Na pomniki!

20.09.2021

Czyta się kilka minut

Całe sylwetki z brązu na cokołach, popiersia eksponowane na środku placu lub otoczone klombem, same głowy w wojskowych czapkach lub wyłysiałe – za to z dumnym wąsem. Ciągle na nich gdzieś trafiam. Czasem, gdy ochlapani są czerwoną farbą, wiadomo z daleka, że służyli w Kongu. Niemniej wciąż stoi ta głowa na skwerze i gdyby nie farba, byłaby przezroczysta. Wiadomo, należy się. Świat pełen jest oznak, że historia należała do mężczyzn.

Tymczasem kobiety na pomniku ze świecą szukać. Kobiety pod własnym nazwiskiem, rzecz jasna. Jeśli już, to kobiece ciało przybierające postać Wiktorii, męstwa na polu bitwy, z rozdartą na piersi szatą, chorągwią w ręku lub mieczem. Albo jakieś powykręcane w smutku lub namiętności, by przedstawić inne ludzkie cnoty lub uczucia. Przeszły do historii jędrne biusty i zgrabne biodra anonimowych modelek, które do tych pomników pozowały.

Staję na kolejnym skwerze, gdzie zgrabne dziewczęce ciało wygina się niczym w asanie. Zwyczajna dekoracja. Wiadomo, kobiece ciało dekoruje, sprzedaje. Przeszłam tego dnia pół miasta i łapię oddech na ławce myśląc, jak bardzo to nie jest w porządku.

Temat pomników zaczyna mnie dręczyć. Zwłaszcza po tym, gdy strona turystyczna Helsinek polecała na wakacje spacer trasą pomników przedstawiających kobiety. Tylko… okazało się, że większość z nich kobiet nie przedstawia. Pomnik zrobiony przez Alpa Saila jako jedyny pokazuje realną kobietę: Larin Paraske. Ludowa poetka, centralna dla kultury Karelii autorka wierszy i pieśni ludowych, przedstawiona została realistycznie. Wspaniała jest, rozsiadła się w ludowym stroju, starsza, w czepku, o ostrych rysach. Nic zalotnego, samo przeżyte dumnie życie i powaga.

Ale już Miina Sillanpää, która była jedną z najbardziej wpływowych politycznie postaci dwudziestowiecznej Finlandii, miała mniej szczęścia. Choć w parlamencie zasiadała przez 40 lat i była pierwszą kobietą-członkiem rządu oraz jako minister do spraw społecznych zwracała uwagę na warunki życia robotnic i samotnych matek, to doczekała się tylko pięciometrowej abstrakcyjnej rzeźby z brązu. Szkoda, bo dobrze by wyglądała na pomniku, czy w tej czarnej zapiętej guziczkami pod szyję sukni i binoklach, czy już starsza, z piękną siateczką zmarszczek jak u Judi Dench.

Pisarka Maila Talvio też doczekała się niby-pomnika dla siebie, ale tak naprawdę „Córka Bałtyku” to symboliczne przedstawienie jej powieści poświęconej Helsinkom, które stanęło w miejscu jej domu. Dziwne, Talvio nie oszpeciłaby tego skweru własną postacią, czy to młodą – gdy emanowała świetlistą pewnością siebie – czy to gdy zmieniła się w drobniutką staruszkę.

Nawet kariera sceniczna nie gwarantuje figuratywnego przedstawienia. Ida Aalberg, dziewiętnastowieczna aktorka teatralna, gwiazda swoich czasów, doczekała się pomnika w postaci… dziewięciometrowej rzeźby przedstawiającej teatralną kurtynę. W sumie był to pierwszy abstrakcyjny pomnik w Finlandii, więc może to i chwała. Ale czemu, upamiętniając ważne kobiety, idziemy w symbole, a jednocześnie kobiece ciała młode i wyrwane z realnego życia służą za nośniki alegorii?

Zostawmy Helsinki. To nie dotyczy tylko tego miasta. Rozejrzyjcie się po swoim. Tak, chyba chciałabym starych albo młodych, ale prawdziwych kobiet na pomnikach. Wysłużonych, pomarszczonych, które dobrze przeżyły życie. „Jak będziesz miał szczęście, to kiedyś też będziesz stary” – odpowiada pyskatym uczniom znajoma nauczycielka, gdy jej dogadują, jaka to ona wiekowa. Proszę zatem w przestrzeni publicznej o więcej kobiet, które miały szczęście się zestarzeć. Bo ze starymi facetami nie ma kłopotu, nawet gdy obiektywnie nie są zbyt ładni, tylko noszą się dumnie.

Pośród tej miejskiej męskiej dominacji ucieszyło mnie, że dwa nowo otwarte mosty pieszo-rowerowe w Brukseli nazwano na cześć kobiet wybranych w plebiscycie. Poszłam tam zwabiona newsem na popołudniowy spacer. Mosty nowiutkie, wciąż brakuje tabliczek, które informowałyby przechodniów, że konstrukcje, które mają zbliżyć ich z centrum, to Fatima Mernissibrug i Loredana Marchibrug.

Jeden z nich nazwano po Loredanie Marchi, aktywistce, która walczy o równouprawnienie kobiet żyjących na Molenbeeku i w okolicy kanału. Drugą kładkę poświęcono pamięci nieżyjącej marokańskiej socjolożki i pionierki feminizmu, Fatimie Mernissi.

Fajnie, ale poproszę więcej.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolożka i publicystka a od listopada 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zajmuje się dialogiem chrześcijańsko-żydowskim oraz teologią feministyczną. Studiowała na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie i na Uniwersytecie Hebrajskim w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 39/2021