Oblicza generała

Sekretarzem obrony USA zostanie generał James Mattis, żołnierz z 45-letnim stażem. Podwładni zwali go „Wściekłym Psem”. W kwestii trwałości NATO i gwarancji USA dla Europy Wschodniej ma on jednoznaczne poglądy.

23.12.2016

Czyta się kilka minut

Generał James Mattis podczas przesłuchania w Senacie USA, lipiec 2010 r.  / Fot. REX / SHUTTERSTOCK / EAST NEWS
Generał James Mattis podczas przesłuchania w Senacie USA, lipiec 2010 r. / Fot. REX / SHUTTERSTOCK / EAST NEWS

Mówią o nim: intelektualista w mundurze. Jego prywatna biblioteka liczy ponoć siedem tysięcy książek. Dowodząc kampaniami swoich marines – żołnierzy Korpusu Piechoty Morskiej USA – miał zabierać ze sobą „Rozmyślania” Marka Aureliusza. Taki dowódca-stoik, ze sceptyczną rezerwą do świata.

Ale słów w bawełnę nie owija. Swoim ludziom mówi, że idealizowanie rzeczywistości zawsze kończy się źle. Zwykł podkreślać, że „najważniejszych 20 centymetrów w czasie bitwy znajduje się między uszami”, i każe podwładnym polegać na rozumie, zanim sięgną po broń. Chwilami zachowuje się, jakby go wymyślił Quentin Tarantino. „Bądź pełen ogłady, zawsze profesjonalny. Ale miej w zanadrzu plan, żeby wszystkich zabić” – miał powiedzieć do żołnierzy w Iraku przed spodziewanym starciem z sunnickimi rebeliantami.

„Strzelanie to zabawa”

Odpowiadał za życie dziesiątków, jeśli nie setek tysięcy ludzi – był wszak szefem United States Central Command, czyli kluczowego ośrodka decyzyjnego odpowiadającego za amerykańskie operacje militarne na Bliskim Wschodzie i w Azji Centralnej, także w Afganistanie.

Wraz ze słynącym z subtelnego języka generałem Davidem Petraeusem – twórcą skutecznej taktyki wojsk amerykańskich oraz irackich sił rządowych, która doprowadziła do znacznego uspokojenia sytuacji w kraju (było to w czasach po inwazji z 2003 r., zanim jeszcze powstało tzw. Państwo Islamskie, IS) – James Mattis napisał podręcznik o technikach operacyjnych. Reklamował go słowami: „Żeby zabić wroga, musisz czasem zabijać niewinnych”.

„W Afganistanie spotykasz mężczyzn, którzy policzkują kobiety za nienoszenie chusty. Tym ludziom nic już z prawdziwej męskości nie zostało. To naprawdę świetna zabawa móc do nich strzelać” – miał powiedzieć innym razem. Inne słynne przypisane mu słowa brzmiały: „Kiedy po raz pierwszy kogoś odstrzelisz, to jest to epizod bez znaczenia. Świat jest pełen dupków, których po prostu trzeba zlikwidować. Są myśliwi i są ofiary. Jeśli się jest wystarczająco zdyscyplinowanym, samemu się podejmuje decyzję, kto jest myśliwym, a kto ofiarą”. W armii mówili na niego: „Chaos”, „Wściekły Pies” oraz – ze względu na ascetyczny styl życia – „Wojenny Mnich”.

Jednak zdaniem Steve’a Colla – reportera i dziekana Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Columbii – generał Mattis lubi się popisywać, a tak naprawdę jest raczej owcą w wilczej skórze.

– Spędziłem z nim kilkanaście dni w 2011 r., gdy jako dziennikarz byłem akredytowany podczas jego oficjalnej wizyty w kilku krajach Afryki Północnej, Półwyspu Arabskiego i Azji Centralnej – wspomina Coll w rozmowie z „Tygodnikiem”. – Zrobił na mnie wrażenie kompetentnego dyplomaty, który potrafi przekonać do swojego zdania rozmówców bez grożenia im palcem. Zaczynała się arabska wiosna, a Mattis doskonale wyczuwał nastroje i antycypował, że rewolucje skończą się wzmocnieniem muzułmańskich radykałów. Dlatego obstawał przy dyskretnym wspieraniu reżimów.

