Nasze czasy przedwojenne

Miałem wtedy zaledwie pięć lat i dwa miesiące, ale tamten wrzesień pamiętam. Pamiętam początek wojny, choć tylko we fragmentach, w oderwanych scenach bez kontekstu.

01.09.2014

Czyta się kilka minut

 /
/

Pamiętam pierwszy dzień wojny – nocny wyjazd na wschód (samochodem, niezbyt daleko) i powrót po kilku dniach (wozem zaprzężonym w konie). Pamiętam polskich żołnierzy strzelających z karabinów do niemieckich samolotów. Strzelali z pociągu i ku mojemu rozczarowaniu niczego nie zestrzelili. Pamiętam przepływające przez nasz dom fale coraz nowych uciekinierów, ale z konkretnych osób zapamiętałem tylko nieco starszą ode mnie uroczą Kasię.

Pamiętam, że przez następne lata jak refren powracało w różnych kontekstach zdanie zaczynające się od słów: „przed wojną”. Wojna podzieliła czas. Nasz czas dzielił się na ten „przed wojną” i kompletnie inny, wojenny. Przed wojną było normalne życie, w czasie wojny nie, ważne było jedno: żeby przeżyć. Dla kilkuletniego dziecka, którym byłem, wojna to odpływanie statku od bezpiecznego, słonecznego lądu (czas przed wojną) na wzburzone morze – w ciemną, groźną przyszłość, bez pewności, że uda się powrócić. Istniała jednak jakaś desperacka nadzieja, że dziwnym trafem, czy cudem, wbrew logice się uda. Że znów będzie normalnie… jak przed wojną.

To „przed wojną” było przedmiotem nostalgii. „Przed wojną” może idealizowane, ale normalne, dobre z perspektywą na polepszenie. – Przed wojną – mówiła babcia – w kredensie były „prawdziwa kawa” i „prawdziwa herbata”. – Przed wojną można było fotografować, kupić film do aparatu, można było pojechać na wakacje do Rabki lub do Gdyni albo za granicę – mówiła Irka, nasza opiekunka. – Przed wojną Warszawa była piękna, radosna, rozświetlona, nie było obowiązku zaciemniania i nie było ryksz ze zmachanymi i zasapanymi rykszarzami – mówili ci, którzy mieszkali w Warszawie. Przed wojną można było mieć samochód, radioodbiornik, narty, myśliwską strzelbę i przedwojenne buty… to sam zrozumiałem, kiedy ojciec porąbał narty, żeby nie dać ich Niemcom. „Przedwojenne” – tak mówiliśmy na różne fajne przedmioty. Trzeba było się z nimi obchodzić ostrożnie, bo w czasie wojny nie można było ich kupić. W handlu były same „ersatze”. Patrzyliśmy na przedwojenne fotografie, słuchaliśmy puszczanych na nakręcanym korbką patefonie przedwojennych płyt. I opowieści słuchaliśmy, o czasach przedwojennych, jak z innego świata. Otaczający nas świat był zupełnie inny.

Wtedy nauczyłem się nowego słowa: „poległ”. Mój dziadek, potem moja matka chrzestna – przed wojną umierali. Wujkowie na wojnie polegli. Zdrowi, weseli, normalni, nagle przestawali żyć, bo zabili ich Niemcy. Ale nie mówiło się: „zabici”, lecz podniośle – „polegli”. W latach okupacji poległych było jakby mniej. O tych z Oświęcimia czy z Alei Szucha mówiło się: „zamordowani”. Bo polec można tylko na tzw. „polu bitwy” („chwały”?).

Wracam do „przed-wojny”. Polska przed wojną nie była państwem idealnym. Nie wszyscy byli zachwyceni, Narzekano na rząd, na partie, na Sejm i Senat. Pokpiwano z premiera Witosa, ministra Sławoja-Składkowskiego. Ale kiedy przyszła wojna, Polska „przedwojenność” stała się przedmiotem nostalgii.

Dziś, w rozgwarze narzekań i zaciekłych sporów, można nie zauważyć, że wydarzenia ostatnich miesięcy wskazują na realność zagrożenia. Gdyby – nie daj Boże – te obawy się spełniły, okazałoby się, że właśnie teraz żyjemy w czasach przedwojennych. (Zabawne, tak jak wtedy, znów „jest tyle wrzosów na bukiety”). W czasie przed potopem ludzie „jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki i nie spostrzegli się, aż przyszedł potop i pochłonął wszystkich”. Może jeszcze, kto to wie, będziemy wzdychać do (bajecznych) „czasów przedwojennych”, czyli… do tego, co jest teraz. Jeśli rzeczywiście żyjemy w czasach przedwojennych.

Nie daj Boże!

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2014