Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Łukaszenka jest impregnowany na dialog. Szczere rozmowy z nim wymagałyby obecności białoruskiej opozycji, a poza tym nieuchronnie doprowadziłyby do końca jego rządów. Dlatego jakąkolwiek formę dialogu Łukaszenka uważa za uszczuplenie władzy. A tym różni się Białoruś od Ukrainy (a także Rosji), że władza, a nie pieniądze, jest tu dobrem najwyższym. Na Ukrainie oligarchowie, którzy stali za Leonidem Kuczmą i Wiktorem Janukowyczem, gotowi byli w 2004 r. do ustępstw politycznych, byle zachować pozycje finansowe. Trudni liczyć, by ludzie Łukaszenki zachowali się podobnie. Prawdopodobnie mają krew na rękach i los prezydenta jest ich losem. Klucz do rozwiązania problemu Łukaszenki znajduje się na Kremlu. Jest jednak za wcześnie, by entuzjazmować się zgrzytami między przywódcami obu krajów. Niedawne niewpuszczenie rosyjskich dziennikarzy na konferencję prasową nie oznacza wojny Mińska z Moskwą. Łukaszenka, by chronić władzę, odda Putinowi to, czego ten się domaga. I nie chodzi o niepodległość, lecz o tranzyt i bazy wojskowe.
Inicjatywy dialogu z Łukaszenką posłużą mu do dalszego lawirowania. Jedyna sfera, w której gotów jest współpracować, to gospodarka. Tyle że europejskie firmy są obecne na Białorusi od lat i zamiast rozmiękczać reżym, dostosowują się do jego reguł, napełniając Łukaszence kabzę. W ostatnich tygodniach nasiliły się represje wymierzone w Polaków (przesłuchania Andżeliki Borys, wydalenie polskich duchownych). To odpowiedź Łukaszenki na propozycje dialogu.