Nie dla zysku?

Sprawa SKOK-ów może wstrząsnąć polską polityką jeszcze przed wyborami. PiS ma się czego obawiać: kwoty, o jakich tu mowa – także wyprowadzane za granicę i wypłacane prezesom – muszą szokować jego elektorat.

24.01.2015

Czyta się kilka minut

Andrzej Dunajski, Grzegorz Bierecki i Adam Jedliński podczas konferencji prasowej zarządu SKOK, Warszawa, 27 sierpnia 2012 r. / Fot. Tomasz Urbanek / EAST NEWS
Andrzej Dunajski, Grzegorz Bierecki i Adam Jedliński podczas konferencji prasowej zarządu SKOK, Warszawa, 27 sierpnia 2012 r. / Fot. Tomasz Urbanek / EAST NEWS

Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe są oczkiem w głowie polityków Prawa i Sprawiedliwości. Jarosław Kaczyński i jego otoczenie od zawsze popierali ideę spółdzielczej, taniej bankowości. A SKOK-i odwdzięczały się finansowaniem potrzebnych prawicy inicjatyw – także medialnych. Dziś jednak Kasy są pod ostrzałem PO i Komisji Nadzoru Finansowego. Liczby podawane przez tę ostatnią mówią, że skupiający 2,6 mln osób system jest na granicy wydolności. Politycy PO przebąkują o potrzebie komisji śledczej, na którą pewnie nie starczy czasu. „Aż szkoda, że wybory są tak blisko” – mówią.

Kasa tworzy więzi

Informacja ze strony Kasy Krajowej SKOK: „Co to jest SKOK? SKOK to grupa ludzi połączonych wspólną więzią o charakterze zawodowym lub organizacyjnym: pracownicy zatrudnieni w tym samym zakładzie pracy i osoby należące do tej samej organizacji społecznej lub zawodowej. Członkami Kas mogą być również – działające wśród ww. pracowników lub osób – jednostki organizacyjne kościołów i związków wyznaniowych posiadające osobowość prawną, spółdzielnie, związki zawodowe oraz wspólnoty mieszkaniowe”.

Więź jest tu rzeczą istotną, wpisaną zresztą do ustawy. Tłumaczy istotę całego przedsięwzięcia. SKOK-i miały być trochę jak dawne zakładowe kasy zapomogowo-pożyczkowe. Wszyscy mamy mało, wszyscy się znamy, więc ryzyko jest nieduże. Będziemy sobie pożyczać pieniądze, w razie kłopotów jesteśmy w stanie zrzucić się po parę złotych i poratować sytuację. Korzyści? Nie trzeba opłacać pensji tłustych bankierów, płacić lichwiarskich prowizji i ukrytych kosztów. Kasa jest niewielka, składa się z drobnych ciułaczy i ludzi, którzy biorą małe pożyczki. Nie trzeba – jak w bankach – trzymać wielkich sum na zabezpieczenie wypłacalności. To wszystko obniża koszt i działa nie tylko w Polsce, ale w 103 krajach na świecie. System skupia 208 milionów ludzi. Motto amerykańskich kas brzmi: „Nie dla zysku, nie z powodu miłosierdzia, ale po to, żeby służyć”.
Idea spółdzielczych kas przywędrowała do Polski właśnie z Ameryki. Przywiózł ją z delegacji młody pracownik Komisji Krajowej Solidarności. Był to Grzegorz Bierecki, wówczas 28-letni: człowiek z Gdyni o ładnym opozycyjnym życiorysie (trzy miesiące w komunistycznym więzieniu, działacz m.in. nielegalnego NZS, uczestnik Okrągłego Stołu). W Solidarności współpracował z pierwszym wiceprzewodniczącym Lechem Kaczyńskim, który zarządzał związkiem pozostawionym przez Lecha Wałęsę, kiedy ten przeprowadził się do Belwederu. Gdy Kaczyński przegrał bój o fotel przewodniczącego z Marianem Krzaklewskim, zwierzał się współpracownikom: – Gdyby delegaci na zjazd pozwolili pozostać na sali Biereckiemu i Przemkowi Gosiewskiemu, wygrałbym te wybory. Oni byli niesamowicie sprawni, potrafili pracować z delegatami.