Dziennikarz przypomina też jedną z rozmów dotyczącą nastrojów podczas narad w Białym Domu. Z całego zaplecza Baracka Obamy, włączając samego prezydenta, według generała najtrzeźwiej myślącą osobą i najbardziej przenikliwym, wyrafinowanym strategiem miała być ówczesna sekretarz stanu Hillary Clinton.

Mroźne noce w terenie

James Mattis urodził się 66 lat temu w 30-tysięcznym miasteczku Pullman w stanie Waszyngton, tuż przy granicy z Idaho. Panuje tam strukturalna bieda, dziedziczona z pokolenia na pokolenie. Prawie 40 proc. mieszkańców żyje poniżej progu ubóstwa.

Ambitny nastolatek założył, że idąc do wojska zdobędzie wykształcenie. Zaraz po maturze wstąpił zatem do United States Marine Corps – piechoty morskiej, znanej z desantów podczas zwycięskiej II wojny światowej na Pacyfiku. Służbę połączył ze studiami na Central Washington University, gdzie z wyróżnieniem skończył historię.

W Korpusie Piechoty Morskiej powoli piął się po szczeblach oficerskiej kariery, pracując jednocześnie jako wykładowca w Akademii Marynarki Wojennej. Już jako podpułkownik walczył podczas wojny w Zatoce Perskiej w 1991 r. Dowodził wtedy 1. Batalionem 7. Regimentu. Dekadę później, w Afganistanie, stał na czele całego wspomnianego pułku marines. Już jako jednogwiazdkowy generał, czyli odpowiednik polskiego generała brygady, zaimponował żołnierzom tym, że spędzał z nimi mroźne noce w terenie, chociaż większość najwyższych rangą oficerów spała w wygodnych warunkach i zakładała rano świeżo wyprasowany przez adiutanta mundur.

W listopadzie 2004 r. odgrywał kluczową rolę podczas drugiej bitwy o iracką Faludżę. Udało się wówczas wyprzeć z miasta rebeliantów i rekrutującą „ochotników” w ich szeregach Al-Kaidę. Ale potem Mattis musiał się z paru spraw tłumaczyć, m.in. z używania bomb lotniczych wypełnionych białym fosforem i napalmem. Generał wraz z innymi dowódcami stwierdził, że wojska używały tej morderczej chemii dla osiągnięcia celów psychologicznych. Biały fosfor rozpala się do temperatury 1300 stopni i płonie tak długo, dopóki ma kontakt z tlenem. Porażeni tym środkiem bojowym giną w męczarniach. Włoska telewizja RAI opublikowała reportaż z Faludży, na którym widać było zwęglone zwłoki dzieci.

Ale na przyszłym sekretarzu obrony USA ciąży przede wszystkim inna historia z Iraku. Wieczorem 19 maja 2004 r. w wiosce Mukaradib przy granicy syryjskiej dopiero co skończyły się uroczystości weselne. Osada liczy ledwie 25 domów, więc na przyjęciu zjawili się niemal wszyscy mieszkańcy. Państwo młodzi już spali w swoim namiocie, kiedy obudził ich dźwięk silnika odrzutowca.

Bombardowanie zaczęło się o trzeciej nad ranem. Pierwsze pociski spadły na budynek, gdzie bawili się jeszcze weselnicy. Przed świtem dwa helikoptery „Chinook” przywiozły zastęp żołnierzy, którzy podłożyli ładunki wybuchowe pod budynkiem. W sumie zginęło 42 cywilów. Amerykanie oświadczyli, że szykowali się do „przejęcia kryjówki wrogich bojowników”. Rozkaz wydał James Mattis. Mówił potem, że decyzję o interwencji podjął w ciągu 30 sekund. Tłumaczył się, że nic nie wskazywało na to, że tam odbywa się wesele. Film, który zdobyła agencja Associated Press, przeczy jego wersji.

