Nowy, wspaniały człowiek

Od dawna nie było tak ważnej wystawy. „Postęp i higiena” opowiada o obłąkanych próbach poprawiania całego narodu oraz usuwania z niego niepożądanych i obcych.

03.01.2015

Czyta się kilka minut

Aleksander Rodczenko, „Sportowcy na placu Czerwonym”, 1932 r. / Fot. Narodowa Galeria Sztuki Zachęta
Aleksander Rodczenko, „Sportowcy na placu Czerwonym”, 1932 r. / Fot. Narodowa Galeria Sztuki Zachęta

Anda Rottenberg przygotowała w Zachęcie wystawę o szczytnych ideach, które mogą prowadzić do rzeczy strasznych. O naukowych poszukiwaniach nowego ładu, w którym ludzkie życie miało być lepsze, co niekiedy kończyło się rządami despotów. O próbach okiełznania świata, uczynienia go bardziej racjonalnym i uporządkowanym, które mogły upodobnić go do więzienia. Jak pisze w katalogu tej wystawy Zygmunt Bauman: „Duch nowoczesny przybrał postawę ogrodnika, który przemyślnością własną, a jeśli trzeba, to i przemocą, skłania przyrodę, by się jego wizji pożyteczności, piękna i harmonii podporządkowała; a zabiega o to, otaczając troską rośliny, które do tej wizji pasują, i tępiąc chwasty, które ją psują”.

Chciano wyplenić chorobę, brud, ubóstwo. Zmienić otoczenie człowieka, ale też i jego samego. Sprawić, by był zdrowszy, silniejszy, piękniejszy. Podnieść „jakość materiału ludzkiego”. Eugenika, pojęcie wprowadzone przez Francisa Galtona, krewnego Karola Darwina, która zakładała możliwość ulepszania człowieka z pokolenia na pokolenie dzięki dziedziczeniu najlepszych cech, w pierwszych dekadach XX w. zawładnęła umysłami wielu w całej Europie i w Stanach Zjednoczonych. Idea ta łączyła w sobie bardzo różne kwestie, jak regulację urodzin, opiekę nad matką i dzieckiem, ale też – co dziś z eugeniką rzadko kojarzymy: państwo opiekuńcze, propagowanie higieny i sportu czy koncepcję miasta-ogrodu. I – co najważniejsze – była jednocześnie projektem biologicznym i politycznym.

W tym czasie doszło do medykalizacji dyskursu politycznego, teorie naukowe dostarczały pożywki dla polityków, ale też, jak pisze Marius Turda, „w imię nauki eugenicy połączyli kulturowy i genetyczny determinizm z modernistycznymi wizjami »nowego społeczeństwa« i »nowego człowieka«”. Do dziś ta koncepcja może być świetnym przykładem, w jaki sposób teorie naukowe mogą przenikać się z koncepcjami politycznymi oraz w jaki sposób nauka jest wykorzystywana przez ideologię.

Swe szczególnie ponure oblicze eugenika ukazała w Niemczech, gdzie doszło do sprzężenia idei polepszenia kondycji ludzkiej z antysemityzmem, rasizmem i mitami aryjskimi. Gdzie – zanim jeszcze do władzy doszli naziści – popularne stało się hasło „czystości organizmu narodowego” (w 1925 r. powołano Niemiecką Ligę Odrodzenia Narodowego i Dziedziczności). Jednak i w innych krajach nie oparto się pokusie ulepszania przemocą swych obywateli. To przecież wydana w 1934 r. książka „Kris i befolkningsfrågan” (Kryzys i problem populacji) Alvy i Gunnara Myrdalów, przyszłych laureatów Nagrody Nobla, dała teoretyczne podstawy pod program przymusowej sterylizacji osób „nieprzydatnych społecznie” w Szwecji i innych krajach (ofiarami tego programu – prowadzonego w Szwecji do 1975 r. – padło 63 tys. osób). Ale też częścią projektu Myrdalów było – wprowadzone w życie – hasło budowy miliona mieszkań dla robotników.


