Nie znaczy nie

Emerald Fennell nakręciła czarną komedię, która brawurowo rozbraja stereotypy dotyczące kultury gwałtu. Dla takich filmów warto było otworzyć kina i warto poczekać na ich ponowne otwarcie.

22.03.2021

Czyta się kilka minut

Carey Mulligan jako Cassandra w filmie „Obiecująca. Młoda. Kobieta” / FOCUS FEATURES / UIP / MATERIAŁY PRASOWE
Carey Mulligan jako Cassandra w filmie „Obiecująca. Młoda. Kobieta” / FOCUS FEATURES / UIP / MATERIAŁY PRASOWE

Zemsta jest rozkoszą bogów? Bynajmniej. Na ekranie karmią się nią najczęściej zwykli śmiertelnicy: słabi, nieuprzywilejowani, próżno szukający sprawiedliwości. Wokół tej fantazji wytworzył się nurt mniej lub bardziej rozrywkowego kina, niosący symboliczną satysfakcję w postaci spektakularnego odwetu. Odwołuje się nie tyle do naszych niskich instynktów, ile do potrzeby karnawalizacji świata, odwrócenia jego porządku czy nawet biegu historii.

Mistrzostwo w tego rodzaju zabawie osiągnął, jak wiadomo, Quentin Tarantino. W jego filmach żydowskie oddziały masakrują nazistów, czarni niewolnicy jeszcze przed wojną secesyjną dokonują krwawej zemsty na białych plantatorach, kobieta z samurajskim mieczem potrafi w ramach starych porachunków wykończyć cały legion zabójców, a sam reżyser mści się na członkach sekty Charlesa Mansona, spuszczając im łomot tak skuteczny, że nie dochodzi do pamiętnej masakry w Beverly Hills.

W filmie „Obiecująca. Młoda. Kobieta” zemsta smakuje w sposób szczególny – niczym babeczka z różową polewą i kolorową posypką. Słowo „babeczka” może tu zabrzmieć infantylnie czy wręcz podejrzanie, bo rzecz dotyczy przemocy seksualnej doświadczanej przez kobiety. Debiutująca za kamerą brytyjską aktorka Emerald Fennell nakręciła czarną komedię, która brawurowo rozbraja stereotypy składające się na tzw. kulturę gwałtu. Dla takich filmów warto było otworzyć kina i warto poczekać na ich ponowne otwarcie.

„Sama chciała” – to najczęściej stosowany argument i właśnie z nim rozprawia się wieczorami filmowa Cassandra. Udając pijaną w sztok pozwala przypadkowym mężczyznom zaprosić się do domu, lecz kiedy ci próbują wbrew jej woli skorzystać z sytuacji, momentalnie trzeźwieje i udziela im ostrej reprymendy. Po czym odhacza ich imiona w specjalnym notesie, niczym tytułowa „panna młoda w żałobie” z filmu ­François Truffauta.

Bo Cassie przeżywa swoją żałobę – siedem lat wcześniej samobójstwo popełniła jej najlepsza przyjaciółka Nina. Zrobiła to z bezsilności po tym, jak na imprezie urwał jej się film i została zgwałcona, ale mimo licznych świadków nikt nie dał wiary jej zeznaniom. Współdzielenie traumy okazało się na tyle silne, że Cassandra porzuciła studia medyczne, choć – podobnie jak Nina – zapowiadała się świetnie. Stąd też ironiczny tytuł filmu, albowiem dziś „obiecująca młoda kobieta” ma 30 lat, jest samotna, pracuje w kawiarni i dalej mieszka z rodzicami, podczas gdy jej koledzy (aktywni i bierni uczestnicy zdarzenia) robią lekarskie kariery i układają sobie życie prywatne.

Cassandra nie zamierza jednak kultywować roli ofiary, dlatego z taką determinacją uprawia swoją przewrotną pedagogikę. W pewnym momencie bierze na celownik tych, którzy kiedyś przyczynili się do cierpienia jej przyjaciółki. Chodzi jej głównie o przyznanie się do winy, o akt spóźnionej empatii, jednak by pobudzić w tym celu czyjeś neurony lustrzane, czasem trzeba znaleźć bardziej wyrafinowane sposoby niż udawanie pijanej.