Bierecki w 1990 r. stanął na czele Fundacji na rzecz Polskich Związków Kredytowych, a w 1992 r. objął stanowisko prezesa Krajowej Spółdzielczej Kasy Oszczędnościowo-Kredytowej (zwanej Kasą Krajową). Kasa Krajowa jest czapką nad wszystkimi SKOK-ami – do niedawna była ich organem kontrolnym. Bierecki kontaktów z Lechem Kaczyńskim nigdy nie zerwał. Zaraził przyszłego prezydenta pomysłem taniej, spółdzielczej bankowości.

Kasa trafia pod nadzór

Tyle że polskie SKOK-i już dawno przestały być maleńkimi spółdzielczymi kasami. Czy to źle? Tu narracja rozbiega się w zależności od opcji politycznych. Politycy PO mówią, że pozostające poza kontrolą nadzoru państwowego Spółdzielcze Kasy do niedawna stanowiły coraz większe zagrożenie dla systemu finansowego. Nikt nie wiedział, co jest w środku: czy system jest zdrowy i wypłacalny. Dlatego Platforma chciała objąć Kasy nadzorem KNF, tak jak banki.

Politycy PiS ripostują: – Tej władzy szkodzi wszystko, czego nie kontroluje. Skoro nie trzymają łapy na SKOK-ach, to zrobią wszystko, żeby ją tam położyć. Jaki to argument, że Kasy są za duże? To źle, że ktoś się rozwija, jeśli nie jest związany z PO? Chcieliby, żeby to, co nie ich, było jedynie małą wiejską instytucją, tak? – to słowa szefa klubu PiS Mariusza Błaszczaka, którego pytałem o opinię.

W każdym razie dzięki staraniom polityków PO i mimo oporu wspieranych przez SKOK-i polityków PiS uchwalono ustawę o objęciu Kas nadzorem. Było to jeszcze w listopadzie 2009 r. Prezydent Lech Kaczyński zaskarżył nowe prawo do Trybunału Konstytucyjnego. W rezultacie weszło ono w życie dopiero w październiku 2012 r., z trzyletnim opóźnieniem.
KNF zaczęła „efektywną” kontrolę – słowa szefa komisji Andrzeja Jakubiaka – na przełomie stycznia i lutego 2014 r.

Kasa jest jak bank

Co zobaczyli nadzorcy?

Trzeba przyznać, że obraz, który maluje w publicznych wystąpieniach (np. w Senacie i podczas posiedzenia sejmowej Komisji Finansów Publicznych) Andrzej Jakubiak, może przyprawić podatników o drżenie serca. Przede wszystkim: z danych KNF wynika, że SKOK-i nie są już dawno instytucjami dla osób uboższych, drobnych ciułaczy i pożyczkobiorców.
Średni depozyt w SKOK? 23 tys. zł. 31 proc. depozytów to wkłady powyżej 100 tys. zł.

Średni kredyt? 12 tys. zł. Jednak 30 proc. udzielonych pożyczek opiewa na sumy powyżej 100 tysięcy, a 15 proc. to kredyty na sumy powyżej miliona złotych. Maksymalny kredyt to 23 mln zł.

Widać, że Kasy operują już iście bankowymi sumami.

Wielka ekspansja SKOK-ów to okres od 2009 do początku 2013 r. – czyli od uchwalenia ustawy o nadzorze KNF do czasu wejścia jej w życie. Tak jakby Kasy chciały wykorzystać czas, gdy nie są jeszcze objęte nadzorem zewnętrznym, a podlegają jedynie własnemu, prowadzonemu przez Kasę Krajową.

