Nicea: terroryzm nowego typu

Ten zamach może mieć bardzo poważne skutki – także długofalowe. Bo radykalizm rodzi radykalizm.

15.07.2016

Czyta się kilka minut

Ciężarówka, która posłużyła do przeprowadzenia zamachu terrorystycznego w Nicei, 14 lipca 2016 r. /  / fot. AFP / East News
Ciężarówka, która posłużyła do przeprowadzenia zamachu terrorystycznego w Nicei, 14 lipca 2016 r. / / fot. AFP / East News

François Hollande nie ma wątpliwości: występując publicznie jeszcze w nocy z czwartku na piątek, niemal natychmiast po tym, co stało się wieczorem w Nicei, prezydent Francji mówił, że zamach ten ma „podłoże terrorystyczne”, i wskazał na sprawcę – muzułmańskich fanatyków z tzw. Państwa Islamskiego. W piątek rano francuskie MSW skorygowało dane o ofiarach: co najmniej 80 osób zginęło, a ponad 100 zostało rannych, gdy samochód ciężarowy wjechał w tłum ludzi, bawiących się z okazji francuskiego święta narodowego na słynnym bulwarze Promenade des Anglais. Sprawca, 31-letni Franko-Tunezyjczyk zameldowany w Nicei (w każdym razie takie dokumenty znaleziono potem w samochodzie) miał przejechać aż dwa kilometry, taranując po drodze ludzi, zanim został zastrzelony. Miał także strzelać, ale zdecydowana większość ofiar zginęła pod kołami. „Ludzie latali w powietrzu jak piłeczki” – mówił jeden ze świadków.

Nie wiadomo, czy sprawca miał wspólników, czy też działał samodzielnie. Ale nawet jeśli nie był sam, modus operandi tego zamachu jest we Francji – i w ogóle w Europie – czymś nowym. Przypomina zjawisko, które od niemal roku stało się czymś dramatycznie powszechnym w Izraelu, gdzie miejsce zamachowców z bombami zajęły teraz „samotne wilki”: sprawcy działający w pojedynkę, często spontanicznie i przy pomocy „narzędzi” dostępnych powszechnie – ktoś bierze nóż (albo nawet nożyczki) i rzuca się zabijać przypadkowych przechodniów na ulicy, ktoś inny wsiada w samochód i wjeżdża w grupę ludzi stojących na przystanku autobusowym.



Skala zamachu w Nicei jest oczywiście inna, niepomiernie większa, ale pomysł w gruncie rzeczy podobny. Aby zabić ponad stu ludzi w Madrycie w marcu 2004 r., albo około pięćdziesięciu w Londynie w lipcu 2005 r., potrzebne były duże siatki konspiracyjne, posiadające łączników i źródła finansowania (jedno i drugie podobno najłatwiej namierzyć), a także mające do dyspozycji ludzi różnych „specjalizacji”: nie tylko muzułmanów-fanatyków, gotowych oddać własne życie, lecz także fachowców od budowy bomb. Ostatnio modus operandi uległo, nazwijmy to, uproszczeniu: ci, którzy zaatakowali w ciągu ostatniego roku w Paryżu i Brukseli, też byli zorganizowani, mieli bomby i broń palną. Tymczasem zamachowiec z Nicei pokazał, że można prościej: nawet jeśli miał broń i strzelał, to główne swoje „narzędzie” mógł po prostu ukraść kilka godzin wcześniej na jakimś parkingu dla tir-ów... W tym sensie – tu już nie trzeba skomplikowanej siatki podziemnej ani finansowania, tu wystarczy jeden człowiek, zradykalizowany i zdeterminowany – on może być powiązany z jakąś siecią, ale może też być samotnikiem, działającym spontanicznie.

Ten nowy typ terroryzmu stanowi dramatyczne wyzwanie dla instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo. A także dla tych społeczeństw europejskich, w których żyją liczne mniejszości muzułmańskie – zwłaszcza w tych miejscach, gdzie są one kiepsko zintegrowane, gdzie tworzą nawet tzw. społeczności równoległe. Doświadczenie Izraela – czyli doświadczenie życia w stałym zagrożeniu terrorem, który przybiera coraz to nowe formy (a trend jest właśnie w kierunku jego „upraszczania”, jakiejś „prywatyzacji”) – pokazuje, że w takich warunkach permanentnego zagrożenia zmieniają się ludzie, zachowania, mentalność. Aby się oddzielić, aby podnieść poczucie bezpieczeństwa – jedno z najważniejszych oczekiwań, jakie obywatel ma wobec swojego państwa (każdy obywatel i każdego państwa) – Izrael odgrodził się od terenów arabskich „murem bezpieczeństwa”. Nie tylko tym materialnym, ale też psychologicznym – między Izraelczykami i Arabami (także tymi „swoimi”, będącymi obywatelami Izraela) pogłębia się wyobcowanie, przepaść.

Można sądzić, że jeśli taki „zindywidualizowany” terroryzm stanie się zjawiskiem powszechnym także w Europie, może to mieć podobne skutki dla zachodnich społeczeństw, jakie miało dla społeczeństwa izraelskiego. Albo poważniejsze – w końcu Francuzi czy Belgowie nie będą się w stanie odgrodzić od „swoich” mniejszości muzułmańskich lokalnymi „murami bezpieczeństwa”. Ale obywatele będą oczekiwać od władz jakichś działań, będą oczekiwać minimum bezpieczeństwa. Radykalizm rodzi radykalizm – można więc wyobrazić sobie, że z czasem na popularności będą zyskiwać (jak w Izraelu) politycy obiecujący działania zdecydowane i radykalne. I tak dalej... Zamach w Nicei może mieć więc bardzo poważne skutki – także długofalowe.

Gdy trwało piłkarskie Euro, wraz z każdym kolejnym meczem we Francji mogło narastać przekonanie, że skoro nic złego się nie dzieje – tj. nie ma żadnych zamachów – zagrożenie minęło, albo że przynajmniej francuskie służby przejęły inicjatywę i są w stanie zapobiec najgorszemu. Nicea pokazuje, że inicjatywa znów jest po tamtej stronie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej