Wolność na eksport

Czy polityka zagraniczna czasów międzywojennych to zamknięta karta? Nie do końca. Przypomnijmy ówczesną koncepcję oddziaływania Polski na obszar Europy Wschodniej. Myśl, która ukształtowała Jerzego Giedroycia, jest aktualna również dzisiaj.

10.11.2008

Czyta się kilka minut

Wiosną 1920 r. polski 5. Pułk Legionów walczył na terenie Łotwy, pomagając w odparciu bolszewickiej ofensywy. Na zdjęciu: ranni polscy oficerowie przewożeni drezyną do punktu sanitarnego. / fot. ze zbiorów Ośrodka KARTA /
Wiosną 1920 r. polski 5. Pułk Legionów walczył na terenie Łotwy, pomagając w odparciu bolszewickiej ofensywy. Na zdjęciu: ranni polscy oficerowie przewożeni drezyną do punktu sanitarnego. / fot. ze zbiorów Ośrodka KARTA /

Idea prometejska - to jedna z ważniejszych tradycji w dziejach polskiej myśli politycznej XX w. Warto ją przypomnieć teraz, gdy aktualna stała się potrzeba solidarności - Polski i Unii Europejskiej - z narodami, które upominają się o niepodległość na Wschodzie. "Niepodległość Polski nie da się pomyśleć bez niepodległości Litwy, Łotwy, Estonii, Finlandii, Ukrainy i Białorusi. Niepodległość Polski jest bowiem jednym z przejawów tego głębokiego procesu, który odbywa się dziś w Europie - wyzwalania się narodów z niewoli politycznej. Jeśli Polska zostanie osamotniona, jeśli inne państwa powstałe na gruzach Rosji nie zdołają się utrzymać, smutna czeka ją przyszłość" - tak pisał Tadeusz Hołówko, jeden z prometejczyków, w 1920 r.

Innym wybitnym Polakiem, którego wychował ruch prometejski, był Jerzy Giedroyc, zmarły przed ośmiu laty redaktor "Kultury". Był świadkiem narodzin ruchu prometejskiego i redagował w 1930 r. pierwszy numer pisma ruchu "Wschód" (jego redakcję przekazał potem Włodzimierzowi Bączkowskiemu). Z tej tradycji wywodziła się późniejsza wizja Giedroycia "U+L+B" - czyli sojuszu Polski z narodami ukraińskim, litewskim i białoruskim.

Za wolność, nie tylko naszą

Rozkład imperium rosyjskiego po bolszewickiej rewolucji 1917 r. pociągnął utworzenie niepodległych państw. Najpierw, już w listopadzie 1917 r., Finlandii, a wkrótce Litwy, Łotwy i Estonii. Niestety nie powiodła się koncepcja stworzenia państwa ukraińskiego: sojusz polsko-ukraiński, zawarty w 1920 r. przez Piłsudskiego i Petlurę, stwarzał takie nadzieje, ale niepowodzenie wyprawy kijowskiej, wynik wojny polsko-sowieckiej i kompromisowy pokój w Rydze z 1921 r. pogrzebały sprawę ukraińską.

Zmiany dokonywały się też na Kaukazie: w maju 1918 r. niepodległość ogłosiła Republika Północnego Kaukazu, a zaraz potem Gruzja, Azerbejdżan i Armenia. Ale nie przetrwały: zostały siłą wcielone do ZSRR w 1921 r. Nie oznaczało to wszakże, że ich elity porzuciły myśl o niepodległości. Przeciwnie: kultywowano ją na emigracji, rozproszonej po Europie (w latach 1918-20 do niepodległości aspirowały też Turkiestan, Tatarzy krymscy, Tatarzy idel-uralscy oraz Kozacy dońscy i Kozacy kubańscy).

