Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Mamy więc w naszym pięknym kraju niepokornych polityków, dziennikarzy i publicystów; niepokornych historyków i politologów; niepokornych aktorów i reżyserów, a nawet – tak, tak! – niepokornych kompozytorów, cokolwiek by to miało znaczyć. Jak tak dalej pójdzie, doczekamy się niepokornych hydraulików i ślusarzy, baletmistrzów, księgowych i dekoratorów wnętrz. W oczach wielu niepokorność urosła do rangi jedynego kryterium, którym definitywnie rozstrzyga się, czyś człek przyzwoity, czy może menda, wesz, pasożyt, szczur lub kanalia.
Owa narracja – uwaga: oto jeszcze jedno popularne słowo! – głosi, co następuje: niepokorny to heros, który nie zaprzedał się zgniłym elitom za garść srebrników i po antyszambrach nie żebrze o łaskę salonu. Ale to wszystko jest symptomem czegoś głębszego i poważniejszego niż propagandowe dyrdymały produkowane taśmowo na bieżący użytek. Generalnie rzecz biorąc, pokora już od dawna zdaje się gnić na śmietniku historii. Mizerny człek może jeszcze czasem wyzna, że chciałby być dobry, mądry albo miłosierny. Ale kto dziś chce być pokorny? Tylko idiota albo ostatnia życiowa łamaga. Jak dramatycznie rozminął się Cieśla z dziarskim duchem współczesności! U kogo znalazłby posłuch z tą pustą gadaniną, że jest cichy i pokorny sercem? Kto uwierzy czczym zapewnieniom Matki, że Nieprzyjaciel nasz władców strąca z tronu, a wywyższa pokornych? Jakże żałośnie brzmią niegdysiejsze nawoływania uczniów Nazarejczyka, że każdy przyoblec się powinien w serdeczne miłosierdzie, dobroć i pokorę! A już niczym bajek o żelaznym wilku słucha się mdłych opowiastek, jak to dawnymi czasy przeklęte sługi naszego Nieprzyjaciela milcząco znosiły wszelkie niewygody i trudności, kopniaki i policzki, złośliwości i upokorzenia ze strony innych – byle tylko stać się ciut podobnymi do Cieśli.
Dla dzisiejszego świata być pokornym to przegrać na samym starcie. Bez walki oddać pole wrogom. Zdradzić i wyrzec się samego siebie. Przejść niezauważonym, trwoniąc tym samym talent i zdolności. Na własne życzenie siedzieć w kącie, podczas gdy inni pełnymi garściami biorą, co im się należy lub nie. Nie, pokora zdecydowanie nie jest w cenie. Niegdyś mawiali, że pokorne cielę dwie matki ssie. Bzdura! To głupie bydlę prędzej padnie z głodu, niż zasmakuje matczynego mleka.
Zohydzenie cnoty, którą tak umiłował Cieśla, jest jednym z naszych największych sukcesów, drogi Piołunie. Wykorzenić pokorę to jak otworzyć na oścież bramy piekieł. Dlaczego? Bo marna istota ludzka, gdy jeszcze na dodatek straci resztki pokory – staje się diabelską igraszką i marionetką. Nigdy nie zdoła wybić się na dojrzałość ani świętość, bo świętym może być tylko ten, kto uświadomił sobie własne ograniczenia i słabości.
Oczywiście rzecz nie jest prosta, bo pokora często przesiąka fałszem albo szybko poczyna trącić zniechęceniem czy zgorzknieniem. Bywa, że staje się wymówką dla tchórzostwa. Łatwo zatracić też granicę między pokornym znoszeniem innych a haniebnym płaszczeniem się przed możnymi i silniejszymi. Dlatego pokora musi iść w parze z pokojem i radością, mądrością i umiarem. Samą siebie potrzebuje ciągle wystawiać na próbę, praca nad ową cnotą nigdy nie ma końca.
Dlatego też chciałbym Ci, drogi Piołunie, podsunąć pewną radę doświadczonego diabła. Jak rozpoznawać pacjentów autentycznie pokornych na wzór Cieśli? To dziecinnie proste. Otóż człek prawdziwie pokorny – sam znosi upokorzenia, ale nigdy nie upokarza innych.
Twój kochający stryj Krętacz ©