Andrzej Jakubik użył w Sejmie bardzo ważnego sformułowania: „To czas, który na skutek świadomych działań zdeterminował obecne problemy SKOK”.

Na czym polegała ekspansja? Depozyty trzymane w SKOK-ach wzrosły w latach 2009–2012 z 11 do 15,7 mld (o 42,6 proc.), a portfel kredytowy – o 37 proc. Czyli Kasy zbierały dużo wkładów i udzielały wielu kredytów.

Skąd tylu klientów? Do lokowania pieniędzy w SKOK-ach zachęcała wielka kampania reklamowa. Argument był mocny – wysoki procent. SKOK Wołomin (jego zarząd dziś siedzi w areszcie) oferował 7,6 proc., SKOK Stefczyka (KNF, co przyznał publicznie Jakubiak, chce wprowadzić tam zarządcę komisarycznego) – 7,2 proc. Inne Kasy były niedaleko w tyle. Zważmy: banki dawały wówczas tym, którzy chcieli oszczędzać, zaledwie 4–4,5 proc.

Rzecznik SKOK podkreślał, że Kasy są polską instytucją, której ludzie ufają bardziej niż bankom. Klienci, widząc możliwość zysku, szli do Kas – co jest naturalne. Jednak, jak podkreśla Jakubiak, całemu procesowi „nie towarzyszył wzrost funduszy własnych, stanowiących o bezpieczeństwie”.

W opinii KNF sytuacja SKOK-ów pogarszała się systematycznie. W 2009 r. strata netto sektora SKOK wyniosła 19 mln zł.

Kasa poprawia wynik

Kasy poprawiały wynik finansowy ciekawym zabiegiem: zakładały spółki zewnętrzne. Ich majątkiem były prawa do znaków towarowych SKOK, majątek trwały lub działalność operacyjna, np. tam, gdzie przyjmuje się pieniądze. Kasa wnosiła to aportem, a w zamian obejmowała udziały. Tak powstały 34 nowe podmioty gospodarcze, a bilans się poprawił.

– Przychody Kas z tego tytułu wyniosły 1,2 mld zł, choć nie było żadnego przepływu pieniężnego – mówi szef KNF. – Kasy jednorazowo otrzymywały papiery wartościowe, które były niezbywalne. A ich wycena, podobnie jak wycena wartości znaków towarowych, była zawyżona. Jedna z Kas wyceniła znak towarowy na 300 mln zł, i o tyle zwiększyła fundusze własne.
Niektóre Kasy wydzieliły do spółek zewnętrznych całą działalność operacyjną: oddziały, punkty kasowe, departamenty, które zajmują się oceną działalności kredytowej. Co zostało? Prezes KNF użył rzeczownika „wydmuszki”.

Klasyczną wydmuszką był SKOK Wspólnota, który wyprowadził na zewnątrz całą działalność. We wrześniu 2014 r. sąd ogłosił upadłość Wspólnoty, depozytariusze otrzymują zwrot wkładów z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.

Kasa sprzedaje przeterminowane pożyczki i zakłada spółki

To dopiero początek zastrzeżeń nadzorcy.

Problemem są kredyty udzielane przez SKOK-i. We wrześniu przeterminowane, czyli trudne do odzyskania, były pożyczki udzielone na 5,5 mld zł, z czego 3 mld zł to pożyczki niespłacane od ponad 12 miesięcy, a więc praktycznie stracone.

Tymczasem w 2012 r. Kasy dokonały „masowej sprzedaży kredytów przeterminowanych”. Sprzedały je nie za gotówkę, ale za warunkowe papiery wartościowe, które są, zdaniem KNF, niezbywalne. W celu? „Pozornej, wizerunkowej poprawy sytuacji Kas”.
W sumie SKOK-i pozbyły się 2,1 mld zł takich wierzytelności (w większości były to kredyty niespłacane od ponad 12 miesięcy). Kupującym była spółka ASK Invest założona przez Kasy w Luksemburgu, gdzie system podatkowy jest wyjątkowo korzystny.
KNF zwraca także uwagę na powiązania personalne i organizacyjne w systemie Kas. Jakubiak mówi: „Powoduje to, że wąska grupa odnosi korzyści kosztem całego sektora SKOK”.

