Na pełny wymiar (2)

W środę 8 grudnia 1965 r. przed Bazyliką Św. Piotra odbywa się uroczystość zakończenia Soboru Watykańskiego II. Stefan Swieżawski stoi w rzędzie świeckich audytorów za swoim mistrzem filozoficznym Jacquesem Maritainem i znanym publicystą Jeanem Guittonem. Za chwilę podejdą do Pawła VI, by odebrać z jego rąk orędzie do intelektualistów. W tym znakomitym gronie Swieżawski reprezentuje świat zza żelaznej kurtyny: jest jedynym nie-duchownym uczestnikiem Soboru z tej części świata.

06.06.2004

Czyta się kilka minut

 /
/

We wrześniu 1963 r. autor “Bytu" otrzymuje od Jerzego Zawieyskiego wiadomość, że prymas Wyszyński zgłosił jego kandydaturę na świeckiego audytora (czyli słuchacza) trwającego już Soboru. Wkrótce przychodzi potwierdzenie od samego Prymasa. Oczekiwanie na paszport przedłuża się, a kiedy wreszcie zapada decyzja pozytywna, Profesor trafia do szpitala z żółtaczką. W rezultacie wyjazd zostaje przełożony na jesień 1964 r., a Swieżawski pojawia się - i to także mocno spóźniony - dopiero na III Sesji Soboru.

Kryzysem się nie martwię

W Rzymie widzi wielką pracę zmierzającą do odnowy chrześcijaństwa (zaproszony zostaje do prac nad Konstytucją duszpasterską o Kościele współczesnym “Gaudium et spes"), ale spostrzega też, że temat, który najbardziej go interesuje - rola filozofii w wychowaniu, a zwłaszcza w formacji kleru - jest w obradach soborowych prawie nieobecny. W dodatku “panowała taka atmosfera, iż jeśli ktoś reprezentował filozofię św. Tomasza, był traktowany jako przedstawiciel nurtu, z którym trzeba zerwać - tomizmu zideologizowanego, tomizmu na rozkaz, który zabijał prawdziwe życie filozoficzne i teologiczne w Kościele". Aby wyjaśnić swoje stanowisko, w przerwie między sesjami przygotowuje więc z mieszkającym w Paryżu Jerzym Kalinowskim książeczkę “Filozofia w dobie Soboru" (w języku francuskim), która ukazuje się latem 1965 r.

Duże wrażenie robi na nim Msza papieska na otwarcie IV Sesji (14 września 1965), tak różna od tego, co zobaczył w Rzymie 40 lat wcześniej. “Ojca Świętego nie wnoszono już w słynnej sedia gestatoria, lecz wkroczył do bazyliki, idąc na końcu wielkiego pochodu liturgicznego, bez tiary (którą ofiarował na rzecz ubogich), w infule - podkreślając swój charakter biskupa Rzymu i biskupa uniwersalnego, a nie imperatora dzierżącego władzę". Bardzo odpowiada Swieżawskiemu ekumeniczny klimat Soboru; poznaje w tym czasie m.in. br. Rogera z Taizé, uczestniczy też w ceremonii zdjęcia klątwy rzuconej ongiś przez papieża na Konstantynopol. Dlatego mimo że dokumenty soborowe ostatecznie nie spełniły jego nadziei na “ufilozoficznienie" chrześcijaństwa, do końca życia z zapałem będzie bronił linii Soboru. “Krytycy Soboru powiadają, że wywołał on duży kryzys w Kościele. I bardzo dobrze, że wywołał kryzys" - mówił w jednym z wywiadów. “Ja się w ogóle tym kryzysem nie martwię; takie kryzysy były zawsze i - trzeba powiedzieć jasno - nie ma wzrostu bez kryzysu. Więc jest dla mnie oczywiste, że musiał się pojawić abp Lefébvre i musiały się pojawić skrajności progresistów. W taki sposób tworzy swoje dzieło Duch Święty - jest On ogniem i tak działa. Jest to wielka gra miłości. Gdyby Soboru nie zwołano albo gdyby przerwano jego prace, obawiam się, że doszłoby do podziałów o wiele większych i groźniejszych niż te, które nastąpiły po Soborze".

