Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Po wydaniu debiutanckiej płyty “Come Away With Me", sprzedanej w nakładzie ponad 10 milionów egzemplarzy, wokalistkę nie tylko obsypano prestiżowymi nagrodami amerykańskiego przemysłu muzycznego, lecz także obwołano nadzieją muzyki powstającej w żyznej delcie Jazzu i Bluesa. “Feels Like Home" w dużym stopniu podsyca te nadzieje, tym razem mamy jednak do czynienia znacznie bardziej z folkiem i country, czego dowodem chociażby “Creepin’ in" nagrane z gościnnym udziałem Dolly Parton, będącej żywą ikoną muzyki spod znaku siodła i kolta. Jak na mój nie-teksański gust, trochę za dużo tu country, grania “od Sasa do lassa", zbyt wiele muzycznego rozkołysania, zbyt wiele piosenek podobnych emocjonalnie i obcych mentalnie.
Chciałoby się lepiej napisać o tej płycie... Jest tu wszak sporo interesujących dźwięków, świetnych piosenek, jak chociażby “Surprise", “Toes" czy “The Prettiest Thing", jest całe to charakterystyczne “jonesowskie" granie, bliskie, dzięki realizacji studyjnej nastawione na intymny kontakt z odbiorcą, gdzie wokalistka szepcze nam do ucha, solista nonszalancko atakuje struny gitary, a bębniarz od niechcenia czochra miotełkami membranę werbla - cóż z tego jednak, skoro jeśli nie wszystko, to sporo “już było".
I choć zatem “Feels Like Home" znajdzie miliony nabywców nie tylko na południu USA, pozwolę sobie pozostać przy “Come Away With Me", gdyż najnowsze, “domowe" wcielenie wokalistki niebezpiecznie zmierza w moim odczuciu nie tyle na południe, co w kierunku muzyczki puszczanej w windach, supermarketach i poczekalniach dentystycznych...