Nosacze a sprawa polska

Groteskowy wygląd uczynił z tych małp najpopularniejszych bohaterów memów o nas samych. A co wiemy o ich pozawirtualnym życiu?

14.01.2019

Czyta się kilka minut

Samiec nosacza sundajskiego (Nasalis larvatus) / EAST NEWS
Samiec nosacza sundajskiego (Nasalis larvatus) / EAST NEWS

Nie udało mi się w naukowych źródłach potwierdzić powszechnego w Polsce przekonania, że samce nosaczy noszą imię Janusz, a ich małżonki – Grażyna lub Halina. Żaden eksperyment nie zasugerował, że te małpy odczuwają schaden­freude, gdy coś przykrego spotka ich sąsiada. Pogłoski o ich genetycznych skłonnościach do nieudolnego oszczędzania też wydają się przesadzone.

Ale może to kwestia braku odpowiednich badań. W czasopismach naukowych nosacze goszczą nieporównywalnie rzadziej niż na stronach z memami. Nikt nie testował sprawności ich umysłów przed lustrem ani w laboratorium, nawet nie próbował rozszyfrować znaczeń ich wokalizacji w eksperymentach nagraniowych. Większość wiedzy, którą posiadamy o nosaczach, dotyczy ich zwyczajów, czyhających na nie zagrożeń i organizacji życia społecznego. Ta wiedza składa się na dość ponury obraz nosaczowej codzienności.

Skazane na wymarcie

Nosacze to gatunek endemiczny, na wolności żyją wyłącznie na Borneo. Najchętniej zajmują podmokłe tereny – namorzyny, bagienne lasy torfowe i lasy łęgowe. W takich warunkach trudno je obserwować – często wymaga to wykorzystania łodzi. Preferują nizinne tereny niedaleko wybrzeża, z rzadka można je spotkać w głębi lądu, w pobliżu rzek. Ze względu na dramatyczny spadek powierzchni ich siedlisk (o kilka procent rocznie), pojawiają się także w sąsiedztwie ludzkich osad i plantacji palm czy kauczuku.

W Czerwonej Księdze Gatunków Zagrożonych, publikowanej przez Międzynarodową Unię Ochrony Przyrody (IUCN), nosacze posiadają status „zagrożonych wyginięciem”. Autorzy wpisu do księgi opierają się jednak na mocno przestarzałych danych – z 2008 r. Według nich w ciągu czterech pokoleń (ok. 40 lat) populacja nosaczy zmalała o ponad połowę. Obecna sytuacja tych małp może być bardziej dramatyczna. W 1997 r. liczebność nosaczy oszacowano na 114 tys. osobników. W 2004 r. było to już zaledwie 15 tys. osobników. Mimo podjętych wysiłków na rzecz ich ratowania obecnie na wolności mogło zostać przy życiu poniżej 10 tys. nosaczy – być może zaledwie kilka tysięcy.

Największym zagrożeniem jest dla nich deforestacja – wywołana pożarami lub działalnością człowieka. Nosacze są raczej wybrednymi małpami i niełatwo adaptują się do nowego środowiska. Z tego powodu hodowanie ich w ogrodach zoologicznych to karkołomne przedsięwzięcie. Osobnym i narastającym w wyniku utraty siedlisk wyzwaniem jest drapieżnictwo (mniejszy areał oznacza większą trudność w ukryciu się przed niebezpieczeństwem). Nosacze padają łupem krokodyli, waranów leśnych (kilkumetrowych jaszczurek), drapieżnych ssaków (pantery sundajskiej) albo węży. Populacje, które żyją w pobliżu ludzkich osad i plantacji, mimo gwarantujących im ochronę przepisów bywają traktowane jako szkodniki i tępione.

Dawniej na nie polowano: dla mięsa, dla zdobycia przynęty w polowaniach na warany (i ich cenną skórę), a nawet dla pozyskania gromadzących się w ich jelitach skamieniałych resztek pokarmu – tzw. bezoaru, wykorzystywanego w tradycyjnej medycynie chińskiej.

W niewoli dożywają 25 lat. Nie wiemy, ile przeciętnie przeżywają w warunkach naturalnych.

Harem albo wojsko

Stada nosaczy, liczące od kilku do ponad dwudziestu osobników, mogą przybierać dwojaką strukturę społeczną. Podstawowa nosacza rodzina składa się z jednego samca i większego bądź mniejszego haremu samic (zwykle około pięciu, ale czasami nawet ośmiu czy dziewięciu) – oraz gromadki młodych. Kilka takich haremów może łączyć się w większe stada. Choć niektórzy badacze przyjmują, że u nosaczy rodzi się nieco więcej samic niż samców (co miałoby sens z ewolucyjnego punktu widzenia – „inwestycja” w córkę z większym prawdopodobieństwem „zwróci się” w postaci wnuków), ich organizacja życia społecznego sprawia, że wiele samców nie może założyć własnego haremu. Te (przynajmniej chwilowo) reprodukcyjnie wykluczone samce łączą się w niezbyt trwałe, zhierarchizowane, jedno­płciowe grupy – ciągle zasilane przez podrostków, opuszczających rodzinne stada.

