Nasza haka „Ka mate”

Opatrzność obdarzyła mnie miejscem pracy nasyconym przyjaźnią, czyli przyjaznymi ludźmi, z którymi pracuję.

27.12.2021

Czyta się kilka minut

 / Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP
/ Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP

Trudno pisać o tym, w czym wszyscy się czują ekspertami. Robin Dunbar, brytyjski antropolog i psycholog ewolucyjny oraz specjalista od zachowań naczelnych badający zjawisko przyjaźni, skonstatował to z niejakim rozbawieniem na wstępie rozmowy z Łukaszem Lamżą: „wiele z tego, co wychodzi z naszych badań, to wiedza powszechna”. Czyżby? Okazuje się, że „najbardziej zaskakującym ustaleniem badań medycznych ostatnich 20 lat jest to, że im więcej mamy przyjaciół, tym mniej prawdopodobne, że zachorujemy”.

O przyjaźni pisało wielu – poetycko, jak Antoine de Saint-Exupéry w „Małym Księciu”, lub filozoficznie, jak Clive Staples Lewis w książce „Cztery miłości” (przeł. Maria Wańkowiczowa). Zastanawia się w niej, czym są przywiązanie, przyjaźń, miłość erotyczna i caritas. O tej drugiej pisze, że „jest najmniej naturalną z miłości (i w tym znaczeniu jej to nie uwłacza), jest w najmniejszym stopniu instynktowna, organiczna, biologiczna, gromadna i niezbędna. Gdyby nie Eros, nikt z nas nie zostałby poczęty, gdyby nie przywiązanie, nikt z nas nie zostałby odchowany, ale możemy żyć i wychowywać się bez przyjaźni. Gatunek, z punktu widzenia biologicznego, nie potrzebuje jej”. I dalej: „Naszym przyjacielem może być człowiek, który się z nami zgadza na to, że pewne problemy, lekceważone przez innych ludzi, są jednak bardzo ważne. Nie potrzebuje się on z nami zgadzać co do sposobu ich rozwiązania. (…) Koleżeństwo łączy ludzi, którzy wspólnie działali: polowali, uczyli się, malowali lub robili co bądź innego. Przyjaciele również czegoś wspólnie dokonują, ale czegoś bardziej duchowego, mniej łatwego do określenia i do podzielenia się z innymi”.

C.S. Lewis pisał to w roku 1960. Nie było wtedy tak, jak dziś wiadomo, że nasz świat społeczny zorganizowany jest w oddzielone piętnastoosobowe kręgi, a potem – kolejne, aż do tych słynnych, stupięćdziesięcioosobowych (tzw. liczba Dunbara). Nie wiedziano też o „tańcu endorfin”, o którym pisze w tym numerze Monika Ochędowska. Endorfiny to grupa hormonów, która wpływa na dobre samopoczucie i zadowolenie z siebie.

Jednak nowa, coraz pełniejsza wiedza o przyjaźni nie podważa dawnych intuicji. Przyjaźń pozostaje najmniej naturalną z miłości i bez względu na endorfiny jest w niej więcej elementu duchowego niż biologicznego. Pozostaje prawdą to, co pisze C.S. Lewis: dlaczego tym, którzy po prostu chcą się „zaprzyjaźnić”, nigdy się to nie udaje. Warunkiem zaprzyjaźnienia jest pragnienie czegoś poza przyjaźnią. Gdy odpowiedź na pytanie: „Czy dostrzegasz tę samą prawdę?” brzmi: „Nie, nie dostrzegam, i nic mnie prawda nie obchodzi, chcę po prostu mieć przyjaciela” – nie może z tego powstać żadna przyjaźń. „Bo przyjaźń musi posiadać swój ośrodek, choćby nim była pasja do gry w domino (…). Ci, co nic nie posiadają, nie mają się czym dzielić, ci, co nigdzie nie zmierzają, nie mogą mieć towarzyszy podróży”.

Gdybym miał wymienić cechy rozpoznawcze przyjaźni, to obok tych, o których mowa u Lewisa („zbędności” i koniecznego „ośrodka”), wymieniłbym otwartość na innych przyjaciół, wolność od chęci zawłaszczenia, a więc i zazdrości (udzielona pomoc nie uzależnia, zawsze jest czymś oczywistym, o czym nie warto mówić). Przyjaźń nie jest dociekliwa. Przyjaciele nie rywalizują: sukces jest radością wspólną. Jest odporna na długie niewidzenia.

Nie wiem, jak by to wyglądało w świetle wiedzy o „kręgach” i poddane ewentualnej analizie maili, telefonów i zdjęć na profilach itp. (patrz: wywiad z Robinem Dunbarem), lecz jestem przekonany, że Opatrzność obdarzyła mnie miejscem pracy nasyconym przyjaźnią, czyli przyjaznymi ludźmi, z którymi pracuję. Sądzę też, że siłą „Tygodnika” była i jest łącząca nas przyjaźń. Jak nowozelandzkich rugbystów ze zdjęcia, którym rozpoczynamy noworoczny temat numeru. Wydawało mi się dotąd, że nie tańczymy przed zebraniem redakcyjnym haki „Ka mate” – ale wychodzi na to, że jednak tak.©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 1-2/2022