Naród wielki...

21 listopada 1931 roku ukazał się pierwszy numer "Buntu Młodych. Jego wydawcą i redaktorem odpowiedzialnym był Jerzy Giedroyc, który miał wówczas 25 lat.

26.09.2006

Czyta się kilka minut

Pierwszą deklarację ideową pisma sformułował Rowmund Piłsudski, daleki krewny Józefa Piłsudskiego, działacz polityczny w okresie przedwojennym, wybitny publicysta i działacz w okresie powojennej emigracji, przywódca organizacji Niepodległość i Demokracja (NiD) zapewne najrozumniejszej ze wszystkich inicjatyw emigracyjnych. Pisał w 1931 r.: "w obecnych warunkach podjęcie żagwi buntu młodych przeciwko jarzmu zmurszałych ideologii, które chcą im narzucić partie, jest nakazem chwili". Trudno o bardziej aktualne i dzisiaj wezwanie, a wtedy owymi "zmurszałymi ideologiami" były endecki nacjonalizm oraz socjalizm. Kilka lat później "Bunt Młodych" opublikuje artykuł redakcyjny, w którym swoją postawę ideową określi jako szerokie miejsce między odrzucanymi skrajnościami - nacjonalizmem i socjalizmem.

Drugim patronem pisma i całego ruchu skupiającego się wokół Jerzego Giedroycia był Roger Raczyński, umiarkowany konserwatysta, wielokrotny członek rządu i osobisty patron Giedroycia. Dzięki niemu Giedroyc został wyższym urzędnikiem państwowym. Pracował i jednocześnie redagował pismo. Nie było to zresztą pierwsze pismo przez niego redagowane, już w okresie studenckim stworzył ich kilka, a najciekawsze - "Wschód" - przetrwało jako ważne źródło informacji i dowód głębokiej polskiej wiedzy na temat spraw wschodnich. Do 1939 r. pismo pozostawało stale pod redakcją Władysława Bączkowskiego.

Polska i Tybet

Do "Buntu Młodych", a od 1937 r. do tego samego pisma pod zmienioną nazwą "Polityka" (redaktor i współpracownicy uznali, że skoro doszli do sędziwego wieku około trzydziestu lat, to już nie mogą uważać się za młodych), pisywali stale ludzie z reguły jeszcze młodsi od Giedroycia, a już zupełnie szczególny przypadek stanowił najznakomitszy publicysta pisma i jeden z najciekawszych umysłów całego okresu międzywojennego Adolf Bocheński, który zadebiutował w wieku lat 16, a pierwszy swój artykuł w piśmie Giedroycia wydrukował mając 22 lata. W momencie wybuchu wojny był już znanym i szanowanym publicystą, autorem dwu ważnych książek - a miał dopiero 30 lat.

Jego brat Aleksander także znalazł się wśród autorów "Buntu..." i "Polityki". Obok braci Bocheńskich pisywali tam stale bracia Pruszyńscy, sławny Ksawery i mniej znany Mieczysław, przed wojną interesujący reportażysta. A wśród plejady innych nazwisk niektóre są nam znakomicie znane, jak Stefan Kisielewski czy Stanisław Stomma. Wszyscy mieli startować w wyborach do Sejmu, które uniemożliwił wybuch wojny - i pozostaje nam tylko spekulacja, czy Polska z takimi posłami nie wyglądałaby znacznie lepiej niż Polska drugiej połowy lat 30.

Jedynym, który chciał brać udział w polityce, ale nigdy nie pisał, był redaktor naczelny, jak wiemy ze wspomnień - już wówczas bezsprzeczny autorytet, którego szanowano bezdyskusyjnie i którego z lekka się obawiano. Jak wynika między innymi z moich rozmów ze Stefanem Kisielewskim, już wtedy oczywiste było, że Jerzy Giedroyc rządzi, ale nikt nie był w stanie pojąć, jakimi to czynił tajnymi sposobami. Był bowiem człowiekiem małomównym, niechętnym wszelkiej publicznej obecności i w gruncie rzeczy nieśmiałym. Nic się pod tym względem nie zmieniło w okresie redagowania "Kultury": kiedy w późnych latach 60. i w latach 70. bywałem w Maisons-Laffitte i rozmawiałem z Giedroyciem, odnosiłem to samo wrażenie. Respekt zaś Stefana Kisielewskiego, który wobec nikogo nie miał respektu, był niewątpliwy. Słuchaliśmy ze Stefanem czasem doprawdy zdumiewających zasięgiem i rozległością planów rozważań Giedroycia (na przykład o związku sprawy polskiej ze sprawą Tybetu) i Kisielewski ani drgnął. Wpatrywał się w Giedroycia absolutnie poważnymi i pełnymi skupienia oczami.

