Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jedni zapewne powiedzą: bo w ten sposób położony zostaje akcent. Mamy efekt stylistycznego wzmocnienia. Nie wydaje się, że jest to jedynie zabieg retoryczny. Komentatorzy powołują się właśnie w tym kontekście na pewne talmudyczne rozważanie: „Więc dlaczego? Gdy dwie łodzie płynące wąską rzeką spotkają się i obie jednocześnie zechcą płynąć, zatoną, jeśli jedna popłynie za drugą, obie przepłyną. Podobnie jest wtedy, gdy na wąskiej górskiej drodze spotykają się dwa osły; jeśli oba jednocześnie będą się wspinały, oba mogą spaść do przepaści, ale gdy jeden będzie podążał za drugim, oba bezpiecznie pokonają drogę. A jak powinny postąpić? Jeśli jeden jest obciążony, drugi nie, to ten objuczony powinien pójść pierwszy. Jeśli jeden jest bliżej celu wędrówki, a drugi nie, to ten drugi powinien ruszyć jako pierwszy. Jeśli oba są tak samo blisko lub tak samo daleko celu, należy się dogadać między sobą”. Sprawiedliwość w tym wypadku nie wymaga trybunału. Nie potrzebuje sędziów. Jest czymś stosowanym w życiu codziennym. Na ulicy, w pracy, na ścieżkach górskich. Wymaga zasad, ale też zdrowego rozsądku, praktycznego zmysłu.
Jak kiedyś się dowiedziałem, pierwszy premier Izraela Ben Gurion zwrócił się do rabinów z pytaniem o to, jak współczesne świeckie państwo ma współżyć z religijnymi wspólnotami opartymi na innym niż laicki systemie wartości? Jeden ze znamienitszych rabinów ówczesnych odpowiedział, powołując się właśnie na ten ustęp z Talmudu. Należy wziąć pod uwagę, który z osłów jest bardziej obciążony i którego czeka dłuższa droga. Innymi słowy: państwo powinno ustąpić pierwszeństwa religii, bo ta od tysiącleci spaja Żydów. Tak było i tak też będzie w przyszłości. Nie jestem pewien, czy premier był z tej odpowiedzi zadowolony.
Ale nie to jest przecież istotne. Ważne jest pytanie, dlaczego dwa razy w jednym zdaniu pojawia się słowo „sprawiedliwość”? Jest zapewne wiele odpowiedzi, ale jedna zdaje się być, według mnie, ciekawa i inspirująca. Chodzi o dwa różne, choć nie sprzeczne rozumienia sprawiedliwości.
Jedno odnosi się do tego, co nazywamy dosłownym i surowym przestrzeganiem prawa. Drugie jest bliższe naszemu pojęciu kompromisu czy właśnie zdrowemu rozsądkowi. A zdrowego rozsądku dawnym filozofom żydowskim (począwszy od Mojżesza Majmonidesa) odmówić nie można. Wszak wychowali się w szkole Arystotelesa i na jego „Etyce nikomachejskiej”. Wiedzieli, czym są dla Greków cnota sprawiedliwości i cnota przyjaźni.
Mędrcy żydowscy mieli i mają zawsze na podorędziu właściwy cytat z Talmudu. Rabi Eliezer ben Jakow powiedział: „Słyszałem, że sąd może nawet wydać wyrok, który nie jest w pełni zgodny z literą Tory; ale tylko wtedy, gdy ich intencją nie jest lekceważenie czy omijanie Tory, ale przeciwnie, jej ochrona”. A taki wyrok, jak dobrze wiemy, wynikać może nie tyle z dosłownego traktowania każdego nakazu Tory, ale twórczego czy krytycznego jego przemyślenia i zastosowania. Nie prawo i sąd mamy czcić i ubóstwiać, ale sprawiedliwość. A ta, by zaistniała, wymaga czegoś więcej niż surowości sądu – także względu na sytuację, dobro ludzi, okoliczności. Mądry sąd wymaga – o czym pisać będę w przyszłym tygodniu – sędziów dobrze wykształconych, którym bliskie jest współczucie i sympatia dla ludzi. ©