Poparcia szukano w Polsce. Choć tu w gruzach legła wizja Piłsudskiego (przebudowania Europy Środkowo-Wschodniej), geopolityka nakazywała wykorzystywać problemy narodowościowe ZSRR. Tak powstał ruch prometejski. Nazwa, nawiązująca do starożytnego mitu o Prometeuszu, odwoływała się do hasła "za wolność waszą i naszą". Jej pomysłodawcą (jak się sądzi) był płk Tadeusz Schaetzel, oficer wywiadu (II Oddziału Sztabu Generalnego), a następnie urzędnik MSZ. Senator Stanisław Siedlecki wspominał, że "fascynująca nazwa przylgnęła bezapelacyjnie do idei wyzwolenia w rozumieniu i interpretacji polskiej". A sama idea prometejska rodziła się na początku lat 20. XX w. także wśród emigracyjnych elit narodów podbitych przez ZSRR; jej istotą była koncepcja współpracy tychże narodów z Polską.

Polscy twórcy prometeizmu zakładali, że dążenia narodów ZSRR można wykorzystać po myśli Polski. "Historia jakby wskazywała na to, że Rosji mimo zwycięstw militarnych pokonać nie można tak długo, póki nie jest ona równocześnie ugodzona politycznie" - pisał w 1937 r. gen. Tadeusz Kutrzeba, komendant Wyższej Szkoły Wojennej w Warszawie. Współpracownik Piłsudskiego Leon Wasilewski ujął to tak: "Geograficzne położenie Polski już z góry określa kierunek jej polityki zagranicznej. Wciśnięta między dwa wrogie wobec niej mocarstwa, odcięta od bezpośredniego dostępu do portów Bałtyku, Morza Czarnego i Adriatyku, Polska musi oprzeć się o cały system sojuszów politycznych, które by ją wynagrodziły za to, czego pozbawiło [ją] nieszczęśliwe położenie geograficzne".

Trudne początki

Zbliżenie między władzami Polski a emigrantami z narodów zniewolonych przez bolszewików zaczęło się w latach 1918-24. Ruch prometejski obejmował narody kaukaskie, narody Azji Środkowej, Ukraińców, Kozaków kubańskich, Kozaków dońskich, Tatarów krymskich i Tatarów nadwołżańskich (tzw. Idel-Ural). W ruchu występowały konflikty, które Polacy łagodzili; w 1934 r. udało się nawet doprowadzić do zawarcia umowy o Konfederacji Kaukaskiej. Do ruchu nie należały za to środowiska ormiańskie - z powodu złych stosunków z Azerami.

Wpływy polskie obejmowały głównie: rząd emigracyjny Gruzji kierowany przez Noe Ramiszwilego i Noe Żordanię; Centrum Narodowe Azerbejdżanu, którego przywódcą był Resul-Zadé; Partię Wolnych Górali (kaukaskich); ruch narodowy Tatarów krymskich (kierowany przez Dżafera Seydameta), jak również ruch Tatarów nadwołżańskich i Turkiestańczyków (skupionych wokół Mustafy Czokajewa). W emigracji ukraińskiej występował podział w nastawieniu do Polski - za współpracą opowiadali się tylko petlurowcy.

W styczniu 1921 r. w Warszawie powstała pierwsza organizacja prometejska, stawiająca sobie za cel połączenie wysiłków antysowieckiej emigracji narodów dawnego imperium i Polaków. Nosiła nazwę Związek Zbliżenia Narodów Odrodzonych, a jej pomysłodawcą był Włodzimierz Wakar - ekonomista i demograf, autor książki "Związek ludów wyzwolonych" z 1919 r. Do Związku należeli przedstawiciele wielu narodów, a do kierownictwa weszło też wielu przedstawicieli inteligencji polskiej. Pierwszemu zjazdowi Związku przewodniczył Ludwik Krzywicki - socjolog, teoretyk kultury i profesor UW, czołowa postać lewicy. Do Związku należeli też Tadeusz Hołówko, Antoni Bolesław Dobrowolski, Irena Kosmowska, Witold Kamieniecki, Bohdan Kutyłowski, Jędrzej Moraczewski, Stanisław Stempowski, Stanisław Siedlecki, Joachim Wołoszynowski i wspomniany Wakar. Związek wydawał dwutygodnik "Przymierze". Ale, mimo ambitnych celów, okazał się efemerydą: przetrwał dwa lata.

