Nie tylko Abramowicz. Tak rosyjscy agenci truli przeciwników Putina

Rosjanie mieszkający na Zachodzie – głównie w Wielkiej Brytanii – często umierali w tajemniczych okolicznościach.

26.03.2018

Czyta się kilka minut

Eksperci w kombinezonach przeciwchemicznych badają miejsce, gdzie znaleziono  nieprzytomnych Skripalów. Salisbury, Wielka Brytania, 8 marca 2018 r. / BEN STANSALL / AFP / EAST NEWS
Eksperci w kombinezonach przeciwchemicznych badają miejsce, gdzie znaleziono nieprzytomnych Skripalów. Salisbury, Wielka Brytania, 8 marca 2018 r. / BEN STANSALL / AFP / EAST NEWS

4 marca, cicha leniwa niedziela w brytyjskim Salisbury. Na ławeczce obok centrum handlowego leżą dwie nieprzytomne osoby. Ktoś wzywa pomoc. Nad starszym mężczyzną i młodą kobietą pochyla się wezwany policjant. Szybko osuwa się nieprzytomny. Zdezorientowane służby medyczne zabierają poszkodowanych do szpitala. Policja ogradza teren…


Przypominamy tekst Anny Łabuszewskiej opublikowany 26 marca 2018 r.


Tak zaczyna się głośna „sprawa Skripala” – byłego podwójnego szpiega, pracującego dla rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU i w połowie lat 90. XX w. zwerbowanego przez wywiad brytyjski. Okoliczności otrucia Siergieja Skripala i jego córki Julii nadal ogniskują uwagę brytyjskich oraz światowych mediów i powodują poważne turbulencje w stosunkach międzynarodowych. Brytyjskie władze zareagowały ostro: Skripalowie zostali otruci środkiem o nazwie nowiczok, zaliczanym do grupy paralityczno-drgawkowych, produkowanym w Rosji. A więc to Rosja jest winna. Nie tylko tytuły prasowe, także politycy mówili o rosyjskim ataku chemicznym na terytorium Wielkiej Brytanii.

Herbata z polonem

W kolejnych dniach Wielka Brytania i Rosja wymieniły się ciosami: z Wysp wydalono 23 rosyjskich dyplomatów, Moskwa odpowiedziała tym samym. Londyn próbuje namówić sojuszników do wyrażenia solidarności w tym trudnym czasie. Tymczasem rosyjska dyplomacja przeszła do ataku i żąda od Brytyjczyków nie tylko dostępu do prowadzonego przez Scotland Yard śledztwa, ale niezbitych dowodów na udział rosyjskich sprawców. Głos zabrał też stary-nowy prezydent Putin: stwierdził, że teza o zastosowaniu środka bojowego nie wytrzymuje krytyki, ponieważ gdyby Skripalów potraktowano środkiem bojowym, toby tego nie przeżyli.

Otruciem zajął się również brytyjski parlament. W toku debaty wyciągnięto kilkanaście przypadków nagłych zgonów, do jakich w ostatnich latach doszło na terytorium Wielkiej Brytanii. W dziwnych okolicznościach życie straciły osoby, które miały na pieńku z Kremlem.

Najgłośniejszą sprawą było otrucie w 2006 r. byłego funkcjonariusza Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) Aleksandra Litwinienki izotopem polonu. Litwinienko na oczach świata umierał w męczarniach przez kilka dni, na łożu śmierci przeklinając Putina i jego mściwość. Sprawa Litwinienki została skrupulatnie zbadana przez brytyjskiego sędziego Roberta Owena. Zawarł on w swoim raporcie kluczowe stwierdzenie: sprawcami śmierci Litwinienki są byli oficerowie FSB Andriej Ługowoj i Dmitrij Kowtun, którzy działali na polecenie z góry, „najprawdopodobniej” Nikołaja Patruszewa (ówczesnego szefa FSB) i prezydenta Putina. Śledztwo Owena stanowiło rysę na wizerunku kremlowskich „profesjonalistów” – Owen na cały świat zawołał: rosyjskie służby wykonały zleconą odgórnie egzekucję. I to egzekucję jednocześnie i pokazową, i skrytobójczą.


Czytaj także: Anna Łabuszewska: Toksyczny prezydent


Według ustaleń śledztwa Owena Litwinienko pracował jako konsultant dla brytyjskich służb specjalnych, przyglądał się poczynaniom rosyjskiej mafii w Hiszpanii i zbierał materiały kompromitujące Putina. Dotarł do ważnych informacji. Czy to był powód skazania go na śmierć? Tego do dziś nie wyjaśniono.