Jedną z takich spółek jest kolejna firma założona w Luksemburgu. Nazywa się SKOK Holding i zarządza papierami wartościowymi, czyli dywidendą, którą dostaje od SKOK-ów. Na jej koncie jest 140 mln zł (według Kasy Krajowej mniej, bo nieco ponad 100 mln). Mogłyby to być pieniądze przeznaczone na ratunek upadających SKOK-ów, jednak taki obowiązek leży na Kasie Krajowej – na SKOK Holding już nie. SKOK Holding pomaga Kasie Krajowej: wykupuje od niej obligacje i przekazuje część środków na jej konta. Obligacje są, naturalnie, oprocentowane.

SKOK Holding nie zatrudnia nikogo, poza dwoma członkami zarządu. Jednym z nich jest Grzegorz Bierecki.

Oprócz SKOK Holding Kasy powołały kilkadziesiąt spółek zewnętrznych, m.in. turystycznych, jak Ecco Holiday, czy reklamowo-wydawniczych, jak Apella. KNF ocenił, że ich użyteczność dla Kas budzi wątpliwości.

Kasa przynosi straty

Zdaniem KNF już przed objęciem nadzorem system SKOK miał się źle. Na 55 Spółdzielczych Kas 33 notowały stratę. Działalność 14 była zagrożona, 6 było w bardzo trudnej sytuacji.

W czerwcu 2013 r. straty przynosiło 35 Kas, a niedobór funduszy własnych szacowano na 513 mln zł. W 44 Kasach rozpoczęto działania naprawcze. We wrześniu niedobór wynosił 731 mln zł.

Dane nie obejmują SKOK Wołomin, który zbankrutował. Pieniądze jego klientom wypłaca Bankowy Fundusz Gwarancyjny (gwarantuje wkłady do 100 tys. euro), który przeznaczył na to 2,2 mld zł.

Dlaczego Kasa Krajowa SKOK, która powinna najpierw nadzorować SKOK Wołomin, a teraz pomagać depozytariuszom, tego nie zrobiła?

W sumie pomoc dla SKOK z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego to ponad 3 mld zł. Składają się na to wypłaty dla klientów SKOK Wołomin (wspomniane 2,2 mld), wypłaty dla klientów SKOK Wspólnota (815 mln), dotacja na przejęcie przez banki dwóch upadających Kas: Kopernik (110 mln) i Świętego Jana z Kęt (16 mln).

Budżet BFG, na który składają się banki, musiał być znacznie zwiększony właśnie w związku z sytuacją SKOK-ów. Dla porównania: w 2012 r. wynosił on jedynie 829 mln.

Udział w tych obciążeniach dla sektora SKOK jest niezbyt duży. W 2013 r. było to 3,7 mln zł, w 2014 – 16,2 mln, w 2015 r. będą to 52 mln.

– To oznacza, po pierwsze, że płacimy wszyscy, a po drugie, że daliśmy się zrobić w konia – mówi mi ważny polityk PO. – Wszyscy klienci SKOK dostaną pieniądze z BFG, a PiS oskarży nas o rozwalenie systemu.

Kasa kontratakuje

SKOK-i się bronią. Posłowie PiS argumentowali podczas posiedzenia Komisji Finansów Publicznych, że do czasu, gdy państwo nie wsadziło nosa do systemu SKOK, żadna z Kas nie zbankrutowała. To fakt – choć na początku w Polsce działało ponad 500 Kas (dziś jest ich 55 – przez lata wiele zostało wchłoniętych przez inne, większe) – żadna nie zbankrutowała.