Dla rzeczywistego rozpoczęcia akcji prometejskiej przełomowe okazały się lata 1924-25. Będący wówczas attaché wojskowym w Ankarze płk Schaetzel nawiązał kontakty z tamtejszą emigracją kaukaską (działał na ustne polecenie Piłsudskiego). Dały one początek dalszym wysiłkom polskiego kierownictwa, które objęły inne ośrodki wychodźstwa prometejskiego - głównie Paryż, gdzie wydawano pismo "Révue Promethé". Jeszcze przed przewrotem majowym w 1926 r. piłsudczycy zapewnili sobie wpływowe stanowiska w MSZ; działania prometejskie prowadzili tu znani dyplomaci Roman Knoll, Juliusz Łukasiewicz, Wacław Jędrzejewicz i Schaetzel, a także wspomniany Hołówko jako naczelnik Wydziału Wschodniego MSZ (zamordowany w 1931 r. przez terrorystów ukraińskich).

Dzieło piłsudczyków i inteligencji

Można więc powiedzieć, że prometeizm był dziełem piłsudczyków - a przejęcie władzy przez obóz Piłsudskiego zaktywizowało ruch prometejski. W 1928 r. utworzono w Warszawie Klub Prometeusza. Należeli do niego emigranci, Polacy mogli być tylko członkami honorowymi. W ruch zaangażowali się politycy obozu rządzącego: Walery Sławek, Aleksander Prystor, Janusz Jędrzejewicz, Bronisław Pieracki, Adam Koc, Marian Zyndram-Kościałkowski, Stefan Starzyński. Ten ostatni, później prezydent Warszawy, opublikował w 1924 r. książkę "Zagadnienie narodowościowe w Rosji Sowieckiej". Z ważniejszymi decyzjami w sprawach akcji zapoznawani byli ministrowie spraw zagranicznych: August Zaleski i później Józef Beck. W podejmowaniu decyzji uczestniczył też szef Sztabu Głównego; Sztab prowadził również politykę zatrudniania w armii oficerów kontraktowych z narodów kaukaskich (patrz tekst o Gruzinach w II Rzeczypospolitej, "TP" nr 40/2008).

Infrastruktura ruchu prometejskiego obejmowała głównie Klub Prometeusza, mający filie w Paryżu, Helsinkach czy nawet chińskim Harbinie. Placówkami prometejskimi były też Instytut Wschodni, Ukraiński Instytut Naukowy i Instytut Badań Spraw Narodowościowych (wszystkie w Warszawie). Najważniejszym zaś pismem prometejskim był dwumiesięcznik "Wschód", wydawany od 1930 r. Jego szef Włodzimierz Bączkowski był też twórcą i wydawcą dwóch innych pism: "Biuletynu Polsko-Ukraińskiego" (jedynego pisma w II Rzeczypospolitej w całości poświęconego zbliżeniu polsko-ukraińskiemu) i miesięcznika "Problemy Europy Wschodniej" (zaczął go wydawać w 1939 r.).

Prometeizm był nie tylko programem politycznym. Jego twórcy chcieli propagować też wśród inteligencji polskiej wiedzę o Wschodzie; postulowali badania nad problemami narodowościowymi ZSRR. Dostrzegali, że system sowiecki tylko pozornie rozwiązuje problem narodowościowy. "W olbrzymim, splątanym Związku Sowieckim istnieją dziesiątki wielkich i setki mniejszych indywidualności narodowo-psychicznych, które znać trzeba koniecznie" - pisał w 1929 r. historyk Marceli Handelsman.

