w odwołaniu jezuita napisze: „Kiedy byłem przekonany o jakiejś krzywdzie Kościoła, miałem odwagę w jego sprawie się upomnieć. Ale to wszystko płynęło właśnie z umiłowania do swego Narodu, który w swoim idealnym wyobrażeniu pragnąłem widzieć zawsze sprawiedliwym, szlachetnym, kierującym się zasadami poszanowania prawdziwej wolności i równości obywatelskiej”. Ale pozostaje to bez echa. Białek odsiaduje cały wyrok. To memento dla innych niepokornych.

Żydzi i powstanie

Nie jest to ani pierwszy, ani najwyższy wyrok w jego życiu.

Ale zacznijmy od początku. Czesław Białek przychodzi na świat w 1920 r. w Warszawie, w rodzinie robotniczej (matka umrze, gdy jest jeszcze dzieckiem, ojca zabiją Niemcy w 1944 r.). Jako 12-latek wstępuje do małego seminarium jezuitów w Łęczycy. Odtąd czekają go schody jezuickiej edukacji: uczy się w gimnazjum zakonnym w Wilnie; w 1936 r. wstępuje do nowicjatu w Kaliszu; kształci się w pińskim seminarium. Po jego likwidacji pod okupacją sowiecką przedziera się do Warszawy, gdzie w 1940 r. potajemnie zdaje maturę. W tym samym roku wyjeżdża na tajne studia teologiczne do Nowego Sącza. „Zawsze byłem uwrażliwiony na punkcie krzywdy i niesprawiedliwości” – napisze po latach.

Podczas wojny ratuje Żydów (ilu dokładnie, nie wiemy). W sierpniu 1942 r. grozi mu rozstrzelanie za pomoc w ucieczce dwóch Żydówek z nowosądeckiego getta. Unika śmierci, ucieka do Warszawy. Z narażeniem życia pomaga więźniom obozów koncentracyjnych, uczestniczy w tajnym nauczaniu i w pracy społecznej na rzecz ofiar wojny.
Od 1943 r. studiuje teologię w Starej Wsi. W tym samym roku w Warszawie wstępuje do AK, przyjmuje pseudonim „Kordecki”. Walczy w powstaniu. „Byłem młody, narwany, szedłem pierwszy na ochotnika” – wspominał potem. Zostaje ranny w nogi. Obrażenia są tak ciężkie, że ich skutki ciągną się potem latami – z tego powodu w 1971 r. konieczna będzie amputacja nogi (łącznie przejdzie kilkanaście operacji, będzie cierpieć też na paraliż lewej ręki i cukrzycę z powikłaniami; od 1974 r. będzie poruszać się na wózku). Wtedy, w 1944 r., cudem uchodzi z pogromu dokonanego przez Niemców w Szpitalu Wolskim. Z innymi rannymi zostaje ewakuowany ze stolicy.

Po 1945 r. leczy się i pracuje społecznie w Związku Inwalidów Wojennych na Dolnym Śląsku. W 1948 r. wznawia studia na Akademii Teologicznej w Krakowie. Dwa lata później otrzymuje święcenia z rąk prymasa Wyszyńskiego. Kończy teologię i w 1951 r. zaczyna nowe studia: antropologię na uniwersytecie w Poznaniu.

Wyrok po raz pierwszy

Ojciec Białek wyjątkowo nie lubi komunistów – i nie jest bezczynny. Pomaga ukrywać się młodemu człowiekowi, którego UB ściga za posiadanie broni. W 1952 r. dostarcza członkom antykomunistycznej organizacji Wolna Młodzież pieniądze, odzież i leki. Ale już wcześniej UB podejrzewa go m.in. o szpiegostwo i śledzi.
W końcu, w czerwcu 1953 r., zostaje aresztowany, a w grudniu Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie skazuje go na siedem lat więzienia. Ale sprawa Wolnej Młodzieży to pretekst, o czym jezuita dowiaduje się od funkcjonariusza UB. W istocie dostaje wyrok także za przeszłość (tj. za AK i udział w powstaniu warszawskim). Oraz za to, że jest jezuitą; partyjna „góra” uważa ten zakon za najgroźniejszy dla PRL, a jezuitów określa mianem „dwójkarzy Watykanu” (w Polsce międzywojennej Oddział II Sztabu Generalnego był wywiadem wojskowym).

