Niechęć mimochodem

Mój drogi Piołunie,

29.11.2014

Czyta się kilka minut

gdy nasza diabelska egzystencja zdaje Ci się marnością nad marnościami; gdy popadasz w coraz głębszą frustrację i wykazujesz pierwsze symptomy wypalenia zawodowego; gdy tracisz poczucie sensu i misji, kusząc z mozołem i bez większego efektu – pokrzepienia szukaj wśród pobożnisiów!

Niedawno i mnie udzielił się jesienny spleen, ale nim stoczyłem się w otchłań melancholii, a może i depresji – w ręce wpadł mi wywiad z pewnym amerykańskim działaczem ruchu pro-life. Co za ulga! Troska tegoż aktywisty o bezkształtne zygoty i mizerne płody oczywiście mi nie leży, ale reszta jego wywodów – i owszem, zasługuje na najwyższą uwagę i szacunek. Rozmowa ukazała się zresztą pod wielce obiecującym tytułem „Franciszek przynosi zamęt”. I rzeczywiście – o rozczarowaniu wywiadem mowy nie ma. Nasz przyjaciel zza Oceanu rozprawia się z oberklechą bez pardonu. Klauna w bieli przedstawia jako dwulicowca, załganego do szpiku kości, bo niby Francesco nie zrywa z doktryną, ale i tak swą czczą gadaniną i gestami pod publiczkę uderza w nauczanie święte i niezmienne. Tylnymi drzwiami, ględząc bez ładu i składu o biedakach i rozwarstwieniu, wpuszcza piątą kolumnę teologii wyzwolenia. Kościelną łódź kieruje na mielizny dekadencji, apostazji i relatywizmu. Schlebia zepsutemu światu. A przecież – i tu pada miażdżący argument – sam Nazarejczyk powiedział, że Kościół „ma być znakiem sprzeciwu”.

Kościół ma być znakiem sprzeciwu... Ile razy to słyszałeś bądź czytałeś, drogi Piołunie? Te słowa są niczym werble zagrzewające katoli do boju! Ileż w tym haśle pobrzmiewa dumy, poczucia wyższości, ileż pogardy dla brudnego świata! To rękawica rzucana obmierzłym wrogom, łotrom pozbawionym czci i wiary. Tych słów nie wypowiada się byle jak; z tych słów musi buchać ogień, żar! To pobudka, wezwanie, apel, rozkaz!

Ba – trudno się oprzeć wrażeniu, że zwłaszcza nad Wisłą to już najważniejsza definicja istoty, która ma prawo publicznie zwać się katolikiem. Nic już gorszego nie może spotkać prawowiernego syna Kościoła niż sympatia. Nie budzisz sprzeciwu otoczenia, nikt ci nie urąga, nie czujesz się haniebnie opluwany i brutalnie prześladowany? Nikt cię nawet nie szturchnął, krzywym nie zmierzył wzrokiem? Znaczy, żeś d..., a nie katolik!

Oczywiście – można mieć pecha i akurat nikt nie zionie do cię nienawiścią. Istna flauta, morska cisza. Nie martw się! Trzeba się tylko ciut postarać. Kościołowi wrogów nie brakuje, wystarczy kolesia namierzyć i wyzwać na solo. Rozejrzyj się dookoła, na pewno dojrzysz jakiegoś odmieńca, idiotę, garbusa, liberała, katolewaka, zdrajcę, pedzia, kryptomasona albo ateusza. Niby nic do ciebie nie ma, ale to tylko przewrotny kamuflaż. Uderzysz w stół, a nożyce się odezwą i wyjdzie szydło z worka!

Teraz jednak – zwracając się już w dyskrecji wyłącznie do Ciebie, drogi Piołunie – muszę powiedzieć, że owo sformułowanie o znaku sprzeciwu jest największym i najwspanialszym fałszem, jakim udało się nam zainfekować Kościół. Jeżeli bowiem zajrzysz do czterech bzdurnych opowiastek o Nieprzyjacielu i zaczniesz szukać powyższego cytatu – nie znajdziesz. Serio. Jedyne, czego się doszukasz, to niezborna gadka zdemenciałego Symeona o przyniesionym do świątyni Dziecku: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą”.

Sprzeciwiać się będą... Czy dostrzegasz, drogi Piołunie, subtelną różnicę? To nie jest apel, wezwanie, rozkaz. To stwierdzenie faktu, który objawi się w życiu Nazarejczyka. Nie trzeba się starać o to, żeby być znakiem sprzeciwu; znakiem sprzeciwu stajesz się mimochodem. Misją sług Nieprzyjaciela nie jest budzić niechęć, lecz szerzyć miłość. Ale to wiadomość poufna, top secret. Wiedza zarezerwowana dla elitarnego grona tych, co umieją czytać ze zrozumieniem.

Twój kochający stryj Krętacz

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Były dziennikarz, publicysta i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie szlify i pracował w latach 2000-2007 (od 2005 r. jako kierownik działu Wiara). Znawca tematyki kościelnej, autor książek i ekspert ds. mediów. Od roku… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2014