Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zasada tzw. „obrotowych drzwi” ma rodowód w Ameryce. Jej nazwa wzięła się stąd, że polityk, który kończy kadencję, opuszcza przez takie drzwi siedzibę Kongresu – aby za jednym ich obrotem wrócić do budynku jako lobbysta. Dotyczy to tych, którzy właśnie przegrali wybory, oraz tych, którzy od dawna planowali przenosiny do biznesu, aby więcej zarabiać. Byli Republikanie stają się zwykle akwizytorami firm zbrojeniowych, naftowych i tytoniowych, zaś Demokraci banków i ubezpieczycieli z Wall Street.
Zwyczaj ten obecny jest także w polityce europejskiej. Ale transfer Portugalczyka Joségo Manuela Barroso z Komisji Europejskiej do banku Goldman Sachs jest mimo to precedensowy.
Śledztwo bez kary
Przypomnijmy: odczekawszy wymagane przepisami 18 miesięcy przerwy między posadą w strukturach UE a przejściem do biznesu, w lipcu 2016 r. Barroso podjął pracę w amerykańskim gigancie z Wall Street. Został jednym z dyrektorów (bez prawa do zarządzania) i doradcą ds. gładkiego „przeprowadzenia” głównych klientów banku przez Brexit.
Wcześniej obecny szef Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi oraz były komisarz ds. konkurencyjności i były włoski premier Mario Monti też pracowali u Goldmana. Ale problem z Barroso polega na tym, że jako szef Komisji podejmował decyzje w sprawie deregulacji rynku bankowości inwestycyjnej. Większość europejskich przywódców potępiła go więc za związanie się z takim bankiem.
Następca Barroso w Komisji, Jean-Claude Juncker, zarządził wewnętrzne śledztwo i powołał komisję do zbadania, czy poprzednik nie złamał prawa. Ogłoszony jesienią 2016 r. werdykt brzmiał: Barroso prawa nie złamał, choć naruszył obyczaj.
Współwinny kryzysu
Sprawa wydawała się zamknięta. Ale w kwietniu unijna rzeczniczka praw obywatelskich Emily O’Reily otworzyła własne śledztwo, uznając, że wyrok junckerowskiej komisji był z góry ustalony, by nie szkodzić wizerunkowi KE. Rzeczniczka podjęła decyzję pod wpływem wyjątkowej akcji: oburzeni urzędnicy unijni średniego i niższego szczebla zebrali 150 tys. (sic!) podpisów pod petycją, w której napisali, że czują się „zdradzeni, spoliczkowani”, i żądali niezależnego dochodzenia.
Tymczasem portugalski dziennik „Publico” ustalił niedawno, że Barroso co najmniej dwukrotnie spotkał się z prezesem Goldmana, Lloydem Blankfeinem. Ujawnił też treść maila z 30 września 2013 r., w którym ten ostatni dziękuje ówczesnemu szefowi KE za „udane i produktywne rozmowy” i dodaje, że dyrektorzy banku są zadowoleni z „owocnych spotkań”. Gazeta pisze, że Blankfein cieszył się wtedy, iż pomysły na reformę sektora bankowości inwestycyjnej – jakie on i jego ludzie przedstawili Barroso – spotkały się z zainteresowaniem. Portugalczyk tłumaczy się teraz, że musiał spotykać się z kierownictwem największych banków, by wspólnie szukać rozwiązań ówczesnego kryzysu.
– Problem z Goldmanem jest taki, że to główny szwarccharakter, współwinny nie tylko załamania się rynku w USA w 2008 r., ale też europejskiego kryzysu – mówi „Tygodnikowi” Fabio Alves Pinto, młody pracownik sektora bankowego. – Od dawna wiadomo, że to ten bank pomagał greckiemu rządowi ukrywać dane ekonomiczne w latach 2001-02. Ateny nie spełniały jednego z kryteriów konwergencji [obowiązujących kraje przyjmujące euro – red.], bo przekraczały progowe 3 proc. PKB dla deficytu i 60 proc. dla zadłużenia. Goldman Sachs pomagał Grecji w załatwieniu fikcyjnej pożyczki. Interesy z nimi są po prostu niemoralne.
Standardy eurokratów
Ale główna wątpliwość co do intencji Barroso dotyczy lobbingu, jaki bank prowadził w Brukseli i USA na rzecz jeszcze większej deregulacji. Goldman Sachs ostatnio żywiołowo broni tzw. capital markets union – unijnej inicjatywy, która oficjalnie ma na celu większą integrację i współpracę europejskich rynków, a także tańsze kredyty dla małych i średnich firm oraz brukselską pomoc w tworzeniu transgranicznych inwestycji. Ale wielu ekspertów uważa, że chodzi w niej także o umożliwienie bankom inwestycyjnym tworzenia ryzykownych instrumentów finansowych i poszerzenia pola ich nabywców.
– Wielkim sukcesem lobbingowym tego banku jest utrącenie projektu unijnego podatku od transakcji finansowych. Bank posłużył się czarnym piarem, strasząc, że biznes straci na tym 200 mld euro rocznie. Tymczasem niezależne szacunki mówiły, że wskutek nowego podatku korporacje zubożeją o 30 mld – mówi „Tygodnikowi” Bruno Lopes, historyk ekonomii z Uniwersytetu Lizbońskiego.
Portugalczycy najwyraźniej zaczęli się wstydzić, że to z winy ich byłego premiera zaczęła się dyskusja o niskich moralnych standardach eurokratów. I że może ona zostać wykorzystana przez krytyków Unii, których dziś na kontynencie i tak nie brakuje. ©