Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wracała z piwnicy, bo w wiklinowym koszu miała konfitury i kompot. Zajrzałem jej przez ramię. – Co tam nowego?
– A nic. Zawiesili informację, gdzie głosować.
– No to się spotkamy. Ciekawe, co pani zrobi ze swoim głosem – zagaiłem chytrze na temat politycznych preferencji.
– Nic nie zrobię. Nie po to mam rozum, żeby głosować.
Odwróciła się i spojrzała na mnie szyderczo znad okularów: – A pan, widzę, włosy już siwe miejscami, a ciągle jak dziecko. Powie pan, że każdy głos się liczy. No pewnie, i co z tego? Baran też ma głos, ale nic do powiedzenia. I to im pasuje, bo chcą tylko głosów. Wystarczy panu taka barania demokracja?
Chciałem odpowiedzieć, ale worek mi ciążył, więc bąknąłem szybko „do widzenia” i wyszedłem z klatki. Dźgnęła mnie boleśnie, jakby Rancière’a czytała – pomyślałem rozeźlony, zeskrobując resztki makreli, które przykleiły mi się do mankietu.
– Demokracja baranów?! Tak? A co robiłaś z tym głosem w PRL-u ? – pytałem kosz na śmieci. – Pewnie cię gnali, jak owcę, do urny i nawet nie zabeczałaś w proteście. Może potem posłuchałaś o prawdziwych wynikach w Radiu Wolna Europa, ale nie za głośno, z obawy przed sąsiadami.
Nie pomagało.
Mimo że wszyscy wokół mówią i piszą, narasta przekonanie, że „nic nie znaczy nasza mowa” (Eliot). W apogeum demokracji powszechne staje się poczucie wyborców, że ich głosy nie mówią o tym, co oni sami myślą ani czego chcą. Dla kogoś, kto pamięta kontrolę słowa publicznego, jest to szczególnie frustrujące. Oto okazuje się, że powszechna wolność wypowiedzi ma niewielki wpływ na funkcjonowanie polityki. Głos polityczny i ludzka mowa rozdzielają się ponownie.
– Trzeba będzie zmienić koszulę – stwierdziłem, porzucając walkę z plamą. Przed tablicą ogłoszeń w korytarzu było pusto. Przeczytałem, że lokal wyborczy w związku z przebudową ulicy będzie tym razem na Sienkiewicza.
– Ten przynajmniej nie miał dylematu – pomyślałem. – Dał Polakom „Trylogię” do czytania na czas, kiedy głosu nie mieli.
– Bingo! – zawołali drwiąco w mojej głowie sąsiadka i Sienkiewicz. Skoro głos nic nie znaczy, trzeba wzmocnić mowę. Głosuj lub nie głosuj, ale na pewno czytaj. Najlepiej literaturę. ©