Jak u Agathy Christie

W programach publicystycznych rosyjskiej telewizji sprawa Skripala jest wałkowana na wszystkie strony. Zastępy polityków, dziennikarzy, politologów i ekspertów załamują ręce nad stanem umysłów w Wielkiej Brytanii, wskazując na bezpodstawne ich zdaniem oskarżenia wobec Rosji.

Wśród gości jednego z programów znalazł się też wspomniany Ługowoj. Od kilku lat jest deputowanym Dumy Państwowej. Choć był wzywany przed oblicze brytyjskiej Temidy, Ługowoj nigdy się przed tamtejszym sądem nie stawił. A rosyjskie władze na wnioski Londynu o ekstradycję oskarżonego nieodmiennie odpowiadały, że nikogo nie wydadzą. Teraz oczom telewidzów Ługowoj ukazał się jako… ekspert od trucia. Niezła ostentacja.

Inny uczestnik telewizyjnej dyskusji próbował dowieść, że otrucie to tradycyjny brytyjski sposób załatwiania trudnych spraw: „Moja żona pasjami ogląda brytyjskie seriale kryminalne, nakręcone na podstawie powieści Agathy Christie. Toż tam w co drugim odcinku ktoś kogoś truje” – dowodził. Rzeczywiście, to dowód niezbity na zamiłowanie Brytyjczyków do trucizn.

Niemniej omawiane w brytyjskim parlamencie tajemnicze zgony adwersarzy Putina nie zawsze wiązały się z otruciem. Przykładowo, 23 marca 2013 r. w willi niedaleko Ascot w hrabstwie Berkshire znaleziono w łazience ciało Borysa Bieriezowskiego. Miliardera, który w okresie rządów Borysa Jelcyna wpływał na kluczowe decyzje, w tym – jak sam twierdził – na wybór następcy Jelcyna. Czyli Putina.

Jeszcze w Rosji Bieriezowski obnosił się z tym, ile Putin mu zawdzięcza. Zapewne była to jedna z okoliczności, które stały się powodem rozłamu między nimi. Bieriezowski nie zrozumiał nowych reguł gry wprowadzonych przez Putina. Jak niepyszny musiał unosić głowę z Rosji – przeciw niemu wszczęto kilka postępowań o malwersacje. W 2003 r. uzyskał azyl polityczny w Wielkiej Brytanii. I walczył z oddali z „krwawym reżimem Putina”.

Samobójcy i sercowcy

Już na emigracji Bieriezowski próbował stosować dalej swoją maksymę „Kupić można wszystko, trzeba tylko znać cenę”. Płacił za pomysły, które miały poderwać władzę Putina. Chwalił się, że finansuje przeciwników Kremla. W 2005 r. utrzymywał, że przekazał pokaźne sumy na sfinansowanie pomarańczowej rewolucji na Ukrainie, też na złość Kremlowi.

W kwietniu 2012 r. Bieriezowski ustanowił nagrodę w wysokości 50 mln rubli za aresztowanie Putina, później zwiększył kwotę do 500 mln. Ciągle się z kimś sądził. W sierpniu 2012 r. zakończył się proces, w którym pozwał on Romana Abramowicza, zarzucając mu oszustwo i złamanie umowy dżentelmeńskiej w sprawie sprzedaży firmy Sibnieft’ i domagając się zadośćuczynienia: 5,6 mld dolarów. Bieriezowski był pewien wygranej. Bez żenady opowiadał o porządkach panujących w szalonych latach rosyjskiej prywatyzacji, na widoku publicznym odbywało się pranie politycznych i biznesowych brudów Rosji.

Ale proces przegrał. A po przegranej popadł w depresję i tarapaty finansowe. Czy jednak na tyle, by targnąć się na życie? Śmierć nastąpiła na skutek powieszenia, policja nie stwierdziła śladów przemocy. Śledztwo zamknięto jednak konkluzją, że nie sposób ustalić, czy było to samobójstwo, czy morderstwo upozorowane na samobójstwo. Wielu rosyjskich opozycjonistów twierdziło, że w tym powieszeniu na lichym łazienkowym haczyku ktoś Bieriezowskiemu musiał pomóc.

Podejrzenia towarzyszyły też śmierci w grudniu 2014 r. bliskiego znajomego Bieriezowskiego, Scotta Younga. Miał wyskoczyć z okna. Po jego zgonie spekulowano, że samobójstwo to tylko jedna z wersji i może Young nie wyskoczył, lecz został wypchnięty.


