Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki, albowiem z Ducha Świętego jest To, co się w Niej poczęło (...) A stało się to wszystko, aby się wypełniło Słowo Pańskie powiedziane przez proroka: »Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy Bóg z nami«” (zob. Mt 1, 18-24).
Myślę, że wcale nierzadko Pan może nam zadać „przyjęcie do siebie” osoby, w której życie wkroczył z jakąś niespotykaną siłą i nowością, z miłością wszechogarniającą i poddającą sobie wszystko. Tak dzieje się w przypadku rodziców, którzy dowiadują się naraz od swoich dzieci, że odkryły swoje powołanie – każde, ale pewnie szczególnie wtedy, gdy jest to powołanie do życia kapłańskiego lub życia konsekrowanego.
Tak dzieje się bardzo często, gdy w naszej uładzonej i spokojnie ustrukturyzowanej rzeczywistości kościelnej Pan zadaje nam naraz kogoś, w kim gwałtownie rozpalił jakiś charyzmat, wezwał go do konkretnej posługi czy działania. I – co więcej – uczynił to w sposób sobie właściwy, suwerenny i wolny, bez żadnych uprzednich konsultacji z nami. Pierwszą naszą reakcją niemal zawsze jest strach („nie bój się!”) i chęć ucieczki od „problemu” (odesłać potajemnie!).
Aż strach pomyśleć, co może się stać, jeśli poddamy się tym emocjom. Co by się stało, gdyby Józef się im poddał?
To są chwile do rozeznania, na modlitwie, w milczeniu i w skupieniu na Słowie. To Słowo (a nie moje uczucia: strach, zaskoczenie, żal) dostarcza kryteriów do odnalezienia się w sytuacji. Józef otrzymuje to Słowo we śnie, gdyż w wyobraźni biblijnej sen jest stanem bliskim śmierci – a w nim rzeczywiście niejedno musi umrzeć, jeśli ma „wziąć do siebie” Maryję brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Niemal wszystko będzie inaczej, niż wcześniej planował. Wszystko będzie... lepsze i piękniejsze. Ale też nie od razu to widać. Najpierw zawsze widać „problem”.
Historia zwiastowania Józefowi jest warta wielkiej modlitwy i medytacji. Mówi nam ona, że prawdziwym wyzwaniem może być nie tylko przyjęcie Pana, kiedy wkracza On niespodzianie w nasze życie. Wcale nie mniejszym wyzwaniem może się okazać przyjęcie człowieka, w którego życie Bóg / Duch Święty wkroczył z mocą i łaską. Ta moc i łaska przeznaczone są także dla mnie (a tak naprawdę to dla całej konkretnej wspólnoty Kościoła), nawet jeśli najpierw wydaje się, że wszystko komplikuje.©