Również dojrzewające płciowo (w wieku około 5 lat) samice porzucają rodzinny harem, co pozwala uniknąć chowu wsobnego. Zaobserwowano także międzyharemowe transfery dorosłych samic, choć samce starają się pilnować swoich żon. Nie każda niezadowolona z partnera samica skłonna jest narażać się na jego gniew ze względu na panujący w tym gatunku dymorfizm płciowy. Samce osiągają wagę nawet 20-25 kilogramów; samice są dwukrotnie lżejsze.

Nie jest jasne, czy należące do jednego haremu samice tworzą jakąś hierarchię – w literaturze pojawiają się na ten temat sprzeczne doniesienia. Samce alfa – przywódcy haremów – pełnią rolę mediatorów i policjantów. Gdy dochodzi do napięć pomiędzy dorosłymi samicami albo samicami i młodzieżą, samce starają się przywrócić porządek. Albo robią to dobrze, albo nie mają zbyt wiele pracy, ponieważ agresja wewnątrzgrupowa u nosaczy wydaje się utrzymywać na niskim poziomie. Ostrzejsza może być rywalizacja między samcami. W jednej publikacji znaleźć można opis przejęcia haremu przez intruza, okupiony śmiercią byłego samca alfa, czemu towarzyszyło dzieciobójstwo. Triumfator po kilku dniach od pozbycia się rywala zaatakował jedną z jego byłych partnerek i jej niemowlę. Matka i inne samice z tej samej grupy próbowały powstrzymać napastnika, ale zareagowały za późno – wystarczyły dwa ugryzienia w szyję i twarz; cały dramat rozegrał się w ciągu kilku sekund. Kilka dni później samice z przejętego haremu, w tym matka zabitego dziecka, podporządkowały się nowemu liderowi i zaczęły z nim kopulować.

Nosacze nie są terytorialnymi małpami – zdarza się, że dwie różne grupy zajmują dokładnie ten sam areał. Większość dnia oraz noce spędzają na drzewach. W ciągu doby podróżują w poszukiwaniu pokarmu od 500 do 2000 metrów (w zależności od zasobności środowiska). Zjadają bogate w minerały rośliny wodne oraz liście, rzadziej owoce, nasiona i kwiaty, a szczyt ich ucztowania przypada między godziną 15 i 17. Krótko potem wskakują na drzewo, najlepiej wysokie, o rozłożystych gałęziach i rosnące blisko wody, i zasypiają, by we śnie strawić spożyte rośliny, które muszą ulec fermentacji w ich przewodzie pokarmowym. Bliskość wody pomaga w ochronie przed wspinającymi się na drzewa drapieżnikami. Nosacze dobrze pływają, potrafią nawet nurkować i wstrzymywać oddech przez kilkanaście minut – więc w kryzysowej sytuacji mogą ratować się ucieczką na drugi brzeg rzeki.

Nosy nie kłamią

Nosacze należą do podrodziny gerez, której inni przedstawiciele występują w różnych regionach Azji i Afryki. Linie ewolucyjne prowadzące do gerez oraz ludzi rozdzieliły się jakieś 25 mln lat temu. Niewiele wiemy o dalszych ewolucyjnych losach nosaczy i ich najmłodszych przodkach. Niektórzy badacze uznawali nosacze za prymitywne małpy, ze względu na wiele cech fizycznych oraz niespotykaną u innych rodzajów gerez liczbę chromosomów (24 pary), ale w ostatnim czasie takie interpretacje zostały zakwestionowane.

Swoją cechę rozpoznawczą – olbrzymie nosy – samce nosaczów zawdzięczają presji doboru płciowego lub wewnątrz­płciowej rywalizacji. Hiroki Koda i współpracownicy w analizie opublikowanej w ubiegłym roku na łamach „Science Adavances” wykazali szereg ciekawych korelacji: pomiędzy długością nosów, rozmiarami ciała, wielkością jąder i liczebnością partnerek. Ponadto zauważyli, że większe nosy wpływają na brzmienie wokalizacji – a więc nosacze potencjalnie mogą ocenić długość nosa innych osobników na podstawie nie tylko wzroku, ale i słuchu, co zapewne przydaje się w leśnym środowisku.

Istnienie wspomnianych korelacji oznacza, że długie nosy są, jak mawiają ewolucjoniści, uczciwymi sygnałami jakości genetycznej ich posiadacza. Samice mogą lgnąć do samców o dłuższych nosach, ponieważ gwarantują lepsze geny (co oznacza potencjalnie większy pożytek z partnera, a także bardziej atrakcyjnych synów – o dłuższych nosach, preferowanych przez inne samice). Z drugiej strony, wielkie nosy mogą sygnalizować innym samcom, że oto trafili na niebezpiecznego rywala – takiego, któremu lepiej zejść z drogi, zamiast ryzykować, że spuści im lanie.

Zatem to, co dla samców nosaczy powinno być powodem do dumy, dla internautów stało się największym czynnikiem memotwórczym. Ale dobrze, że mamy przynajmniej te memy. To wkrótce może być jedyne, co nam po nosaczach pozostanie. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i kognitywista z Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych oraz redaktor działu Nauka „Tygodnika”, zainteresowany dwiema najbardziej niezwykłymi cechami ludzkiej natury: językiem i moralnością (również ich neuronalnym podłożem i ewolucją). Lubi się… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 3/2019