"Bunt Młodych" był w latach 30. pismem, w którym olbrzymim szacunkiem darzono Józefa Piłsudskiego, ale miano jak najgorsze zdanie o piłsudczykach. Pismo było z tej racji wielokrotnie cenzurowane, co wówczas oznaczało ukazanie się numeru z białymi plamami, funkcjonowała bowiem cenzura prewencyjna. Wprawdzie pismo nie miało jednolitej i twardej linii ideologicznej, co było niewątpliwie jego zaletą, jednak sympatie konserwatywno-liberalne, a w szczególności "mocarstwowe", były niewątpliwe. A ponieważ sama idea Polski mocarstwowej nie najlepiej się kojarzy i była rzeczywiście w okresie międzywojennym używana przez rozmaite organizacje, czasem o charakterze tragikomicznym, jak Polska Liga Morska i Kolonialna, więc należy tę sprawę nieco bliżej oświetlić.

Polska idea imperialna

Mocarstwowość "Buntu Młodych" i "Polityki" została przez redakcję najlepiej przedstawiona w niewielkiej książeczce programowej "Polska idea imperialna" wydanej w 1938 r. Warto szerzej się przyjrzeć tej idei, bowiem powinna być bliska wielu współczesnym nam politykom, a także zwykłym obywatelom. Pisano: "W tym położeniu geograficznym co Polska może istnieć tylko naród wielki, mocarstwowy, o własnej odrębnej kulturze promieniującej potężnie na zewnątrz". Chodziło więc o państwo silne i suwerenne. Innym słowem, tyle że wówczas często nadużywanym (chociażby przez rządzącą partię BBWR) - jak pisał Adolf Bocheński - które mogłoby zastąpić mocarstwowość, była "państwowość".

***

Co zatem trzeba było uczynić, żeby państwo można nazwać "mocarstwowym" lub "imperialnym"?

Wymieńmy tylko najważniejsze postulaty "Polityki". Etyka katolicka w życiu publicznym i prywatnym, tępienie egoizmów klasowych, zgodne współżycie z mniejszościami słowiańskimi, odrzucanie zgniłych kompromisów, przekreślenie jałowych sporów o przeszłość. Ponadto uniezależnienie Sejmu od władzy wykonawczej dzięki silnemu trybunałowi konstytucyjnemu, radykalna decentralizacja i zapewnienie całkowitej niezależności sądom (między innymi przez nieusuwalność sędziów wyższych instancji). Natomiast w polityce zagranicznej imperializm polegał na tworzeniu własnej siły między Rosją a Niemcami. I tylko ten punkt w istotnej mierze uległ zdezaktualizowaniu.

Interesujące też było stanowisko "Polityki" w sprawie mniejszości żydowskiej. Otóż wspierano ideę syjonistyczną jako jedyną przyzwoitą formę emigracji Żydów z Polski. Tu "Polityka" miała nielicznych, ale wpływowych zwolenników. Nie przypadkiem w czasie II wojny światowej Menachem Begin został zgodnie z tym stanowiskiem, a wbrew woli Anglików zwolniony po cichu z polskiego wojska, kiedy przebywało ono na terenach Palestyny.

Konkluzja poglądów "Polityki" na sprawy zagraniczne została przedstawiona w znakomitej książce Adolfa Bocheńskiego "Między Niemcami a Rosją": "Wymienione powyżej względy nakazują stanowcze odsunięcie zarówno partii politycznych, jak i opinii publicznej od jakiegokolwiek wpływu na bieżące zagadnienia polityki zagranicznej, które muszą być traktowane w zupełnie taki sam sposób jak zagadnienia natury czysto wojskowej, to znaczy podporządkowane w zupełności decyzji neutralnego czynnika nadrzędnego, a w tym wypadku Prezydenta Rzeczypospolitej". Zostawiam ten postulat bez komentarza.

***

Żeby zdać sobie sprawę nie tyle z roli "Buntu Młodych" i "Polityki", bo ta była z natury rzeczy ograniczona, ile z odwagi i rozumności proponowanych politycznych i społecznych rozwiązań, trzeba przypomnieć, że pisma te ukazywały się w coraz gorszych latach II Rzeczypospolitej, kiedy w młodszym pokoleniu ton nadawały ONR Falanga czy KPP. Wytrzymanie i całkowite odrzucenie faszyzującej presji, jaka ogarnęła młodzież w niemal całej Europie, stanowiło wielkie osiągnięcie. Wymienione zaś i niewymienione osoby współpracowników Jerzego Giedroycia, z wyjątkiem tych, którzy zginęli tragicznie w trakcie wojny jak Adolf Bocheński, po 1945 r. stanowiły podstawę zarówno emigracyjnych, jak i krajowych działań niepodległościowych. Niezależnych i do tego niemal zawsze roztropnych.

Prof. MARCIN KRÓL (ur. 1944) jest historykiem idei, redaktorem naczelnym "ResPubliki Nowej", członkiem zespołu "Tygodnika Powszechnego". Opublikował m.in. monografię "Buntu Młodych" i "Polityki".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2006