Będziesz papieżem

Z Rzymu Swieżawscy nie wracają już do Krakowa, lecz do urządzonego w międzyczasie dwupokojowego mieszkania w “szarej kamienicy" (bo należącej do “szarych" urszulanek) przy ul. Wiślanej 2 w Warszawie. To wyjątkowe miejsce udzieliło gościny wielu wybitnym postaciom; dość powiedzieć, że sąsiadem Swieżawskich przez wiele lat był ks. Jan Zieja, “prorok Kościoła ubogiego", który w kaplicy, a potem we własnym mieszkaniu odprawiał codziennie Mszę dla swoich “wiślanych" parafian. Profesor często podkreślał, że życie jego i Maryś (tak mówił o żonie) dałoby się w zasadzie opisać jako ciąg cudownych spotkań, “wyreżyserowanych przez Opatrzność", z ludźmi, którzy - jak ks. Zieja - byli w tym świecie ewangelicznym zaczynem. “Właśnie dlatego jesteśmy tacy szczęśliwi" - dodawał.

Lista znakomitych osób, które odwiedziły mieszkanie na Wiślanej jest bardzo długa (i łatwa do odtworzenia - Profesor nigdy nie zapomniał podsunąć do wpisu “Księgi domowej"). Pojawił się w nim m.in. wspomniany już brat Roger, a także Daniel-Ange, spiritus movens odnowy charyzmatycznej. Zdarzali się też goście osobliwi, jak na przykład słynny w połowie lat 70. uzdrowiciel Clive Harris, którego zaproszono na Wiślaną, aby położył ręce na cierpiącym na raka trzustki ks. Kazimierzu Orzechowskim (ksiądz wyzdrowiał). Od pewnego momentu regularnie zaczął tu odprawiać Msze ks. Tadeusz Fedorowicz.

Przedłużeniem soborowej działalności Swieżawskiego było zaproszenie do Papieskiej Komisji “Iustitia et Pax", dzięki któremu Profesor był m.in. świadkiem słynnego pocałunku papieża Pawła VI z patriarchą Atenagorasem w październiku 1967 r. “Jako członek papieskiej komisji dostałem miejsca bardzo blisko ołtarza i mogliśmy dokładnie obserwować całą uroczystość. Uderzyło mnie, że obie te postacie znakomicie ze sobą harmonizowały, natomiast surowa wschodnia liturgia kontrastowała z barokowym przepychem orszaków watykańskich. Spotkanie to jeszcze raz uświadomiło mi, jak bardzo Kościół potrzebuje obu swoich płuc". Charakterystyczne, że w tym opisie znów powraca obraz Rzymu jako miejsca, w którym autentyczna religijność krępowana jest przez formy i bogactwo; nie ulega wątpliwości, że wrażenia z pierwszej pielgrzymki do Rzymu (przed z górą 40 laty) bardzo silnie zapadły Swieżawskiemu w pamięć.

Drugą część działalności posoborowej stanowiły liczne wykłady poświęcone Vaticanum II wygłaszane przez Profesora w całej Polsce. Nie zawsze dobrze je przyjmowano; po jednym z wystąpień w warszawskiej katedrze, któremu przysłuchiwał się Prymas, jego sekretarz powiadomił Swieżawskiego, że wystąpienie było niezgodne z polską racją stanu i z obecnym duchem Kościoła w Polsce. “Nie zostało to powiedziane wprost, ale mogłem się domyślać, że jest to opinia samego Prymasa". Przy najbliższej okazji Swieżawski starał się wyjaśniać nieporozumienie, ale niewątpliwie istniała między nim a Prymasem różnica zdań co do konieczności i tempa wprowadzania reform soborowych w Polsce. Ponadto przyzwyczajony do bezpośredniości z abp. Wojtyłą, Swieżawski niezbyt dobrze znosił zdystansowany styl kard. Wyszyńskiego. Z czasem nastąpiło ocieplenie stosunków. Profesor wspominał z rozrzewnieniem długą rozmowę z Prymasem na Miodowej w marcu 1980. “Gdy ubierałem się tam w mój ubogo wyglądający płaszcz z podpinką zszytą z dwóch rodzajów baranka, prymas powiedział: »Toś się, bracie, na tej mediewistyce nie dorobił!« Powiedziano mi potem, że był to w jego ustach niewątpliwie wyraz uznania".