Generał ministrem

W 2005 r. generał awansował na dowódcę jednostki odpowiedzialnej za szkolenie piechoty morskiej. Dwa lata później sekretarz obrony Robert Gates mianował go szefem USJFCOM – Dowództwa Sił Połączonych, które odpowiada za wspólne operacje różnych rodzajów sił zbrojnych. Kilka miesięcy później Mattis przeniósł się na jedno z kierowniczych stanowisk w Kwaterze Głównej NATO w Brukseli. Wreszcie w 2010 r. został dowódcą wspomnianego United States Central Command.

Na tym zakończyła się jego kariera w armii. Trzy lata temu odszedł do cywila. W sumie został w aksamitny sposób zwolniony, tzn. „przyjacielską perswazją” namówiony przez ludzi prezydenta Obamy do rezygnacji.

Obamie, który właśnie negocjował z Iranem umowę o rezygnacji przez ten kraj z programu nuklearnego, nie podobało się, że Mattis jest skłonny do militarnej konfrontacji z Teheranem. Od tamtego czasu weteran wojen w Afganistanie i Iraku otwarcie krytykuje odchodzącą głowę państwa i rząd za politykę w tym rejonie świata.

Emerytowany generał dostał tymczasem pracę w Theranos, firmie biotechnologicznej z Doliny Krzemowej. Objął też posadę eksperta w Hoover Institution – wpływowym konserwatywnym think tanku, który zajmuje się m.in. zbieraniem materiałów oraz zamawianiem badań na temat historii Polski.

W 2015 r. podczas pewnej konferencji Mattis wyznał, że często się nie zgadzał z pomysłami zarówno rządu Busha juniora, jak też Obamy, lecz jako żołnierz po prostu wykonywał rozkazy. „Konstytucja każe mi słuchać prezydenta i na tym koniec” – stwierdził. Ale posada sekretarza obrony, który w myśl separacji różnych rodzajów władzy sprawuje cywilną kontrolę nad armią, to już inna sprawa.

– Po pierwsze ustawa zakazuje wojskowemu, który odszedł z czynnej służby mniej niż siedem lat temu, obejmować tekę ministerialną. W drodze wyjątku Kongres może wdrożyć specjalną procedurę, wskutek której kandydat może uzyskać zgodę na objęcie stanowiska. To tyle, jeśli chodzi o przepisy – mówi „Tygodnikowi” Dante Scala, politolog z Uniwersytetu New Hampshire.

– Ale w przypadku Mattisa problem jest poważniejszy – dodaje Scala. – Od ponad 60 lat na czele Pentagonu nie stał wojskowy. Mam obawy, że generał jest za bardzo emocjonalnie związany z armią i nie ma odpowiedniego dystansu, aby zarządzać nią jako cywilny już urzędnik i jednocześnie współkreować politykę zagraniczną.

Obronimy Europę Wschodnią

Życzliwiej o sekretarzu elekcie wypowiada się Bryce Dietrich, socjolog z Uniwersytetu Iowa. – Jego osoba wydaje się w ekipie Trumpa jedynym światełkiem nadziei – twierdzi Dietrich w rozmowie z „Tygodnikiem”. – Dostrzegają to też politycy Partii Demokratycznej.

– Zdaje się, że Mattis zrobił na zwycięzcy wyborów bardzo dobre wrażenie, Trump generała po prostu polubił. A to dla prezydenta-milionera najważniejsza sprawa w doborze kadr – dodaje socjolog. – Miejmy nadzieję, że ten wszechstronnie wykształcony i oczytany człowiek będzie w stanie wyperswadować prezydentowi deklarowane przez niego izolacjonistyczne poglądy i postawi na trwałość NATO oraz strategicznych sojuszy Ameryki w zapalnych rejonach świata.