Czytaj także: Anna Łabuszewska: Pęknięte lustro


Dalej: najbliższy współpracownik Bieriezowskiego i jego partner biznesowy Badri Patarkaciszwili zmarł w Anglii w 2008 r. na serce. Tak przynajmniej głosił oficjalny komunikat. Ale wątpliwości i w tym przypadku pozostały.

Z kolei kilka dni temu – już po ataku na Skripalów – znaleziono ciało Nikołaja Głuszkowa, byłego współpracownika Bieriezowskiego i kiedyś wicedyrektora Aerofłotu. Od lat mieszkał w Anglii, trzymał się na uboczu. Został uduszony smyczą. Jak spekulują brytyjskie brukowce – w czasie wyuzdanej gry erotycznej z młodym partnerem (Głuszkow był homoseksualistą). Na razie brak oficjalnego potwierdzenia tej wersji.

Brytyjska minister spraw wewnętrznych zapowiedziała teraz wznowienie śledztw w sprawie wyjaśnienia okoliczności śmierci 14 osób. Wiele związanych było z Bieriezowskim.

Azjatycki zabójca

10 listopada 2012 r. niejaki Aleksandr Pieriepieliczny wybrał się jak zwykle na wieczorną przebieżkę w pobliżu swego domu w Weybridge, w hrabstwie Surrey. Gdy dobiegł do parku, nagle zasłabł, przewrócił się na parkową ścieżynkę w kałużę własnych wymiocin. W ciągu kilku minut skonał. Jego nazwisko nic nikomu nie mówiło. Śledztwo zadowoliło się stwierdzeniem medyków, że przyczyną śmierci 44-latka była niewydolność serca.

Pieriepieliczny zajmował się w Rosji doradztwem finansowym, obsługiwał tuzy finansjery, pomagał w wyprowadzaniu pieniędzy z Rosji i korzystnym lokowaniu aktywów na Zachodzie.

W materiałach prasowych po jego śmierci pojawiły się też informacje o jego powiązaniach z mafią. Był też informatorem fundacji Hermitage Capital Billa Browdera (zachodniego inwestora działającego w latach 90. w Rosji, a potem uznanego za persona non grata).

To właśnie prawnik tej fundacji Siergiej Magnitski wykrył schemat przekrętów, z którego korzystali rosyjscy urzędnicy, wyciągający miliony z budżetu. Magnitski został aresztowany i zmarł w areszcie. Jego sprawa stała się głośna. Najpierw USA, a potem inne kraje zachodnie wprowadziły sankcje wobec osób winnych śmierci Magnitskiego. Rosja uznała „akt Magnitskiego”, na podstawie którego wprowadzono sankcje, za działanie wrogie.

W 2010 r. Pieriepieliczny przeniósł się z rodziną do Wielkiej Brytanii. Popadł w tarapaty, jego klienci stracili mnóstwo pieniędzy podczas kryzysu finansowego. Pracownicy Hermitage Capital twierdzą, że Pieriepieliczny sam się do nich zgłosił i przekazał wiele cennych informacji, dzięki którym udało się odtworzyć łańcuch przepływów finansowych z rosyjskiego budżetu na zachodnie konta urzędników, potwierdzając przypuszczenia Magnitskiego.

Działalnością Pieriepielicznego interesowały się rosyjskie służby specjalne, które podjęły w tej sprawie współpracę z brytyjskimi kolegami. Chodziło o wyjaśnienie powiązań finansisty z bossem mafijnym o pseudonimie „Validol”, wykonującym egzekucje na niewygodnych świadkach. Według jednej z wersji Pieriepieliczny mógł zostać otruty, a związek z tym mógł mieć „Validol”. Na czyje zlecenie? Tego nie udało się ustalić.

A co do trucizny, która w pewnym momencie wypłynęła we wznowionym w 2015 r. śledztwie, to mogło nią być Gelsemium elegans, azjatycka roślina. „Ulubiona trucizna chińskich i rosyjskich killerów” – stwierdzono podczas przesłuchań w sądzie. Skąd się wzięła w organizmie Pieriepielicznego, tego nie ustalono. Prace nad wyjaśnieniem przyczyn jego śmierci wstrzymano, a wyniki utajniono.

Czy w nowych okolicznościach brytyjscy śledczą podejmą zarzucone kiedyś tropy? ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 14/2018

W druku ukazał się pod tytułem: Trutka na zdrajców