W 1974 r. miało miejsce wydarzenie, do którego Profesor wracał wspomnieniami szczególnie chętnie. Swieżawscy uczestniczyli w Mszy odprawianej przez kard. Wojtyłę w opactwie cysterskim w Fossa Nuova, gdzie zmarł św. Tomasz z Akwinu. Kardynał wygłaszał homilię w języku włoskim, w której zestawił dwóch Tomaszów - Apostoła i Akwinatę. Słuchając jego słów, Swieżawski doznał nagle dziwnego uczucia: ogarnęła go nieprzeparta potrzeba, żeby podzielić się z Wojtyłą myślą, która przyszła mu w tym momencie do głowy. Po Mszy podszedł do przyjaciela i spokojnie powiedział: “Będziesz papieżem". “Kardynał popatrzył na mnie poważnie i dogłębnie i nic nie powiedziawszy, odszedł". Obaj nie zapomnieli jednak o tym zdarzeniu. Kiedy cztery lata później do mieszkania Swieżawskich wpadł ks. Zieja z okrzykiem: “Wojtyła papieżem!", Profesor był poruszony, ale nie zaskoczony.

Owoce życia

Lata 70. i 80. były dlań okresem zbierania - jak się wyraził w tytule swoich wspomnień - “owoców życia". Ukończył pracę nad monografią filozoficzną XV wieku, przygotował też dzieło będące jej uzupełnieniem, zatytułowane “Eklezjologia późnośredniowieczna na rozdrożu" (1990). Opisał w nim zmagania idei koncyliaryzmu (czyli bardziej demokratycznego potraktowania władzy w Kościele) z absolutyzmem papieskim, umieszczając w tym kontekście m.in. poglądy Jana Husa. W 1985 r. podczas śniadania u Papieża wyznał mu, że ma wrażenie, iż poglądy Husa były bliskie temu, co o Kościele powiedziało Vaticanum II, i dlatego należałoby jakoś zadośćuczynić tej męczeńskiej śmierci. Papież ożywił się: “To właśnie wasza rzecz, uczonych, takie problemy mi podsuwać". Za radą ks. Dziwisza Swieżawski napisał na ten temat artykuł do “Tygodnika", od strony urzędowej natomiast sprawą miał się zająć bp Alfons Nossol. Cztery lata później, podczas pielgrzymki do Czechosłowacji, Papież zaapelował publicznie o dogłębne zbadanie sprawy Husa; proces ten trwa - w 1996 r. doszło do spektakularnego pojednania Biskupa Rzymu z seniorem Kościoła braci czeskich.

Świadectwem otwartości i szczerości, jaka cechowała przyjaźń Swieżawskiego z kard. Wojtyłą, a potem papieżem Janem Pawłem II, jest zbiór ich listów opublikowany w wydanym niedawno tomie pt. “Pełny wymiar". Profesor pisze w nich bez ogródek, co myśli o polskim katolicyzmie skażonym antyewangelicznym nacjonalizmem, o niskiej formacji intelektualnej polskich księży (niezmiennie upomina się o św. Tomasza!), o upolitycznieniu religii i pokusie sięgania po “środki bogate", o atakach na Jerzego Turowicza i “Tygodnik", o odradzaniu się mentalności “paksowskiej" (Swieżawski przez lata konsekwentnie odrzucał propozycje współpracy ze Stowarzyszeniem PAX: “Z dwojga złego wolałem już mieć do czynienia z partią niż z Paksem"). Wiedza, którą dzieli się w listach, nie była bynajmniej zastrzeżona tylko dla Papieża. Profesor w podobnym tonie wypowiadał się w tym czasie w licznych wywiadach; stopniowo bowiem - wraz z pogorszeniem wzroku - udzielanie wywiadów zastępować mu zaczęło aktywność pisarską.