Cienka granica

W sali otwierającej wystawę w Zachęcie można zobaczyć dwa filmy z okresu przedwojennego. Jednym jest „Nowe mieszkanie” (1930) Hansa Richtera, wybitnego awangardzisty.

Artysta pokazywał nowoczesne rozwiązania w mieszkalnictwie. To film użytkowy – świetny – służący propagowaniu nowego budownictwa, racjonalnego i zdrowego. Użytkowy, a także propagandowy charakter ma również pokazywana w Zachęcie jedynie we fragmentach „Olimpiada” (1936) Leni Riefenstahl, dokumentalna relacja z berlińskich Igrzysk Olimpijskich. Ten film, uznawany przez niektórych za jedno z arcydzieł XX w., może fascynować estetyką pojedynczych kadrów, precyzją i uporządkowaniem. Riefenstahl niemalże do perfekcji opanowała ukazywanie piękna ludzkiego ciała – doskonałego oczywiście. Wykorzystała tę umiejętność, tworząc być może najlepsze dzieło nie tylko hitlerowskiej propagandy.

Nie mniej doskonali są sportowcy sfotografowani w 1932 r. przez Aleksandra Rodczenkę. Ubrani jedynie w białe spodenki maszerują przez plac Czerwony w Moskwie. Karni, ustawieni w równe rzędy, zdają się być ucieleśnieniem sowieckiego państwa. Obok znalazło się inne zdjęcie Rodczenki – pokazujące więźniów, w tym ofiar rozkułaczania, budujących Kanał Białomorsko-Bałtycki.

Ważne jest dokonane w Zachęcie zestawienie obu totalitaryzmów: III Rzeszy i ZSRR. Paralelnych procesów zachodzących w obu dyktaturach, podobieństw, o których niektórzy nadal nie chcą pamiętać. Oraz pokazanie wynaturzeń, do których dochodziło w innych państwach. Bowiem, jak zauważa polska badaczka Magdalena Gawin, problemem „nie jest to, że ruchy eugeniczne istniały w każdym kraju europejskim, i na kontynentach obu Ameryk, ale raczej sytuacja, jaka się wytworzyła po II wojnie światowej, kiedy udawano, że tego problemu u nas – tj. w krajach demokratycznych nie było”.

Nie chodzi jednak o potępianie całej nowoczesności. Eugenika była próbą odpowiedzi na realne wyzwania swojego czasu: przeludnienie, fatalne warunki mieszkaniowe, epidemie. Problemem stała się część zaproponowanych rozwiązań. O nich trzeba dyskutować, podobnie jak o „nieskorości rozliczeń własnych szaleństw”, używając określenia Gawin. Jednak, jak trzeźwo zauważa szefująca Zachęcie Hanna Wróblewska: „Zajmując się »postępem« i »higieną«, musimy uważać (...), żeby w rewizji tych pojęć nie przekroczyć cienkiej granicy, za którą nasz ironiczny dystans do nich stanie się zbiorem przesądów”. Zaś – można dodać – rozprawa z nowoczesnością może stać się częścią aktualnej wojny ideologicznej.


Racjonalne uzasadnienia

Wystawa skupia się na owym „tępieniu chwastów”. Obłąkanych próbach wprowadzania czystości, ładu i racjonalności. Poprawiania nie tylko jednostki, ale całego narodu, oraz usuwania z niego niepożądanych, „obcych”. Wśród kilku płócien Luca Tuymansa pokazanych w Zachęcie znalazła się „Łazienka” (1996). Ten duży obraz, cały utrzymany w odcieniach bieli i szarości, przedstawia czyste, wręcz sterylne pomieszczenie. Niewinne, zwyczajne z pozoru. Tymczasem Tuymans namalował salę do obdzierania ze skóry ciał ofiar obozu w Buchenwaldzie. Naprzeciwko zawieszono „Herr Heyde” (2001) Gerharda Richtera, portret niemieckiego psychiatry i jednego z architektów akcji T4, czyli „eliminacji życia niewartego życia”, w której zginęły dziesiątki tysięcy osób chorych i niepełnosprawnych, w tym ciotka Richtera, 28-letnia Marianne Schönfelder. Z kolei w Sali Matejkowskiej Mirosław Bałka postawił wielki prostopadłościan. Zajmuje on znaczną część pomieszczenia. Dominuje. Możemy do niego wejść tylko z jednej strony. Idziemy długim, pustym korytarzem. Tytuł pracy – „233906250 cc” – to pojemność silnika spalinowego. Wytwarzana przez niego mieszanka gazów była używana przez nazistów w obozach zagłady.

Wszystkie te prace łączy podkreślanie wykorzystania przez nazistów nauki i zdobyczy przemysłu. To one z jednej strony podpowiadały im argumentację, a z drugiej umożliwiały zbrodnie na tak wielką skalę. Mogą zdumiewać „racjonalne” uzasadnienia, po jakie sięgano wówczas, tłumacząc podejmowane działania (w raporcie dotyczącym akcji T4 jego autorzy szczegółowo wyliczyli korzyści z eliminacji „niepotrzebnych”, m.in. ile – w perspektywie dekady – uda się zaoszczędzić jarzyn i jaj!). Nauka dostarczała także narzędzi do identyfikacji owych „chwastów”, napiętnowania „innych”.

Przydatna okazała się tu fizjonomika. Znacznie starsza od eugeniki, bo zajmowali się nią starożytni, z Arystotelesem na czele, potem przyszły dociekania Johanna Caspara Lavatera, wreszcie Cesare Lombroso badał – także na przykładzie wyglądu – skłonności do popełniania określonych przestępstw. Przeświadczenie, że cechy charakterystyczne twarzy decydują u człowieka o jego przynależności do określonej grupy, doprowadziło z czasem do przekonania o stałych cechach – w tym zbrodniczych – zapisanych w fizjonomii całych narodów czy grup. To stało się zresztą obsesją nazistów.

Na wystawie znalazła się reprodukcja jednej z akwareli wykonanych w Auschwitz przez więźniarkę Dinę Gottliebovą-Babbitt, która na polecenie Josefa Mengelego portretowała Romów wykorzystywanych do jego pseudonaukowych eksperymentów (z niejasnych powodów Muzeum Auschwitz-Birkenau ostatecznie nie zgodziło się na wypożyczenie oryginału). Te odrębności, różnice mogły być niewielkie, a mieć decydujące znaczenie. „Oczy niebieskie” (2009) Krystyny Piotrowskiej to dwa zdjęcia matki artystki. Na jednym ma oczy niebieskie, na drugim zaś czarne. To ich kolor mógł podczas wojny chronić lub narażać na niebezpieczeństwo.

W Zachęcie przywołano nazistowskie badania nad bliźniakami oraz nakręcony w 1941 r. w Steinsdorf (na Śląsku Opolskim) film pokazujący publiczne wymierzenie kar dwóm nastolatkom: polskiej robotnicy przymusowej Broni oraz Niemcowi Gerhardowi. Oskarżonym o „zhańbienie rasy” (zakazywano kontaktów intymnych z nie-Aryjczykami) obcięto włosy, zawieszono na szyi obraźliwe tablice i przegnano przez wieś. Nieopodal znalazły się zdjęcia Roberta Capy zrobione w Chartres w 1944 r., tuż po wyzwoleniu. Pokazują one karanie kolaborantów. „Po pierwsze, są nieszczęśnice pędzone przez tłumy, którym goli się głowy za zadawanie się z Niemcami. Po drugie, są porządne kobiety, które nigdy nie spały z Niemcem i oklaskiwały strzyżenie z akuratną dozą wesołości i zadowolonego wzburzenia” – pisał Jack Belden w tekście towarzyszącym fotografiom Capy opublikowanym na łamach „Life”. Właśnie te zdjęcia pokazują najtrudniejszą chyba sytuację, w której nie tylko świadek, ale nawet ofiara staje się katem.


