W pułapce

Po raz pierwszy w historii powstała wystawa, która gromadzi wyłącznie portrety autorstwa Francisa Bacona (1909-1992) - jednego z najznakomitszych malarzy wszechczasów. National Gallery of Modern Art w Edynburgu pokazuje ponad 50 płócien.

31.07.2005

Czyta się kilka minut

Francis Bacon, "Studium głowy Georga Dyera", 1967 /
Francis Bacon, "Studium głowy Georga Dyera", 1967 /

Te portrety, chociaż silnie osadzone w kontekście sztuki europejskiej, stanowią odrębny nurt malarstwa figuratywnego. Podobnie jak Picasso, Bacon starał się dotrzeć, możliwie najbliżej, do istoty człowieczeństwa. Podziwiał Rembrandta, Velázqueza, Giacomettiego, van Gogha, ale jednocześnie radykalnie odnowił sposób przedstawiania figury ludzkiej. Swoją “nową" figuratywność odkrył w ścisłym dialogu, a zarazem w polemice z fotografią. Uważał, że “teraz, kiedy mamy do dyspozycji rozmaite mechaniczne środki zapisu jak kamera, aparat fotograficzny czy magnetofon, w malarstwie musimy dążyć do czegoś bardziej elementarnego i fundamentalnego".

W latach 50. namalował kilka portretów pracując z żywym modelem, ale począwszy od lat 60. tworzył wyłącznie na podstawie zamówionych u Johna Deakina fotografii, które, jak twierdził, pozwalały mu na większą niezależność. Fotografia była dla Bacona jedynie “pomocnikiem pamięci". Dzięki niej wyobrażał sobie obecność konkretnej postaci na płótnie. Realna obecność portretowanej osoby w pracowni hamowałaby, jak mówił, jego “wolność do deformacji".

We wczesnych portretach, powstałych w latach 40., Bacon podkreślał zwierzęcą stronę natury człowieka. Na pierwszej indywidualnej wystawie w Hanower Gallery w Londynie w 1949 r. zaprezentował sześć studiów głów, z których większość “krzyczy". Szeroko otwarte usta tych postaci mają być może swoje źródło w filmie Eisensteina “Pancernik Potiomkin", który na młodym Baconie zrobił piorunujące wrażenie.

Wiadomo, że artysta z upodobaniem studiował podręcznik medyczny, poświęcony chorobom jamy ustnej. Wiadomo też, że obrazem, który niezaprzeczalnie zaważył na jego rozwoju, była “Rzeź niewiniątek" Nicolasa Poussina. Bacon miał później napisać, że to “najwspanialszy krzyk, jaki kiedykolwiek zawarto w obrazie". Niektórzy krytycy próbowali analizować zainteresowanie Bacona ustami, sięgając do pism Freuda i Bataille’a. Faktem jest, że studiując te krzyczące wizerunki, ogarnia nas dziwne uczucie niepokoju.

Seria męskich portretów ujętych w ramy poręczy, klatek czy drzwi przywodzi na myśl niektóre rzeźby Giacomettiego, którego Bacon był wielkim zwolennikiem. Siedem wizerunków “Mężczyzny w niebieskim", namalowanych w 1954 r., układa się w zimną, surową opowieść o anonimowej postaci zamkniętej w hotelowych pokojach. To kolejny dramatyczny głos na temat samotności we wnętrzu.

Pułapka cielesności

Motywy typowe dla ikonografii Bacona - połcie surowego mięsa, zasłony, wizerunki papieża, usta otwarte do krzyku lub histerycznego śmiechu, ciasne klatki, nagie męskie ciało, lustra i refleksy światła przewijają się przez jego obrazy z obsesyjną powtarzalnością.

Uderzający w portretach Bacona jest sposób, w jaki malarz nakłada na zdeformowaną wizję modela jego iluzjonistyczny, niemal fotograficzny odpowiednik. Zderzenie tych dwóch elementów może sugerować niejednoznaczność i złożoność natury ludzkiej. Człowiek według Bacona jest pełen przeciwieństw, żyje za zasłoną stereotypów i konwencjonalnych opinii o sobie samym. Malarza fascynowało odsłanianie tych zasłon, ukazywanie prawdziwej postaci, odartej z “warstwy ochronnej". Dlatego być może jego płótna wydają się nasycone gwałtownością, kipią od krzyku, pulsują od skrajnych emocji.

Bacon malował ludzi zamkniętych w pułapce własnej cielesności “delikatnie i okrutnie", czyli tak, jak podobno zwykł zachowywać się wobec najbliższych. Portrety kochanków, Petera Lacy i Georga Dyera, zdominowały jego twórczość w latach 50. i 60. Ekspresyjne, odważnie i zamaszyście malowane, stanowią w większości doskonałe wizerunki psychologiczne tych postaci. Malowane jako tryptyki kojarzyły się Baconowi ze zdjęciami policyjnymi, które mają za zadanie ukazać twarz z trzech różnych stron.

Krytyk John Russel pisał kiedyś, analizując portrety Bacona: “Patrząc na nie, zdajemy sobie nagle sprawę z tego, że chociaż malarstwo europejskie stworzyło niesłychaną ilość portretów we wnętrzu, niemal nigdy nie mówią one o tym, jak to jest być samotnym w pomieszczeniu. Wszystkie lęki zostają za drzwiami, wszystkie guziki są zapięte. To, czego nigdy nie zdołano oddać tak doskonale w malarstwie, to »rozpad« osobowości, który następuje wówczas, gdy jesteśmy samotni w pokoju, do którego nie da się zajrzeć".

