Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Najprościej jest usprawiedliwić nierówne dochody nierównym wkładem pracy. Płaca za pracę - to hasło wielu ruchów społecznych w przeszłości. Wszelako nawet to najprostsze wyjaśnienie nierówności materialnej w gruncie rzeczy nie jest proste. Jak dokładnie wyceniać pracę, jak się ma ciężka praca górnika do wcale nielekkiej pracy informatyka? Dostrzegając te kłopoty radykalni (lub utopijni) myśliciele socjalistyczni proponowali albo równą płacę dla wszystkich, albo zniesienie prywatnej i wprowadzenie wspólnej własności. To jednak nie mogło się było udać, a próby, jakie w tym kierunku podejmowano, prowadziły tylko do nieszczęść.
Ponieważ niektóre typy własności budzą szczególne społeczne oburzenie albo wydają się najbardziej nieusprawiedliwione, w wielu krajach wprowadzono podatkowe ograniczenia mające na celu zmniejszenie tego rodzaju własności. Wciąż jednak budzi to protesty. Jeden z pomysłów polega na nawet bardzo wysokim opodatkowaniu, i to progresywnym, własności odziedziczonej (tak jest np. w Wielkiej Brytanii). Wynika to z przekonania, że własność należy się tylko temu, kto ją wypracował (ślad myślenia socjalistycznego!). Drugi pomysł polega na wysokim (nawet do 80 proc.) opodatkowaniu własności “przypadkowej", np. ropy, która trysnęła na moim polu. Dlaczego miałbym zbić wielki majątek dzięki przypadkowi, bez inwestycji (nawet w gry losowe musimy choćby odrobinę włożyć)?
Jakiekolwiek jednak wprowadzamy ograniczenia, nie zmienimy faktu, że są biedni i bogaci, oraz że biedni zawsze będą mieli pretensje do bogatych. Nawet w krajach, gdzie rozpiętość dochodów i majątków jest, w rezultacie świadomej i długotrwałej polityki społecznej państwa, stosunkowo nieduża, biedniejsi mają pretensje. Można zatem starać się zmniejszać rozpiętość dochodów i majątków, ale wyeliminowanie nierówności materialnej jest niemożliwe. Dlatego też wszyscy, którzy zastanawiają się nad dobrą organizacją życia społecznego, nad nieco abstrakcyjną ideą dobra wspólnego, powinni pamiętać, że nierówność majątkowa jest wprawdzie najbardziej prymitywną formą nierówności, ale jej rezultatem mogą być poważne, a czasem żywiołowe i krwawe, zachowania mas ludzkich. Cynicznie rozumując, są tylko dwa sposoby rozwiązania tego odwiecznego problemu.
Pierwszy polega na zapewnieniu materialnego i socjalnego minimum na poziomie satysfakcjonującym przeciętnego obywatela. A więc: własny dom, samochód i wiele innych rzeczy niekoniecznie niezbędnych do życia, ale posiadanych przez innych, więc niezbędnych, żeby nie wzbudzać między ludźmi zawiści. Drugi natomiast polega na tym, by tych, którzy mają mało, doprowadzić do kompletnej ruiny materialnej, bo bardzo biedni i głodni stosunkowo rzadko protestują - nie mają nadziei, a często i siły, żeby to robić. Jest to zachowanie niewątpliwie paskudne, ale skuteczne. Tak postępowano przez stulecia z chłopami, tak się traktuje w niektórych krajach tzw. wykluczonych.
Obawiam się, że polskie władze, nieświadomie, dobrych kilka lat temu obrały właśnie drugą drogę rozwiązywania problemu nierówności materialnych: ponieważ na podniesienie najniższego standardu życia do przyzwoitego poziomu nas nie stać, biedni stali się nędzarzami, którzy protestować raczej nie będą. Niemoralna i niebezpieczna to metoda, możemy ponieść surową karę za rosnącą bezwzględność władz i warstw zamożnych wobec świata biedy.