Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zapowiedziało w nim udział przeszło 1200 osób, dwie trzecie z nich to świeccy. Będzie też kilkunastu biskupów – wśród nich abp Rino Fisichella, przewodniczący Papieskiej Rady ds. krzewienia Nowej Ewangelizacji.
Najczęściej zadawane mi ostatnio pytanie brzmiało: po co? Jaki cel ma organizowanie takiego kongresu w Polsce? Czy u nas jest w ogóle „potrzeba” ewangelizacji? A potem z reguły pytający sam odpowiadał: „No tak! W Polsce spadają wszystkie wskaźniki: liczba praktykujących, liczba powołań (kapłańskich i zakonnych), liczba podzielających nauczanie Kościoła w kwestiach etycznych itd.”; słowem: „mamy kryzys – potrzebujemy ewangelizacji!”.
Sam tymczasem odpowiedziałbym: i tak, i nie. Pragnienie ewangelizacji nie rodzi się z rozeznania kryzysu; nie jest gorączkową strategią doraźnie obliczoną na to, aby przetrwać, uratować Kościół, który nagle zaczął tracić „wpływy” w społeczeństwie. „Kościół nie idzie drogą nowej ewangelizacji sprowokowany do tego silnie obecnym sekularyzmem – stwierdza abp Fisichella w swoim kongresowym wystąpieniu – ale nade wszystko dlatego, że chce być posłuszny i wierny słowu Pana Jezusa, który nakazał mu iść na cały świat i głosić Jego Ewangelię wszelkiemu stworzeniu (Mk 16, 15)”. A więc chcemy głosić Jezusa Chrystusa Zmartwychwstałego nie dlatego, że świat jest niewierzący, ale dlatego, że my jesteśmy wierzący. Nasza wiara nie pozwala nam milczeć! Jest doświadczeniem, którego nie chcemy – i nie możemy (!) – zatrzymać dla siebie i w sobie. „Nie możemy nie mówić tego, cośmy widzieli i słyszeli!” – odpowiedzieli Piotr i Jan przepytującemu ich sanhedrynowi (Dz 4, 20). Owo „nie możemy” jest streszczeniem wewnętrznego imperatywu, a nie tylko wyrazem mobilizacji wobec opresji zewnętrznych okoliczności.
Kościół jest posłany do świata z Ewangelią w każdym czasie i w każdych okolicznościach. Winien ją głosić zawsze. Nie tylko skonfrontowany z kryzysem i wrogością, ale także wtedy, gdy jego „wpływom” (pozornie) nic nie zagraża. Kiedy nie odnajdujemy w sobie motywów ewangelizacji, pytajmy z troską o stan wiary – nie świata, lecz naszej wiary!