Bacon chętnie pracował na chropowatej, nieprzygotowanej stronie płótna. Zwykle omijał stadium wstępnych szkiców i nakładał farbę bezpośrednio na płótno, czasem mieszając ją z piaskiem czy kurzem, co dawało niepowtarzalny efekt. Największym zaskoczeniem w trakcie studiowania z bliska płócien Bacona była właśnie ich niezwykła malarskość, którą skutecznie zabija każda reprodukcja. Doskonały portret Henrietty Moraes z 1969 r. przedstawia twarz ujętą z profilu, która zajmuje zaledwie jedną trzecią płótna. Intensywnie żółte tło uwypukla wizerunek kobiety, nadając jej wyraz zbliżony do afrykańskich masek o wyrazistych, spotęgowanych rysach.

Wszystkie obrazy powstałe między 1940 a 1992 rokiem, zgromadzone obecnie w Edynburgu, odznaczają się bardzo bogatą i zróżnicowaną fakturą. Farba pokrywa płótna grubą warstwą w partii twarzy portretowanych i znacznie cieńszą w partii tła. Bruzdy, gęste plamy, fragmenty noszące ślady gąbki, gałganków i szpachli tworzą piękne - z abstrakcyjnego punktu widzenia - płaszczyzny.

Krzyk w klatce

Ciekawy wydaje się kontrast między drążącymi postacie deformacjami a geometryczną kompozycją niektórych płócien.

Często pojawia się u Bacona motyw klatki, która oprócz nieuniknionego efektu klaustrofobii i izolacji automatycznie skupia uwagę na tym, co znajduje się w środku. Portrety Bacona mają w sobie coś teatralnego - jego postaci są często umieszczone na niby-scenie, w centrum kompozycji, implikując tym samym “widownię".

Tryptyki sprowadzone na wystawę (Bacon stworzył ich w sumie 28) przedstawiają twarze w różnych ujęciach, nieprzypadkowo przywodząc na myśl filmowe sekwencje. Wiadomo, że Bacon był pod wielkim wrażeniem filmów Eisensteina i Buńuela i przyznawał, że twarze portretowanych osób widzi zawsze jak gdyby w kilku kolejnych ujęciach. Nakładanie się na siebie kilku wariantów portretowanego wizerunku również kojarzy się artyście z techniką montażową.

W tryptykach Bacona narracyjna ciągłość między poszczególnymi częściami nie zawsze wydaje się oczywista, jeśli w ogóle istnieje. Często są to prace przywołujące archetypiczne tematy, takie jak gwałtowna śmierć i ekstaza, a zarazem ich wzajemna zależność, podejmowane w klasycznej tragedii greckiej, ikonografii chrześcijańskiej i poezji Eliota.

Jedną z najwyżej cenionych przez Bacona wartości była w sztuce improwizacja. Warto zwrócić uwagę, że deformacja rysów czy całej postaci, wyraźna cecha portretów Bacona, była jak gdyby efektem ubocznym pracy nad obrazem, a nie świadomym zamierzeniem. Artysta starał się uchwycić właśnie to, co w portretowanej osobie najbardziej nieuchwytne; obok konkretnej osoby malował w pewnym stopniu także atmosferę, jaka wokół niej panuje. Stronił od ilustracyjności, która jego zdaniem straciła rację bytu wraz z wynalezieniem fotografii.

Obok portretów na wystawie znalazło się kilka poruszających autoportretów Bacona. “Nie wiedziałem już, co mam robić na tej ziemi i w końcu pomyślałem sobie: dlaczego nie miałbym spróbować namalować siebie samego" - opowiadał Bacon. Artysta malował własne wizerunki stosunkowo często, chociaż przyznawał, że nienawidzi swej twarzy i maluje ją jedynie z braku innych modeli. Podkreślał jednocześnie, że “całe jego życie wchodzi do tych obrazów".

Ciało Bacona na płótnach zawsze sprawia wrażenie cierpiącego albo wręcz umierającego, artysta nie ma dla niego szacunku ani podziwu, jakby jego posiadanie było nieznośną koniecznością. Fizyczność sportretowana na tych obrazach wydaje się nieszczęściem; ból jest jego częścią składową.

Postaci, które portretował Bacon, należały do wąskiego grona jego bliskich przyjaciół lub kochanków. Malarz podkreślał, że nigdy nie zdecydowałby się namalować kogoś, kogo nie zna dogłębnie. Zanim odważył się zacząć portret, musiał poznać zachowania wybranej osoby, rozpoznawać typowe dla niej ruchy, grymasy, tiki, znać jej kontury niemal na pamięć. Miał nadzieję przedstawiać ludzi jak najbardziej bezpośrednio i surowo. W wielu rozmowach, jakie przeprowadził z nim Dawid Sylwester, odżegnywał się od chęci szokowania i zniekształcania.

Być może z tego właśnie względu portrety wieloletnich partnerów artysty Petera Lacy i Georga Dyera czy konwulsyjne akty Henretty Moraes wydają się skrajnie intymne, głębokie i prawdziwe. Mają w sobie coś z dawnych portretów służących prywatnej dewocji. Osoba malowana, jak zauważył Michael Andrews, “nie jest opisywana farbą, ale wydaje się zamieniać w farbę".

Francis Bacon “Portraits and Heads" (“Portrety i Głowy"). National Gallery of Modern Art, Edynburg (4 VI 2005 - 30 IX 2005), Kunsthalle, Hamburg (w przyszłości).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2005