Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Uczeń potrzebował mistrza. Potrzebował kogoś, kto wskaże mu drogę. Powiedziano mu, że w okolicy jest jeden taki: odludek, ale może pozwoli mu zbliżyć się do siebie. Powiedziano, że to człowiek, którego dotknął Bóg, i on szuka okazji, aby ten dotyk odwzajemnić.
Uczeń znalazł mistrza wśród skał. Mężczyznę o pomarszczonej twarzy, który spojrzał na niego zmęczonymi oczyma. "Przyszedłem po słowo", powiedział uczeń, i pokazał zeszyt i pióro, którym zamierzał robić notatki. Jednak pierwszego dnia siedzieli w milczeniu. Mistrz układał kamienie i tylko od czasu do czasu ruchem głowy wysyłał ucznia po coś do sklepu. Dopiero drugiego dnia uczeń otrzymał słowo.
"Wybieraj mistrza, który nie zna drogi", usłyszał. "Wybieraj takiego, który gotów jest przejść z tobą kilka kroków, a potem cię porzuci. Mistrza, któremu szkoda będzie czasu i który będzie prosił co chwila, abyś z nim usiadł i odpoczął. Niewykluczone, że czasem znajdziesz go pijanego lub leżącego na poboczu. Nie zniechęcaj się, gdy na ciebie krzyknie. Prawdziwy mistrz nie chce, żebyś go polubił. I niech cię Bóg broni przed notowaniem jego słów. Są przeznaczone tylko dla ciebie i razem z tobą mają zniknąć".
Uczeń przez jakiś czas układał z mistrzem kamienie, a potem odszedł. Widywano go w mieście nad pustym zeszytem z miną człowieka, który z czystych stron potrafi odczytać wieczne prawdy. Ludzie, mijając go, uprzejmie schylali głowy.