Eugenika – ciąg dalszy nastąpi

Najważniejsze na tej wystawie nie jest jednak przywoływanie zbrodni z przeszłości, lecz przypominanie o obecnych niebezpieczeństwach, o tym, co robimy z własnym ciałem, ale też jak dokonujemy podziału na „swoich” i na „obcych”, jakie są mechanizmy wykluczania. Wreszcie o aktualności „retoryki czystości”. „Universal Penis Expander” (1995) Zbigniewa Libery w skrajny, karykaturalny sposób pokazuje próby ulepszania własnego ciała. Jedną ze ścian Zachęty pokryły zdjęcia Santiago Sierry. „146 kobiet” (2005) to seria czarno-białych portretów owdowiałych indyjskich kobiet. Zdjęcia zrobiono od tyłu. Nie widzimy ich twarzy, bo zostały pozbawione praw, stały się „niewidzialne”. Według zwyczaju nie mogą ponownie wychodzić za mąż, zatem często przenoszą się do vindrabanu, gdzie egzystują w nędzy, na marginesie społeczeństwa. Z kolei Marina Napruszkina stworzyła niezwykłą „Bibliotekę uchodźców” (2013–2014), w której przedstawia starania o uzyskanie przez uchodźców zgody na pobyt. Ich własne przeżycia, często intymne historie, są brutalnie zderzone z prawnymi procedurami.

Wiele pomysłów eugeników z początku XX w. dziś budzi grozę, inne zdają się osobliwymi dziwactwami. Można sądzić, że to zamknięta przeszłość. Z higieną i postępem często łączyło się odczłowieczanie innych – Żydów, Romów, Słowian, kobiet, homoseksualistów. Dziś ten „inny” wydaje się nawet hołubiony. Tylko czy to nie pozór? Czy porzucono pomysł, że to „my” reprezentujemy człowieczeństwo, a „oni”, inni, ludźmi już nie są? Potrzebujemy tych, „przeciwko którym możemy się zjednoczyć, żeby pokazać, gdzie jest granica między tym, co prawdziwie ludzkie, i tym, co zwierzęce” – przypomina wybitna amerykańska filozofka Martha C. Nussbaum, zastanawiając się nad problemem wstrętu i wykluczenia. „Jeśli te na poły zwierzęta staną między nami i naszą zwierzęcością, znajdziemy się o krok dalej od zwierzęcia w nas”. Czy nie słyszymy, także w Polsce, wypowiedzi, w tym polityków i dziennikarzy, którzy „odczłowieczają” swoich przeciwników i całe grupy obywateli? Nie mówią o „brudzie”, „nieczystości”?

Nadal aktualne też jest pytanie o stworzenie doskonalszego człowieka. Zwłaszcza w dobie genetyki, klonowania i sztucznego zapłodnienia. Gdzie są granice ludzkiej ingerencji i kto może je wyznaczać? Naukowcy? James Watson, genetyk i biochemik, współodkrywca struktury DNA i laureat Nagrody Nobla, okazał się zwykłym rasistą i homofobem. Nie tylko uważał, że może dzielić ludzi na lepszych i gorszych, ale niektórym chciał odmawiać prawa do życia. Odpowiedzią na te i inne wybryki nie może być jednak ucieczka od nauki, lecz czujność, nieufność wobec tych, którzy chcą zbyt łatwo „poprawiać” świat, oraz pamięć o błędach popełnianych w przeszłości. I o ofiarach.


POSTĘP I HIGIENA, Warszawa, Narodowa Galeria Sztuki Zachęta, wystawa czynna do 15 lutego 2015, kuratorka Anda Rottenberg.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru TP 02/2015