Wśród badaczy tematyki wschodnioeuropejskiej wyróżniali się historycy: Handelsman, Ludwik Widerszal, Olgierd Górka, Adam Lewak, Witold Kamieniecki, Włodzimierz Dzwonkowski, Ludwik Kolankowski, Oskar Halecki, Stanisław Zajączkowski, Henryk Mościcki, Marian Zdziechowski, Józef Ujejski, a także działacze społeczni Wacław Łypacewicz, Marian Świechowski, Wojciech Stpiczyński. A także Stanisław Poniatowski (antropolog i etnograf) i pisarze Wacław Sieroszewski, Andrzej Strug i Józef Łobodowski.

Twórcom ruchu zależało, by zachować jego wymiar ideowy. Tymczasem ideowy kryzys prometeizmu w końcu lat 30. miał związek z umocnieniem się w obozie rządowym II RP tendencji nacjonalistycznych. Nigdy jednak prometeizm nie stał się antysowiecką "ordynarną dywersją za pieniądze". Był zawsze ruchem ideowym.

"Zatrzymać koło historii"

Śladem Piłsudskiego, prometeiści polscy zakładali, że sowiecka Rosja - odwołująca się do ideologii komunizmu, popularnej w wielu środowiskach Zachodu - znów zagrozi Polsce, nie godząc się z rezultatem wojny 1920 r.

W tajnym przemówieniu wygłoszonym w grudniu 1926 r. na posiedzeniu Komitetu Obrony Rzeczypospolitej Piłsudski mówił, że "w Rosji ogromna przewaga ludności wojny nie chce, jak zresztą i na całym świecie. Ludność Rosji jest przemęczona - najwięcej straciła w czasie wojny - do tego prze­żyła jeszcze rewolucję". Jednak "w Rosji jest grupa ludzi, którzy żyć spokojnie nie mogą. Ludzie ci, tworzący górne warstwy państwa, są w stanie poruszyć i poprowadzić Rosję, dokąd zechcą". I konkludował: "Ludzie niespokojni w Rosji będą nas szukać, bo Rosja w stosunku do nas może dochodzić swego rewanżu (...). Na razie bolszewicy pracują nad rozkładem wewnętrznym naszego państwa i jest to ich stała praca". Polemizując jakby z tymi opiniami o "nowej Rosji", które akcentowały jej słabość wewnętrzną, marszałek stwierdził też, iż "nie można powiedzieć, że Rosja jest w stanie przez dłuższy czas prowadzić wojnę - jednak pomimo to ciągle wojny prowadzi".

Obawy o przyszłość Polski nurtowały go mocno. "Byt i istnienie Polski, takiej, jaką posiadamy, nie są zupełnie pewne" - mówił Piłsudski w wywiadzie dla "Głosu Prawdy" w lutym 1926 r. Za wielką porażkę swego życia uważał nieurzeczywistnienie "idei federacyjnej". Nie wierzył w trwałość swego dzieła. Bliskie za to mu było przekonanie, że odbudowując Polskę "koło historii wstrzymał na chwilę" - jak to ujął Czesław Miłosz.

Sowieckiemu ekspansjonizmowi Polska przeciwstawić miała własną ideę wyzwolenia narodów uciskanych. "W odniesieniu do Wschodu wysuwamy plan prometejski - konstruktywną ideę wyzwalania skutych mechanicznym łańcuchem państwowości rosyjskiej, kulturalnych jaźni narodów uciśnionych Związku Sowieckiego" - pisał Bączkowski.

Inny badacz problemów narodowościowych, Stanisław Paprocki, pisał (już po II wojnie światowej, z dystansu), że "idea prometejska wyraża dążenie jednostek i narodów do wolności, do zabezpieczenia wspólnym wysiłkiem wywalczonej wolności oraz do oparcia stosunków między narodami na zasadach wzajemnego szacunku, równości i prawa".

Na froncie cichej wojny

Prometeiści polscy byli z reguły zwolennikami liberalnego podejścia do problemu mniejszościowego w Polsce. Henryk Józewski, Piotr Dunin-Borkowski i Włodzimierz Bączkowski zapisali ważną kartę w wysiłkach na rzecz polsko-ukraińskiego pojednania. Mieli świadomość, że atrakcyjność Polski dla narodów Europy Wschodniej uzależniona jest od rozwiązania problemów narodowościowych wewnątrz Rzeczypospolitej - dlatego opowiadali się za programem autonomii kulturalnej mniejszości.