Jednym z wątków powracających wówczas regularnie w jego wypowiedziach było przypominanie ideałów Polski jagiellońskiej, przeciwstawianej przez Profesora Polsce sarmackiej i “sienkiewiczowskiej". “Ciągle mówię o tym, że nadal żyjemy tylko Skargą i Sienkiewiczem. Oczywiście mają oni wielkie zasługi w zakresie homiletyki i literatury, ale mentalność Skargi i Sienkiewicza jest mentalnością kontrreformacji, nie wielkiej duchowo Polski, ale tej, która zatraciła tradycję jagiellońską. Dla mnie zawsze wzorem jest Polska Jagiellonów i jej moralność polityczna. Myślę, że w Polsce Jagiellonów wyrażała się wielkość naszej ojczyzny, która przeniknięta bardzo głęboko wolnościowymi ideami, zaczerpniętymi z koncyliaryzmu, wszczepiała je w umysły Polaków. Koncepcja federacji, współdziałania różnych narodów, kultur i religii, była dla ówczesnej Europy rewolucyjna, bo w tym czasie w Europie co innego się kształtowało. Erazm z Rotterdamu powiedział: »Polonia mea est«, tzn. że jedynie Polska w Europie jest krajem, który odpowiada jego humanistyczno-chrześcijańskim ideałom". Zdarzało się, że tego rodzaju wypowiedzi komentowano złośliwie w prasie kościelnej, a nawet przypięto Profesorowi etykietkę “masona", czym też nie omieszkał pochwalić się Papieżowi.

Nasz Nazaret

Mieszkanie na Wiślanej stało się w latach 80. i 90. mekką, do której pielgrzymowano po nadzieję i światło. U coraz bardziej schorowanych, ale zawsze pogodnych państwa Swieżawskich zbierali się klerycy, żeby czytać dokumenty soborowe, i najmłodsze pokolenie uczniów Profesora, żeby pracować nad przekładem “Traktatu o Bogu" św. Tomasza. Regularnie odbywały się zebrania współpracowników, na których planowano kolejne książki. Pamiętam, jak przed dwoma laty przyjechałem na wywiad; Profesor otworzył mi drzwi bardzo czymś rozbawiony. Okazało się, że chwilę przed moim przyjściem w wózku pani Maryś urwało się kółko i wózek wraz z nią przewrócił się na ziemię. Mimo że był to groźny upadek, oboje żartowali, a Profesor nawet nie chciał słyszeć o odwołaniu wywiadu.

Powiedział mi wtedy, że ich życie zbliżyło się do ideału Karola de Foucauld. “Nasz Nazaret to jest właśnie wózek żony i inne nasze słabości. Ja od pięciu lat nie mogę czytać, bardzo źle słyszę, nie mogę pisać, czyli właściwie jestem skazany na życie w pewnym sensie bezczynne. Równocześnie jest jeszcze ciągle dużo roboty, redagowanie czegoś, przygotowywanie. Więc z jednej strony te wszystkie dolegliwości są jakimś strasznym uszczerbkiem, ale z drugiej - wnoszą też coś bardzo wartościowego". I dodał: “Przez długi czas nie wiedziałem dokładnie, jaka jest moja droga. Potem to już stało się wyraźniejsze. Ale czy działalność intelektualna była w moim wypadku najważniejsza? Nie wiadomo. Teraz najważniejszy wydaje się ten nasz Nazaret. Modlimy się codziennie, prosimy bardzo nieudolnie Pana Boga, żeby naprawdę spełniać wszystko według Jego woli i planu. Ale to jest bardzo trudne...".

Kiedy myślę teraz o tym, kim był dla nas wszystkich, dla całego naszego środowiska - także dla tych, którzy już nie poznali go osobiście i nie czytali jego książek - przypominam sobie znane słowa Bernarda z Chartres: “Jesteśmy tylko karłami umieszczonymi na ramionach olbrzymów i widzimy więcej i lepiej nie z powodu ostrości naszego wzroku czy naszego wzrostu, ale dlatego, że podnosi nas ich wielkość".

Przy pisaniu artykułu korzystałem z licznych wywiadów i książek prof. Swieżawskiego, a w szczególności z jego wspomnień: “Wielki przełom 1907-1945" (1989), “W nowej rzeczywistości 1945-1965" (1991) oraz “Owoce życia 1966-1988" (1993).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2004