„Najgorsza była cisza”

10 lat temu zachodnie samoloty uderzyły na Serbię: kraje NATO postanowiły zbrojnie wystąpić w obronie Albańczyków z Kosowa, przeciw dyktaturze Slobodana Miloszewicia. "Zdaję sobie sprawę, że taki reżim można było usunąć tylko drastycznymi metodami" - mówi serbski dziennikarz z Nowego Sadu, który był w opozycji wobec Miloszewicia. - "Ale NATO popełniło za dużo błędów, zbyt wielu cywilów zginęło".

23.03.2009

Czyta się kilka minut

Panorama Belgradu / fot. Rade Radivojsa /
Panorama Belgradu / fot. Rade Radivojsa /

Jest piąta po południu. Plac Republiki w centrum Belgradu. Może 30 osób, zebranych wokół wielkiego plakatu "Stop NATO faszyzmu", z napięciem słucha płynącego przez głośnik przemówienia. Młody chłopak przez dobre 20 minut przemawia ogniście. W ostrych słowach krytykuje NATO, Unię Europejską i w ogóle "Zachód", wzywa też do uwolnienia Radovana Karadżicia, "bezprawnie zatrzymanego i porwanego bohatera narodowego i obrońcę serbskości" (Karadżić, lider bośniackich Serbów podczas wojny w latach 1992-95, od niedawna zamieszkuje więzienną celę w Hadze). Chłopaka otacza grupka młodzieży: w górze trzymają prawosławne ikony, serbskie flagi i "znaki drogowe" - ostrzeżenia przed NATO i Unią.

Od zasłuchanej starszej pani dowiaduję się, że to protest "Stowarzyszenia 1389" (to data bitwy na Kosowym Polu, w której Turcy rozbili armię serbską i podbili kraj. - Jestem Milica - przedstawia się pani i prosi: - Napisz o nas, żeby Polacy wiedzieli, co Zachód tutaj od 10 lat wyprawia!

Milica jest działaczką "Stowarzyszenia 1389". Od dnia zatrzymania Karadżicia (który ukrywał się pod zmienionym nazwiskiem, wykonując zawód profesora medycyny naturalnej) codziennie - już prawie trzysta dni - organizują o piątej po południu na Placu Republiki protest przeciw Trybunałowi Haskiemu, Unii, NATO i wszystkim tym, którzy "chcą zlikwidować serbski naród". - 24 marca przyjdzie nas kilkanaście tysięcy! - zapewnia Milica. - Będzie wielki protest przeciw NATO, z całej Serbii ludzie przyjadą!

78 dni nalotów

24 marca - to w Serbii data szczególna. Tego dnia wieczorem, 10 lat temu, NATO rozpoczęło operację nazwaną "Miłosierny Anioł". NATO-owskie samoloty - amerykańskie, brytyjskie, niemieckie, francuskie - rozpoczęły naloty na cele w Kosowie oraz w Serbii po tym, jak fiaskiem zakończyła się konferencja pokojowa w Rambouillet pod Paryżem, gdzie władze Serbii odmówiły podpisania porozumienia pokojowego z Albańczykami z Kosowa. Prezydent Slobodan Miloszević argumentował, że podpisując porozumienie musiałby zgodzić się de facto na okupację kraju przez wojska NATO, co dla Serbów było nie do przyjęcia.

Zachodni politycy i wojskowi liczyli na szybkie złamanie Serbii, ale bombardowania trwały aż 78 dni. W ich trakcie Sojusz korzystał z bomb kasetowych i bomb z rdzeniem ze zubożonego uranu. Serbia została zniszczona: celowano w obiekty wojskowe, budynki rządowe, infrastrukturę, mosty na Dunaju.

Ale bomby trafiały także w szpitale, szkoły i budynki publiczne. Aby uniknąć własnych strat, naloty prowadzono z bezpiecznej wysokości 5 tys. metrów, co owocowało szeregiem "pomyłek". Zbombardowano m.in. ambasadę chińską, telewizję państwową, pociąg osobowy na moście w małej miejscowości Grdalica, szpital w Aleksincu, targ w Niszu i wiele innych miejsc, gdzie byli cywile. W wyniku nalotów NATO zginęło ponad 500 cywili. W tym trzyletnia Milica Rakić z Batajnicy koło Belgradu - zabita odłamkiem w łazience, na nocniku.

