Na betonie kwiaty nie rosną

Kluczowy problem polskiej sceny politycznej najlepiej zdefiniował Donald Tusk, mówiąc, że nie ma z kim przegrać wyborów.

16.11.2010

Czyta się kilka minut

Po ostatnich wyborach prezydenckich wydawało się, że na polską scenę polityczną - i tak już nieźle zacementowaną - wylano zawartość kilku betoniarek. Było to o tyle paradoksalne, że wszystkie wcześniejsze wybory prezydenckie działały jak dynamit podłożony pod system partyjny. Stare struktury szły w gruzy, a wszystko układało się po nowemu. W czasie ostatniego wieczoru wyborczego wydawało się, że tym razem wszystko będzie na odwrót. Dziś nie jest to już tak oczywiste. Widać, że wybory - nawet jeśli utwierdziły dotychczasowe podziały, wywołując dodatkowe emocje wyborców - rozchwiały także emocje polityków. W obydwu głównych partiach doszło do odejścia postaci może nie reprezentatywnych, ale znaczących.

Problem w tym, że na razie nowym inicjatywom towarzyszą stare metody działania. Na pierwszy ogień poszedł Janusz Palikot, który na tyle rozpędził się w swoich atakach na braci Kaczyńskich, że nie był w stanie wyhamować w ramach tego, co było do przyjęcia nawet przy bardzo wyrozumiałej postawie PO. Szybko się jednak przekonał, że tworzenie partii politycznej to nie tylko happening. Początkowy impet wyraźnie osłabł, pomimo ewidentnego wsparcia ze strony kilku wpływowych publicystów.

Z niewiele większym opóźnieniem rozchwianie osobistych ocen i relacji wypchnęło poza PiS Joannę Kluzik-Rostkowską i grupę nazwaną "PiS-Light". Tu jednak również pojawił się problem metody działania. Najwyraźniej "kluzikowcy" przejęli od Jarosława Kaczyńskiego przekonanie, że polityka polega na swobodnej ekspresji własnych stanów emocjonalnych. I o ile trudno im się dziwić po tym, jak zostali spostponowani w sposób wyjątkowo nieprzyjemny przez samego lidera (o oponentach w partii już nie mówiąc), to jednak takie działanie nie świadczy o jakiejś nowej jakości.

Kluzik-Rostkowska i jej polityczni przyjaciele spalili mosty do swojej macierzystej partii, a to stawia ich w sytuacji bez wyjścia. Skoro zaś nie mają powrotu do jakichkolwiek akceptowalnych relacji z Prawem i Sprawiedliwością, to ich inicjatywa miałaby sens tylko wtedy, gdyby udało jej się całkowicie zająć miejsce macierzystego ugrupowania, doprowadzając w ten sposób do jego śmierci. Do tego natomiast celu nie da się doprowadzić, samemu nie grając skrzydłami - i tym umiarkowanym, i tym radykalnym. Jak to zrobić, potępiając w czambuł całe radykalne skrzydło?

To dlatego nie brakuje spekulacji, wedle których celem działania polityków umiarkowanego skrzydła PiS jest tylko i wyłącznie zostanie przystawką PO, która byłaby mniej kłopotliwa niż PSL, a zapewniłaby większość w Sejmie w kolejnej kadencji. To jednak dalej nie rozwiązuje kluczowego problemu polskiej sceny politycznej, który najlepiej zdefiniował Donald Tusk, mówiąc, że on wyborów "nie ma nawet z kim przegrać".

Powodem kibicowania przez wielu pu­blicystów nowym inicjatywom jest zniechęcenie dotychczasowymi partiami, a w szczególności dwoma schematami ich działania.

Po pierwsze: wodzowskim charakterem, który sprowadza się do tego, że członków ugrupowania ustawia się w karnych szeregach, wysyłając im esemesem "przesłania dnia", sprowadzone do dyskredytowania politycznych oponentów i napędzania emocji towarzyszących podziałom.

Po drugie: brakiem skuteczności w faktycznym kierowaniu sprawami publicznymi - czego, jak widać na przykładzie PO, nie zapewniają zwarte szeregi. W każdym razie ocena działań samego rządu jest o wiele gorsza, niż by to wynikało ze słupków poparcia dla rządzącego ugrupowania.

Pozostaje pytanie, czy te nowe inicjatywy są w stanie zmienić powyższe mechanizmy. Partia Palikota, który wciąż chce uchodzić za osobę niekonwencjonalną, jest nieuchronnie wodzowska, skoncentrowana wokół jego osoby. W jego otoczeniu nie widać kogoś, kto mógłby stać się równorzędnym partnerem, kto mógłby pokazać, że da się działać w inny sposób.

Trochę inaczej jest z "kluzikowcami". Gdyby udało im się zakończyć etap publicznego użalania się na niesprawiedliwość PiS, potrzeba ustalenia wzajemnych relacji przez grono osób o zbliżonym potencjale mogłaby dawać szanse na to, by faktycznie wprowadzić nową jakość. Jakość, w której sensem działania partii nie jest podążanie za wodzem i podgrzewanie politycznych emocji poprzez happeningi i szokujące wypowiedzi, lecz rzeczowe podejście do rozwiązywania problemów. To trzeba umieć połączyć z kreatywnymi sposobami komunikowania się z opinią publiczną - jednak nie na zasadzie odciągania uwagi od ważnych decyzji (lub ich braku), lecz budowania zainteresowania i zrozumienia dla takich decyzji.

Dziś nie sposób rozstrzygnąć, czy nowej inicjatywie się uda. Ważnym punktem będą wybory do sejmików: już wkrótce okaże się, czy wyborcy PiS są w ogóle czuli na subtelności, które zraziły do partii grono jej znaczących postaci młodszego pokolenia, czy też podążają za emocjami Jarosława Kaczyńskiego. Przy okazji odbędzie się też dodatkowa próba: przynajmniej w dwóch województwach, małopolskim i dolnośląskim, pojawiły się regionalne listy, które chcą się wcisnąć pomiędzy PO i PiS. Ich wyniki będą jakimś sygnałem, czy poza publicystami jest jakaś znacząca grupa społeczna, która czeka na coś innego niż emocjonujące ataki partyjnych harcowników w programach telewizyjnych.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Socjolog, publicysta, komentator polityczny, bloger („Zygzaki władzy”). Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Pracuje na Wydziale Zarządzania i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Specjalizuje się w zakresie socjologii polityki,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2010