Twórcy prometeizmu uważali, że na wypadek zmian na Wschodzie Polska powinna mieć program polityczny, zakładający emancypację narodów ZSRR, i że powinna udzielić im poparcia. Perturbacje w ZSRR w końcu lat 30. zdawały się zapowiadać rozpad tego państwa; okazało się to jednak iluzją. Ruch prometejski nie zdołał doprowadzić też - w realiach międzywojennych - do dezintegracji ZSRR. Patrząc wszakże z dzisiejszej perspektywy, warto zauważyć, że podstawowa teza prometeistów - iż proces emancypacji narodowości nierosyjskich ZSRR jest nieodwracalny - była trafna. Także ich teza, że procesów narodowościowych nie da się zatrzymać siłą, znalazła później potwierdzenie.

Nic dziwnego, że ruch prometejski był zwalczany przez ZSRR, zwłaszcza środkami wywiadowczymi. Sowieci upatrywali w Polsce spiritus movens ruchu i oskarżali o popieranie działań przeciw ZSRR. "Rząd sowiecki - wspominał Bączkowski - zwalczał Prometeusza stale i zacięcie. Nasyłano agentów, penetrujących ośrodki organizacji emigracyjnych, proponowano nawet wybitnym działaczom Prometeusza powrót do kraju i objęcie tam wysokich stanowisk". Wywiad sowiecki zgładził Ramiszwilego i Petlurę.

ZSRR dysponował też innym narzędziem: był to ruch komunistyczny. Trafne było i to przekonanie prometeistów, że ekspansywny bolszewizm stanowi zagrożenie interesów i tożsamości nie tylko narodów ZSRR, ale i tych narodów Europy Środkowej i Wschodniej, którym udało się zbudować własną państwowość po I wojnie światowej.

***

Po 1945 r. komunistyczna historiografia głosiła w PRL tezę, że ruch prometejski był przejawem polskiego "imperializmu słabości". Długo można by cytować wypowiedzi historyków i propagandzistów PRL, wyśmiewających prometeizm i twierdzących, że ruch ten był główną przeszkodą w dobrosąsiedzkich stosunkach polsko-sowieckich, których jakoby pragnęli Lenin i Stalin. Ale i dziś często podkreśla się w literaturze historycznej, że prometeizm był instrumentem ofensywnym i zaczepnym w polskiej polityce wschodniej.

W rzeczywistości prometeizm był odpowiedzią na program narodowościowy bolszewików, na sowiecki ekspansjonizm. Był więc w istocie koncepcją defensywną, ale skutecznie godzącą w interesy imperialne sowieckiej Rosji, bo odwołującą się do jej największej słabości: do problemu narodowościowego.

Był też prometeizm ważną kartą w dziejach polskiej myśli politycznej. Prócz jego wymiaru międzynarodowego, jego twórcy stawiali sobie za zadanie ambitny program rekonstrukcji polskiej myśli politycznej: chcieli przesunąć główny wektor polskiej polityki na Wschód, wyznając tezę, że znaczenie Polski na Zachodzie jest funkcją jej znaczenia na Wschodzie. I wychodzili z założenia, że układ sił za wschodnią granicą nie jest stabilny.

Można powiedzieć, że ich przekonanie znalazło potwierdzenie - a nawet że jest aktualne również dzisiaj.

MAREK KORNAT jest pracownikiem Instytutu Historii PAN. Autor książek o polskiej myśli sowietologicznej i dyplomacji w XX w. Ostatnio wydał tom studiów "Polityka równowagi 1934-1938. Polska między Wschodem a Zachodem" (Arcana, Kraków 2007). Tekst ten w wersji znacznie rozszerzonej ukazuje się równolegle w dwumiesięczniku "Nowa Europa Wschodnia" (www.new.org.pl).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2008