Euforia na mostach

Rade Radivojsza, trzydziestokilkuletni kamerzysta z Belgradu, pamięta wiosnę 1999 r. Pracował dla telewizji Politika, która, jako medium prorządowe, mogła wysyłać dziennikarzy po kraju. - Przez 78 dni byłem w terenie, kręciłem naloty. Miałem przepustkę wojskową, mogłem pojechać wszędzie - wspomina. - Pamiętam bombardowanie ulicy Kneza Milosza, gdzie były budynki rządowe. Stałem na wiadukcie, skąd mieliśmy najlepszy widok. Zaczął się nalot, nie bałem się, choć staliśmy blisko, liczyły się dobre ujęcia. Przyjechała policja, zaczęli nas przepędzać, bali się, że wiadukt będzie bombardowany. Pokazałem przepustkę i zostaliśmy, takie ujęcia, to była okazja nie do stracenia.

Podczas bombardowań Belgradu Rade mieszkał w mieszkaniu przyjaciela-Greka, który, jak cały korpus dyplomatyczny, został ewakuowany. - Nie było prądu, bary nie działały, po kilku dniach nalotów zabrakło wszystkiego, nawet alkoholu i papierosów - wspomina. - Wieczorami piliśmy jakieś młode piwo, przy świecach. Najgorsza była cisza. Belgrad to miasto zawsze głośne, auta, szum ludzi. Ta cisza między nalotami była nie do zniesienia.

Codziennie przed godziną policyjną na belgradzkich mostach na Dunaju i Sawie zbierały się tłumy, nawet rodziny z dziećmi. - Wszyscy nosili koszulki ze znaczkiem celu, popularne "targety", kampanię organizowali ludzie Miloszevicia. Belgradczycy mieli być "żywą tarczą" broniącą mostów - wspomina Rade. - Na mostach ludzi ogarniała dziwna euforia, szaleństwo, skakali, śpiewali, tańczyli w koło, nawet małe dzieci! Zastanawiałem, jak oni nie boją się o te dzieci, ja własnemu nigdy nie pozwoliłbym tam być. Przecież NATO zbombardowało targ w Niszu, ponad 40 osób tam zginęło i nasze mosty też mogli zbombardować.

Kto powinien odpowiadać?

W Serbii panuje dziś opinia, że NATO powinno odpowiadać za śmierć cywilów. Była główna prokurator Trybunału Haskiego, Carla del Ponte, wspomina w wydanych niedawno pamiętnikach, że takie postępowanie próbowano wszcząć wkrótce po wojnie. Ale wobec braku współpracy i Sojuszu, i strony serbskiej nigdy nie zostało oficjalnie rozpoczęte.

Serbowie szczególnie zarzucają NATO stosowanie bomb z rdzeniem ze zubożonego uranu. Odkąd parę lat temu pojawiła się informacja o wzroście zachorowań 30-letnich kobiet na raka szyjki macicy, media serbskie codziennie donoszą o nowych przypadkach zachorowań, tłumacząc je właśnie skutkiem działania zubożonego uranu. To metal produkowany z odpadów ze wzbogacenia rudy uranowej, trujący. Promieniowanie zubożonego uranu, niewykrywalne zwykłym licznikiem Geigera, jest szkodliwe dla organizmu.

Filip Schwarm, analityk i dziennikarz serbskiego tygodnika "Vreme" uważa, że to nie tylko bomby ze zubożonym uranem, ale głównie zbombardowanie wielu fabryk chemicznych czy magazynów paliw mogło mieć wpływ na zwiększenie radioaktywności w niektórych regionach. - Oficjalnych danych nie ma - mówi Schwarm. - Ale w trakcie nalotów środowisko naturalne w Serbii zostało z pewnością znacznie skażone, co może mieć wpływ na wzrost zachorowań na raka.

W ostatnich tygodniach Schwarm przygotowywał trzyodcinkowy film o nalotach, który Telewizja Serbia RTS miała emitować 24 marca. On sam był wtedy w Belgradzie. - Pamiętam uczucie niemocy - wspomina. - Nasza tygodnik był wtedy nazywany pismem antypaństwowym, sprzeciwialiśmy się Miloszeviciowi, a i przez Miloszevicia, i przez Clintona i NATO zostaliśmy potraktowani w ten sam sposób. Bomby spadały nam na głowę. NATO zastosowało prawie tę samą taktykę co Miloszević: przemoc, która zaowocowała tysiącami uchodźców i zabitych.

- NATO popełniło zbrodnie wojenną, bo zrzucenia bomby kasetowej na centrum Niszu nie można nazwać "skutkiem ubocznym" - dodaje Schwarm.