Najcelniejszym strzałem było obsadzenie w roli perwersyjnej mścicielki Carey Mulligan, z jej przesłodką buzią i wizerunkiem grzecznej blondynki. Widać, że aktorka doskonale bawi się swoim podwójnym wcieleniem, w czym niewątpliwie pomaga jej prowadzona w filmie konsekwentna gra kostiumem, fryzurą, makijażem, kolorem. W zależności od tego, czy Cassandra ma na sobie garsonkę, zwiewną dziewczęcą sukienkę czy strój bardziej „zdzirowaty”, dokonuje się jej przeobrażenie w pewien stereotyp. Podobnie działa pastelowy róż i błękit, od urodzenia przypisywane w naszej kulturze osobno dziewczynkom i chłopcom, ażeby podkreślać genderowe różnice i wzmacniać odmienne traktowanie obu płci. Ofiarą takich właśnie podwójnych standardów padła przez laty Nina.

W filmie Fennel nie ma miejsca dla niewinnych czy neutralnych detali. Pracuje tutaj wszystko: upiornie cukierkowy wystrój wnętrz w rodzinnym domu Cassandry, jej ostentacyjnie wielobarwne paznokcie i nawet stosowane w filmie staroświecko kiczowate liternictwo. Jest bowiem „Obiecująca...” kapitalnym recyklingiem pop­kulturowych klisz – weźmy choćby sposób, w jaki wykorzystuje rozmaite muzyczne przeboje na czele z „Toxic” Britney Spears, tym razem w jadowitej wersji smyczkowej. Jeśli dodamy do tego wzięty wprost z pornograficznych wyobrażeń motyw seksownej pani doktor, amerykański film o zemście okaże się nie tyle babeczką, co przekładańcem, złożonym z rytmicznie ułożonych warstw: humoru i powagi, romantyzmu i cynizmu, konwencjonalnej grozy i prawdziwej makabry.

Dzięki swojej lekkiej, wręcz piankowej konsystencji i pięciu oscarowym nominacjom film ma szanse dotrzeć wszędzie tam, gdzie nie dotarł jeszcze oczywisty przekaz, iż w relacjach damsko-męskich „nie znaczy nie”. Jednocześnie „Obiecująca. Młoda. Kobieta” nie jest tępym oskarżeniem świata mężczyzn, na co mogłaby wskazywać już czołówka filmu: męskie ciała bujające się na parkiecie przedstawione zostały w mało korzystnym świetle. Fennel uzmysławia nam zresztą, ile musi się zmienić również w świadomości kobiet, czego przykładem filmowa pani dziekan, zamiatająca ongiś sprawę pod dywan, czy koleżanka z roku, która wyparła całe zdarzenie.

Film pokazuje także, co dzieje się z pamięcią przy okazji takich przestępstw jak gwałt. Celowo oszczędza nam jego widoku, a brzydkie słowo na „g” nie pada z ekranu w ogóle. Okazuje się, że niektórzy świadkowie pamiętać nie chcą, bo tak im po prostu wygodniej, choć są i tacy, którzy zapomnieli naprawdę – jakby nie wdzieli niczego specjalnego w incydencie sprzed lat. Cassandra musi więc indywidualnie profilować swoją zemstę, w zależności od stopnia zaprzeczenia czy wyparcia.

Pamiętanie i odwet są w filmie jednym i tym samym, czego symbolem staje się medalion z imieniem ofiary. Takie utożsamienie może budzić wątpliwości, lecz Fennel celowo prowokuje, zaskakuje, budzi naszą niezgodę. Najważniejsze, że ostatecznie nie dostarcza nam li tylko mściwej satysfakcji ani pochopnego katharsis. Pozostawia raczej ze sprzecznymi uczuciami i pytaniem, jak długo jeszcze tak desperackie mistyfikacje i przebrania będą nam potrzebne. ©

OBIECUJĄCA. MŁODA. KOBIETA (Promising Young Woman) – reż. Emerald Fennell. Prod. USA 2020.


CZYTAJ WIĘCEJ: RECENZJE FILMOWE ANITY PIOTROWSKIEJ >>>

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 13/2021