Obama i Brexit

Kiedy amerykański prezydent grozi gospodarczymi konsekwencjami wystąpienia Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej, w Londynie wrze.

25.04.2016

Czyta się kilka minut

Marcin Żyła /  / Fot. Grażyna Makara
Marcin Żyła / / Fot. Grażyna Makara

Swoją pozycję finansową Wielka Brytania zawdzięcza handlowi. Pozycję w świecie – m.in. specjalnym stosunkom z USA. Kiedy zatem amerykański prezydent grozi gospodarczymi konsekwencjami wystąpienia Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej, w Londynie wrze. Tak było w minionym tygodniu: słowa Baracka Obamy o tym, że po „Brexicie” Brytyjczycy staną „na końcu kolejki” w kwestii negocjowania preferencyjnych porozumień handlowych ze Stanami, zaś cały proces może zająć nawet dekadę, komentowali na Wyspach nawet prezenterzy telewizji śniadaniowych.

Nic dziwnego: ubiegłotygodniowa wizyta prezydenta USA była dla premiera Davida Camerona, który przed zaplanowanym w tej sprawie na 23 czerwca referendum stoi na czele obozu zwolenników pozostania w Unii, wsparciem najmocniejszym z możliwych. Choć obcesowość słów Obamy może nieco drażnić Brytyjczyków, z Waszyngtonem wszyscy się tu liczą – a dla tych, którzy wahają się, jak zagłosować za dwa miesiące, mógł to być moment decydujący. Tym bardziej że np. wśród młodych (których wysoka frekwencja przy urnach zagwarantowałaby Cameronowi zwycięstwo) amerykański prezydent jest bardziej popularny niż w samych Stanach.

Tymczasem w sondażach zwolennicy Unii utrzymują około 10-procentową przewagę nad orędownikami „Brexitu”. Tym ostatnim od kilku dni już oficjalnie przewodzi kampania Vote Leave, która – w odróżnieniu od bardziej nacjonalistycznej Leave.eu (dotąd za opuszczeniem Unii lobbowały oba te obozy) – w ostatnich tygodniach kampanii skupi się właśnie na aspektach gospodarczych i strategicznych. Choć jej liderzy – m.in. wpływowy burmistrz Londynu Boris Johnson – skrytykowali Obamę za mieszanie się w wewnętrzne sprawy Zjednoczonego Królestwa, w swoim poparciu dla Camerona amerykański prezydent wydaje się zdeterminowany. Do tego stopnia, że zignorował nawet obchodzoną na Wyspach w miniony weekend 400. rocznicę śmierci Williama Szekspira – i zamiast niego zacytował w swoim przemówieniu fragment wiersza znacznie mniej znanego autora Johna Donne’a, poety epoki baroku: o tym, że „żaden człowiek [w domyśle: także Brytyjczyk] nie jest samoistną wyspą”.  ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2016