Reporter Steve Coll przypomina sobie, że Mattis ma dość etosowy, jak mówi, stosunek do Europy Wschodniej: – Jest pod wrażeniem osiągnięć demokratycznych w postsowieckiej strefie wpływów. Kiedy w drodze powrotnej z Afganistanu do Stanów zatrzymaliśmy się w Tallinie, generał bardzo kordialnie odnosił się do Estończyków. Podkreślał wyjątkową wagę ich kontyngentu wojskowego w operacji „Enduring Freedom” w Afganistanie i zobowiązał się, że jeśli będzie mieć coś do powiedzenia, to nie dopuści, aby Rosja podniosła rękę na kraje bałtyckie. Oraz że zmusi Sojusz Północnoatlantycki do ostrej reakcji, gdyby Moskwa przekroczyła granicę – wspomina Coll.

W swoim wystąpieniu przed komisją Izby Reprezentantów w 2015 r. Mattis mówił, że w tak niepewnych czasach jednym z największych zagrożeń dla bezpieczeństwa USA i świata jest cięcie kosztów na armię. Jego zdaniem bez wystarczających pieniędzy wojsko czeka marazm i chaos.
Nawiązywał tu także do wspomnianego już porozumienia z Iranem. „Powinniśmy wzmocnić naszą obecność w krajach, które stanowią przeciwwagę dla Teheranu w regionie, a w których to krajach ajatollahowie próbują siać zamęt. Przede wszystkim w Libanie, Bahrajnie, Jemenie i Arabii Saudyjskiej” – argumentował.

W kontrze do Obamy

W eseju opublikowanym kilka miesięcy temu na łamach „San Francisco Chronicle” Mattis proponował niemal kopernikański zwrot w podejściu do IS. „Jeżeli desant żołnierzy amerykańskich [tj. operacja wojsk USA na lądzie – red.] pozwoli zbudować międzynarodową koalicję przeciwko IS i pomoże zlikwidować tych terrorystów, to nasz prezydent powinien mieć wolną rękę w wysłaniu wojska, żeby ten kluczowy dla bezpieczeństwa USA cel osiągnąć” – napisał.

Tymczasem ludzie z administracji Obamy jak ognia bali się wysłania sił lądowych do Syrii, poprzestając na ograniczonym użyciu lotnictwa i dronów, na operacjach wywiadowczych, także na akcji z udziałem sił specjalnych (ich żołnierze naprowadzali z ziemi samoloty na cele). Pytanie, czy taka powściągliwość Obamy była słuszna – nawet wówczas, gdy syryjski dyktator Asad przekraczał kolejne „czerwone linie”, sięgając np. po broń chemiczną – powraca zwłaszcza dzisiaj, gdy na ekranach telewizorów cały świat może śledzić dramat mieszkańców Aleppo.

Jednego możemy być natomiast pewni. Minister Mattis, niegdysiejszy „Wściekły Pies”, na pewno weźmie pod opiekę amerykańskich weteranów. Jest co prawda w rządzie osobny minister ds. weteranów, ale za Obamy resortem tym targały skandale, a poza tym zawsze brakowało na niego pieniędzy. Odchodząca administracja nie do końca radziła sobie z problemem leczenia żołnierzy, a szczególnie już zaniedbała problem tysięcy ofiar zespołu stresu pourazowego.

James Mattis raczej o swoich towarzyszach broni nie zapomni i z opieki nad nimi może uczynić priorytet swojej misji. Na jednym z sympozjów poświęconych kwestii misji amerykańskiego żołnierza w świecie wygłosił referat i – zwracając się do weteranów – zakończył go cytatem z generała Williama Shermana, jednego ze zwycięskich dowódców Północy w wojnie secesyjnej sprzed ponad 150 lat: „Byliście dobrymi żołnierzami, wam zawdzięczamy pokój i teraz musimy zapewnić wam wszystko, żebyście się stali dobrymi obywatelami”. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zajmuje się polityką zagraniczną, głównie amerykańską oraz relacjami transatlantyckimi. Autor korespondencji i reportaży z USA.      więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 01-02/2017