Zdaniem kilku polityków prawicy, z którymi rozmawiałem, system dobiły ambicje regulacyjne państwa i ciągłe zmiany przepisów. Kontekst polityczny był tu, ich zdaniem, jasny: SKOK-i uznawano za zaprzyjaźnione z PiS. Popierały prawicowe inicjatywy i wspomagały prawicową prasę (spółka Apella jest np. większościowym udziałowcem Fratrii, wydawcy tygodnika „W sieci” i portalu wPolityce.pl braci Karnowskich). To była prawdziwa przyczyna ataku na system SKOK.

Wypowiadając się przed sejmową Komisją Finansów Publicznych, prezes Kasy Krajowej SKOK Rafał Matusiak (miał tylko kilkanaście minut na wyłożenie swojego stanowiska) też podniósł argument, że przez 20 lat żaden SKOK nie zbankrutował i nikt złotówki w Kasach nie stracił. Przypadek SKOK Wołomin był szczególny – bo ta Kasa została zwyczajnie okradziona przez hochsztaplerów, którzy fałszowali bilanse. O złożonej sytuacji Wołomina Kasa Krajowa informowała KNF już we wrześniu 2012 r. Kasa Krajowa chciała pomóc finansowo, ale narzucony przez KNF likwidator nie przedstawił żadnego scenariusza sanacji. Na jakiej podstawie można było działać?

Nie jest też prawdą, że Kasa Krajowa nie pomaga będącym w kłopotach SKOK-om. Prezes Matusiak wylicza, że pomoc wyniosła ponad 370 mln zł: nie tylko z funduszu stabilizacyjnego, ale też z pożyczki zaciągniętej w TUW SKOK i z emisji obligacji.

Omawiając inne zarzuty, Matusiak bronił się sprawnie: wyceny spółek zewnętrznych, znaków towarowych czy majątku dokonywane są przecież nie według widzimisię SKOK-ów, ale przez uprawnionych biegłych. Gdzie problem? Wierzytelności? Tak, sprzedajemy, ale przecież zgodnie z prawem. Czy banki tego nie robią?

À propos prawa: – Rozporządzenie ministra finansów dotyczące zasad rachunkowości dla SKOK-ów zmieniało się w ciągu ostatnich trzech lat cztery razy – podkreśla Matusiak. Jak przygotowywać programy naprawcze w takich warunkach?
Krótko mówiąc: gramy na rynku tak jak inni. Tworzymy spółki, sprzedajemy wierzytelności, rozwijamy się. A to wy ciągle zmieniacie zasady.

Kasa się rozkłada

Linia sporu jest więc jasna. Co nie zmienia faktu, że sytuacja SKOK-ów jest zła. I że już za to płacimy z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.

Kto za to ponosi odpowiedzialność? KNF skierował do prokuratur pięć zawiadomień o popełnieniu przestępstwa, a likwidatorzy ustanowieni w SKOK-ach – jeszcze 14.

W przypadku SKOK Wołomin prawica podkreśla, że Kasę rozłożył człowiek związany z WSI – a więc na pewno nikt z PiS. No ale jednak w październiku aresztowano prezesa i wiceprezesa tej Kasy. Prokurator przedstawił obu mężczyznom zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, której celem było uzyskiwanie pożyczek i kredytów na podstawione osoby.
Do 2013 r. nadzór nad SKOK Wołomin sprawowała Kasa Krajowa. I była z działalności spółdzielni zadowolona. W czerwcu 2011 r., podczas XIX Krajowej Konferencji Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych, wręczono najważniejsze odznaczenia przyznawane przez SKOK-i – Nagrody Feniksa. Mariusz G., prezes SKOK Wołomin, został uhonorowany jako menedżer roku. Laudację wygłaszał obecny wiceprezes Kasy Krajowej, Wiktor Kamiński: „Mariusz jest pomysłodawcą i twórcą nowej superprodukcji filmowej »1920 Bitwa warszawska« – pierwszego polskiego filmu w technice 3D. Jest mecenasem kultury, sztuki i sportu. Zasługuje na największe uznanie za pracę na rzecz obrony spółdzielczości, za rozpowszechnianie wiedzy o prawdziwej historii, budzenie patriotyzmu i właściwych postaw u Polaków”.

