Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ale nawet niepełna ekspozycja w otwartym właśnie Musée des civilisations noires (dosł. Muzeum Czarnych Cywilizacji) w Dakarze, stolicy Senegalu, robi wrażenie: na 14 tys. metrów powierzchni zaprezentowano historię i kulturę Afryki – od narodzin gatunku ludzkiego po sztukę współczesną. Twórcy muzeum zapowiadają, że będzie ono „laboratorium pomagającym kształtować tożsamość kontynentu”, w deklaracji programowej czytamy zaś, że przyniesie „polityczną, kulturalną, artystyczną i gospodarczą odpowiedź Afryki na technologiczną i kulturalną dewaluację czarnych cywilizacji”.
Pół wieku zajęła więc realizacja pomysłu Léopolda Senghora, pierwszego prezydenta Senegalu i współtwórcy ruchu négritude (czyli „murzyńskości” – prądu afirmującego historię i cywilizację czarnoskórych), który o muzeum wspominał już w 1966 r. Dziś négritude przeżywa odrodzenie: Afryka coraz głośniej domaga się zwrotu zagrabionych przez Francuzów, Brytyjczyków czy Belgów dzieł sztuki. „Jesteśmy gotowi rozmawiać z Francuzami – mówi dyplomatycznie minister kultury Senegalu. Lecz dodaje: „Ale jeśli znajdą u siebie 10 tys. [naszych] obiektów, zażądamy zwrotu 10 tysięcy”. Co ciekawe, muzeum w Dakarze w całości sfinansowały Chiny i trudno w tym nie dostrzec prztyczka w nos wymierzonego Zachodowi – Pekin zainwestował już na całym kontynencie miliardy dolarów i teraz ma ambicję wpływania na pamięć symboliczną Afrykanów. Podobne do dakarskiego muzeum powstaje jeszcze w Benin City (Nigeria) – trafią tu obiekty wywiezione podczas brytyjskiej ekspedycji karnej w 1897 r., znajdujące się dziś w muzeach w Londynie, Wiedniu i Berlinie. ©℗
Czytaj także: Dług założycielski - Achille Mbembe w rozmowie z Olgą Stanisławską