Białek siedzi w Warszawie, a potem w Rawiczu i we Wronkach; tu chleb więzienny jest wyjątkowo twardy. W 1955 r. sąd zmniejsza mu wyrok do czterech lat i ośmiu miesięcy, a potem zawiesza jego wykonanie ze względu na stan zdrowia oskarżonego. W czerwcu 1955 r. Białek wychodzi na wolność. Następnie, w maju 1956 r., prokurator – na podstawie amnestii – wydaje postanowienie o darowaniu mu reszty kary. Już na wolności jezuita występuje do Sądu Najwyższego o wznowienie postępowania. Argumentuje, że śledztwo było tendencyjne, a świadkowie zeznawali pod presją psychiczną i fizyczną. Sąd odrzuca apelację.

Zanim powstał KOR

Po październiku 1956 r. Białek, razem z poznańskimi prawnikami, inicjuje procesy rehabilitacyjne – to, być może, pierwszy w PRL przypadek takiej zorganizowanej akcji. Jesienią 1956 r. organizuje zbiórkę krwi dla ofiar antysowieckiego powstania na Węgrzech.

A przy poznańskiej Wyższej Szkole Rolniczej animuje Zrzeszenie Studentów Katolików i Studencki Komitet Pomocy dla Więźniów Politycznych, który w latach 1956-59 pomaga skazanym w procesach politycznych. Komitet Obrony Robotników, o którym czasem pisze się, że jako pierwszy w PRL rozwinął taką działalność, powstanie 20 lat później [patrz pod tekstem]

Nic dziwnego, że władze mają na księdza oko, a SB go inwigiluje. Zresztą – do końca życia.
Już w listopadzie 1959 r. Białek zostaje – razem z innymi z jego środowiska – aresztowany za pracę w Komitecie. Grozi mu 15 lat odsiadki. Po dwóch miesiącach sprawa zostaje umorzona, ale jezuita nie odzyskuje wolności. Wytoczona zostaje przeciw niemu nowa sprawa: za posiadanie antysemickiej broszury, którą znaleziono podczas rewizji w jego pokoju w domu zakonnym w Poznaniu. Jezuita – który, przypomnijmy, z narażeniem życia pomagał Żydom – twierdzi, że druk trafił do niego przypadkiem i nawet nie znał jego treści. Możliwe, iż cała rzecz jest sfingowana. Wiadomo, że ktoś rozrzucił broszury w jezuickim kościele, a jedną z nich przyniesiono Białkowi.

1 kwietnia 1960 r. poznański sąd skazuje go na osiem miesięcy więzienia. Zatwierdza to Sąd Najwyższy, lecz w związku z tym, że do wyroku jezuita odsiaduje połowę kary, wykonanie reszty z powodu złego stanu zdrowia Białka zostaje odroczone. Do czasu.

Wyrok po raz trzeci

Od kwietnia 1960 do listopada 1966 r. duchowny cieszy się więc wolnością – i znów nie traci czasu. Wreszcie może skończyć w Poznaniu antropologię. Z czasem będzie cenionym badaczem, członkiem towarzystw naukowych, autorem książek.

W pierwszej połowie lat 60. pracuje w Kaliszu. Organizuje transporty z darami dla misji w Afryce, Ameryce Południowej i Azji. Z ramienia jezuitów prowadzi w kraju działalność misyjną.

W sierpniu 1965 r. ma wypadek samochodowy. SB odnotuje, że jego przełożeni zakonni apelują, aby „w kazaniach starał się nie ubliżać władzom państwowym”.
A władze PRL nie przebaczają. W związku z kazaniem w Rostkowie o jezuicie przypomina sobie sąd w Poznaniu – i jesienią 1966 r. wzywa go do odbycia drugiej połowy kary, tej z 1960 r. Mimo fatalnego zdrowia, jezuita zostaje zakwalifikowany do grupy więźniów R-2. To znaczy, że wyrok ma odsiedzieć w więzieniu o zaostrzonym rygorze dla recydywistów.