Sam G. chwalił się, że zasiadł w gronie znamienitych laureatów, bo wcześniej Feniksy dostali Lech Kaczyński i Maciej Płażyński. Kilka dni wcześniej SKOK w Wołominie została laureatką Konkursu Najlepsza SKOK 2011, rozpisanego przez należącą do SKOK „Gazetę Bankową”.

Kasa wzbogaca

Pomysłodawca idei Spółdzielczych Kas w Polsce, Grzegorz Bierecki, jest dziś senatorem PiS. Postacią w partii wpływową. Prawica nie ma wielu sprawnych menedżerów, chcących wspierać jej inicjatywy.

Z oświadczenia majątkowego senatora Biereckiego:

  • Środki pieniężne zgromadzone w walucie polskiej: 5 milionów 853 tysiące 47 złotych i 50 groszy.
  • Środki pieniężne zgromadzone w walucie obcej: 88 tysięcy 405 dolarów, 534 tysiące 15 funtów i 2 miliony 590 tysięcy 605 euro.
  • Papiery wartościowe TF SKOK SA na kwotę 405 tysięcy złotych.
  • Wspólnik w spółkach: Arenda spółka jawna kapitał 3,186 mln zł, MP59 kapitał 2 miliony 610 tysięcy, SIN udziały warte 220 tysięcy.
  • Roczny dochód z tej działalności: 2 mln 133 tys. złotych.

Senator Grzegorz Bierecki od 2012 r. nie jest prezesem Kasy Krajowej, ale pozostaje związany z wieloma spółkami systemu SKOK. Jest członkiem zarządu wspomnianego luksemburskiego SKOK Holding, a także członkiem rad nadzorczych: Towarzystwa Ubezpieczeń Wzajemnych SKOK, Towarzystwa Ubezpieczeń na Życie SKOK S.A., Asekuracja Sp. z o.o., TFI SKOK S.A., Towarzystwa Finansowego SKOK S.A., Towarzystwa Zarządzającego SKOK, eCard S.A., Apella S.A., Stefczyk Finanse TZ SKOK, Stefczyk Nieruchomości.

Jego roczne dochody:

  • Z tytułu zasiadania w radach i zarządach to 3 miliony 385 tysięcy zł.
  • Z tytułu stosunku pracy – 4 mln 998 tysięcy, w tym dochody uzyskane za granicą: 922 tys. zł.

KNF w opracowaniu „Informacja w sprawie kapitałowych i personalnych powiązań w sektorze SKOK” czyni go kluczową figurą. Kolejne to jego brat Jarosław (obecnie radny PiS w Pomorskiem), finansista Grzegorz Buczkowski, ekonomista Andrzej Sosnowski i prawnik Adam Jedliński.

Senator Bierecki nie chciał rozmawiać o SKOK-ach i debacie na ich temat. W esemesie napisał, że od kilku lat nie jest już prezesem Kasy Krajowej.

Kasa chce namaścić

Pozycja Grzegorza Biereckiego w PiS nie jest tak silna jak kiedyś. Niedawno kreował się na delfina: bardzo chciał być kandydatem na prezydenta. Podobno zgubiło go to, że zapytany przez Jarosława Kaczyńskiego, ochoczo potwierdził gotowość. Wtedy prezes zdecydował, że postawi na Andrzeja Dudę.

Prezes miał prawo obawiać się rosnącego w siłę sprawnego menedżera, więc ustawił go we właściwym miejscu. A próby przyjaciół senatora, nawołujących do prawyborów partyjnych, spełzły wówczas na niczym.

Z rozmów z politykami PO wynika, że będą chcieli za wszelką cenę nagłaśniać kłopoty SKOK-ów przed wyborami.

To zwiastuje kolejne kłopoty senatora. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2015