Dziennikarz jest przekonany, że niektórych ofiar można było uniknąć. Wiadomo dziś np., że Miloszević wiedział o zamierzonym nalocie na telewizję RTS i celowo nie ostrzegł pracowników. Efekt: 16 zabitych. Pracownicy telewizji, którzy przeżyli wspominają, że politycy z otoczenia prezydenta na kilka godzin przed bombardowaniem przychodzili do budynku TV i pod różnymi pretekstami zabierali swoje dzieci, które tam pracowały albo znajomych. - Niestety, w 1999 r. NATO stało się po prostu kolejną stroną w konflikcie bałkańskim - uważa Schwarm.

Drastyczne metody tak, ale...

Dziś Serbia jest członkiem NATO-wskiego programu "Partnerstwo dla Pokoju". Jednak o ile integracja z Unią Europejską jest jednym z celów rządu serbskiego, to o ewentualnym wejściu do NATO się nie mówi. Większość społeczeństwa, nawet ta proeuropejska, sprzeciwia się członkostwu w Sojuszu. - Jednak Serbia nie ma alternatywy. Skoro inne kraje byłej Jugosławii swoją przyszłość widzą w NATO, Serbia nie może sobie pozwolić na taką izolację w regionie - mówi Dragan Gmizić, korespondent "Głosu Ameryki".

Podczas nalotów Gmizić mieszkał w Nowym Sadzie, stolicy Wojwodiny. - To było błędne koło - wspomina. - Od 1998 r. pracowałem w "Radiu 021", to była lokalna wersja popularnej antyrządowej stacji radiowej "B92" ze stolicy. 25 marca wieczorem, 24 godziny po rozpoczęciu nalotów, policjanci przyszli do redakcji i zamknęli radio, nazywając nas "szkodnikami", którzy "zaprosili samoloty NATO do Serbii". Z jednej strony walczyliśmy przeciw Miloszeviciowi, a z drugiej bombardowali nas ci, od których oczekiwaliśmy wsparcia w tej walce. I nawet nie mogliśmy protestować przeciw nalotom, bo wyszlibyśmy na zwolenników Miloszevicia - dodaje smutno Dragan.

W Nowym Sadzie bomby zniszczyły trzy mosty na Dunaju. Gmizić: - To było dziwne uczucie, ciemny wiosenny Dunaj ogołocony z dobrze znanych mostów... I gorzki smak w ustach, rozczarowanie, które próbowaliśmy usunąć alkoholem. Zdaję sobie sprawę, że taki reżim można było usunąć tylko za pomocą drastycznych metod, ale NATO popełniło za dużo błędów, zbyt wielu zwykłych ludzi zginęło.

Gdzie Serbia, gdzie Chorwacja

W Serbii dominuje przekonanie, że po obaleniu Miloszevicia - w wyniku oddolnej rewolucji w październiku 2000 r. - nie wykorzystano szansy, i że za mało się w kraju zmieniło.

Często Serbia porównywana jest do Chorwacji. Tam autorytarne rządy prezydenta Franjo Tudźmana zakończyły mniej więcej w podobnym momencie, co koniec rządów Miloszewicia: wraz ze śmiercią Tudźmana w grudniu 1999 r. Tymczasem wkrótce, bo już w kwietniu, Chorwacja stanie się członkiem NATO, a w 2009 r. ma szansę na ukończenie negocjacji członkowskich z Unią Europejską.

- Serbia za mało zrobiła - zgadza się także Dragan Gmizić z "Głosu Ameryki". - Ale nie zgadzam się z opinią, że nic się w tym państwie nie zmieniło przez 10 lat, od nalotów. Zmieniło się wiele, przede wszystkim wzrosło bezpieczeństwo obywateli i stabilność państwa. Już nie rządzą nami bandy kryminalistów, jak w latach 90.! Dobrobyt też wzrasta, mimo światowego kryzysu, a przecież za Miloszevicia inflacja szalała, nikt nie marzył nawet o kredytach, żyliśmy z dnia na dzień. Nie, nie jestem zwolennikiem NATO, bo nie jestem zwolennikiem żadnych organizacji wojskowej. Ale jeśli członkostwo w NATO oznaczałoby normalizację sytuacji w Serbii, zdecydowanie je poprę.

Wtedy, 10 lat temu, operację NATO zakończyło podpisanie 9 czerwca 1999 r. porozumienia, na podstawie którego wojska serbskie wycofały się z Kosowa; ich miejsce zajęły wkrótce siły międzynarodowe KFOR, które są tam do dziś. Porozumienie zostało poparte rezolucją Rady Bezpieczeństwa ONZ, która oddała Kosowo pod administrację Narodów Zjednoczonych, pozostawiając je w obrębie Serbii. Potem historia potoczyła się inaczej - i 17 lutego tego roku Kosowo hucznie obchodziło pierwszą rocznicę niepodległości. Uznanej przez większość państw Unii i Stany Zjednoczone.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]