29 listopada 1966 r. – 18 dni od aresztowania – Białek zostaje pod eskortą przewieziony z Poznania do więzienia przy Rakowieckiej w Warszawie. Na wolność nie ma co liczyć, bo 13 lutego 1967 r. prokuratura stawia mu zarzut za kazanie w Rostkowie. Ciąg dalszy znamy.

Tym razem jest więziony w Czarnem i Szczecinku. I znów nie daje się złamać.

Od Sowietów po Zambię

Jest styczeń 1968 r., gdy wychodzi na wolność. I ponownie rzuca się w wir pracy duszpasterskiej. Działa na rzecz ekumenizmu, współpracuje z Kościołem prawosławnym w Polsce, śle literaturę religijną do Związku Sowieckiego. W 1973 r. broni doktorat. Od 1977 r. wspiera powstały właśnie opozycyjny Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Rok później wizytuje placówki misyjne w Zambii – na wózku inwalidzkim. Od początku pomaga Solidarności. Po 13 grudnia 1981 r. odwiedza internowanych, udziela prześladowanym pomocy duchowej i materialnej. Zdąży zorganizować przy jezuickim kościele w Poznaniu bank darmowych lekarstw...

Schorowane ciało jednak kapituluje. Czesław Białek umiera 9 marca 1984 r., w wieku niespełna 64 lat. W jego pogrzebie uczestniczą rzesze ludzi. Telegram z kondolencjami przysyła Watykan.
Jak pamiętamy, Białek miał własne, idealne wyobrażenie narodu. Swoim życiem udowodnił, że byłby jego najlepszym obywatelem. ©

STUDENCKI KOMITET POMOCY

Wszystko zaczyna się w jezuickim domu zakonnym przy ul. Szewskiej 18 w Poznaniu: tu właśnie, podczas gorącej jesieni 1956 r., zbierają się na dyskusjach studenci i zakonnicy. Dla nich, podobnie jak dla milionów Polaków, to czas przełomu oraz rozbudzonych (i niespełnionych) nadziei – że ekipa Gomułki poprowadzi PRL ku demokratyzacji.
Grupa z Szewskiej chce działać, ma dość kłamstw i pozorów wolności. W grudniu 1956 r. na jednym z jej spotkań o. Białek omawia problem więźniów politycznych i proponuje zorganizować dla nich pomoc. Pomysł trafia na podatny grunt. Młodzi powołują Studencki Komitet Pomocy Więźniom Politycznym; dostają nawet – trwa „odwilż” – od ministerstwa sprawiedliwości zgodę na jego działalność. Od 17 grudnia 1956 r. funkcjonują w Poznaniu punkty, gdzie studenci zbierają dary rzeczowe i pieniądze dla więźniów politycznych. Na wigilię 1956 r. do wielkopolskich więzień w Rawiczu i Wronkach trafia blisko 300 paczek z darami; pomoc idzie też do innych więzień.

Mimo to Białek musi działać pod pseudonimem („Administrator”), bo władze odnoszą się coraz bardziej wrogo do jego inicjatywy. Zastraszani są też studenci z Komitetu. Ostatnia paczka zostaje wysłana do więzień 2 listopada 1957 r. Kontynuowana jest jeszcze pomoc prawna. Ale ekipa Gomułki krzepnie, odwrót od Października zachodzi na wielu polach.

W 1959 r. członkowie Komitetu zostają aresztowani. Czterech z nich zostaje skazanych na więzienie. Symbolem represji jest właśnie Białek: mimo kalectwa zakuty w kajdanki, w biały dzień jest prowadzony z więzienia przy Młyńskiej do sądu przy Marcinkowskiego.

Komitet działał krótko, nie udało mu się pomóc wszystkim więźniom. Ale akcja spotkała się z pozytywnym rezonansem i budziła sumienia. Miała głęboki sens moralny i psychologiczny, a zaangażowani w nią studenci przeszli szkołę obywatelskiego wychowania. ©
BN

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2015