Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Mojżesz wypowiada ją na progu Kanaanu. Izrael ma właśnie wejść do Ziemi Obiecanej, po długiej wędrówce z ziemi niewoli – Egiptu. W nowej Ziemi – w Ziemi płynącej mlekiem i miodem, w Ziemi obietnic Boga – nie czeka go jednak „automatyczne” szczęście i bezwarunkowe bezpieczeństwo... Mojżesz mówi: „Kładę dziś przed Tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. Ja dziś nakazuję ci miłować Pana, Boga twego (...), abyś żył i mnożył się, a Pan, Bóg twój, będzie ci błogosławił. Ale jeśli serce swe odwrócisz, nie usłuchasz, zbłądzisz, i będziesz oddawał pokłon cudzym bogom, służąc im – oświadczam wam dzisiaj, że na pewno zginiecie (...). Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo (...), bo tu jest twoje życie i długie trwanie twego pobytu na ziemi, którą Pan poprzysiągł dać przodkom twoim: Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi”.
Czy „Ziemia Święta” może okazać się dla człowieka przekleństwem? Czy w Ziemi Boga można się okazać bałwochwalcą? Mojżesz przestrzega, że można. Co więcej, nie wszystkie z tych form bałwochwalstwa są równie łatwo uchwytne. Widać to szczególnie w ostatnim zdaniu. W naszym przekładzie brzmi ono: „bo TU jest twoje życie i długie trwanie twego pobytu na ziemi, którą Pan poprzysiągł dać przodkom twoim”. Najnowszy Żydowski przekład Tory (Tora Pardes Lauder) czyta tutaj: „bo ON [tzn. Pan] jest twoim życiem i długim trwaniem twego pobytu na ziemi, którą Pan poprzysiągł dać przodkom twoim”. Tak samo tłumaczy np. angielska King’s James Version.
Można być „tu” – i nie być w komunii z Nim. A to On, nie jakiekolwiek „miejsce”, jest źródłem i trwaniem naszego życia. Szukanie gwarancji bezpieczeństwa na poziomie bycia „tu”, a nie „w Nim”, kryje w sobie wszystkie mechanizmy myślenia sekciarskiego (gwarancja zbawienia z racji na samą przynależność) i bałwochwalczego: pierwszeństwo rzeczy (nawet „świętych”) przed osobowym Bogiem. Czy to możliwe i dziś?
Słyszałem ostatnio na jednym z wykładów z socjologii religii o obserwowanym obecnie w naszym społeczeństwie odwróceniu postawy opisywanej 20 lat temu zdaniem: „Chrystus – tak; Kościół – nie”. Wykładowczyni mówiła o wcale nie marginalnej dziś postawie: „Kościół – tak; Chrystus – nie”.
To znaczy: przynależność (formalna i deklaratywna) do Kościoła – tak! Powoływanie się na nią w różnych celach, nierzadko również politycznych; forsowanie wielu własnych idei (albo zwalczanie przeciwnych) „w imię” obrony Kościoła, jego pozycji, praw etc. – tak! Ale myślenie kategoriami Jezusowymi? Ale przyjęcie Ewangelii z całym jej radykalizmem? Bez łagodzących albo wręcz obezwładniających Ją komentarzy? Ale komunia z Panem – w Słowie, w Sakramencie i w Kościele? Ale wybór ubogich i wybór ubóstwa? Ale – choćby w ostatnich kontekstach – troska najpierw o ofiary, a nie o bezpieczeństwo „instytucji”?
Jezus jest źródłem i trwaniem życia. Również naszego życia i trwania w Kościele. ©