"Myślę o miłości do was..."

Przygotowując w okresie matury (rok 1974) pracę o Wyspiańskim przeczytałem książkę Ireny Sławińskiej Sceniczny gest poety. Po tej lekturze chciałem koniecznie poznać inne prace Autorki i studiować pod jej kierunkiem. Tak trafiłem na KUL.

01.02.2004

Czyta się kilka minut

Pani Profesor była zawsze wymagająca, chociaż wobec zaznaczającej się już wówczas “feminizacji" polonistyki z większą pobłażliwością traktowała nieliczne grono studentów-mężczyzn. Wszyscy byliśmy zauroczeni wiedzą naszej Mistrzyni, a równocześnie świadomi swoich luk w wykształceniu ogólnym. Dla niej nie istniały bariery językowe ani trudności w zdobywaniu materiałów. Dziwiła się naszej opieszałości, jeśli kwerendy do pracy magisterskiej należało zrobić w Krakowie, Łodzi, Warszawie czy we Lwowie! Po wakacjach oczekiwała sprawozdań z przeczytanych książek, postępów w nauce języków etc.

Współpraca z Panią Profesor oznaczała wypłynięcie na szerokie wody. Opatrzność dała mi szansę towarzyszenia Profesor Sławińskiej w najbardziej dojrzałym okresie jej aktywności naukowo-badawczej. Od 1975 kierowała nowo utworzoną w KUL-u Katedrą Dramatu i Teatru. Wykrystalizowane wcześniej projekty uzyskiwały teraz konkretną formę, owocowały sympozjami i publikacjami.

Gdy zaczynałem pracę jako asystent-stażysta w 1979 r., Pani Profesor najwięcej czasu poświęcała teatrologii. Teoria literatury i prace nad ukochanym Norwidem zeszły na dalszy plan. Intensywnie pracowała nad zapleczem badawczym dla młodszego pokolenia teatrologów. Zrewidowała swój podstawowy tekst o strukturze dzieła teatralnego, którego pierwsza wersja pochodziła z 1958 roku. Rozluźniła nieco “strukturalną" opcję badawczą na rzecz nowszych metodologii. W ten sposób otrzymaliśmy “Odczytywanie dramatu".

Pani Profesor zależało także na uporządkowaniu refleksji o dramacie i teatrze religijnym. Uważała, że KUL jest do tego zobowiązany. W maju 1983 r. zorganizowała ogólnopolskie sympozjum “Sacrum w dramacie". Katedra Dramatu i Teatru KUL stała się odtąd najpoważniejszym w Polsce i chyba w Europie ośrodkiem badań nad dramatem i teatrem religijnym w aspekcie historycznym i teoretycznym. Pani Profesor rzucała hasło i wyznaczała kierunki ufając, że realizacja nie będzie stanowiła większego problemu. W istocie problemów było sporo (najpoważniejszym z nich w stanie wojennym było zorganizowanie wyżywienia dla uczestników sympozjum...), ale nazwisko “Sławińska" otwierało wiele drzwi. Kolejne sympozja organizowane pod jej kierunkiem od 1988 do 1992 (o teatrze w służbie ewangelizacji, o teatrze biblijnym, seminaryjnym, filozoficznym, kosmicznym) były tylko potwierdzeniem rosnącego autorytetu KUL-owskiej teatrologii.

Od 1987 rozpoczęła się stała współpraca z prof. Ireną Mamczarz, kierującą badaniami teatralnymi na Sorbonie i przy Centre National de la Recherche Scientifique w Paryżu. Irena Sławińska umożliwiła wówczas wielu młodym badaczom z Polski zaprezentowanie się na forum europejskim. Wyjazdy były zawsze połączone z poznawaniem “terenu": obowiązywała wizyta w lokalnych teatrach, ale poza tym Panią Profesor mniej ciekawiły muzea, za to bardzo: krajobrazy, jeziora, morze (kąpiele były obowiązkowe), parki, lasy, góry...

Zawsze troszczyła się o losy uczniów: mobilizowała nas do pracy, cieszyła się ze zdobywanych stopni, z książek i artykułów. Z czasem zaczynała przeważać troska o sprawy życiowe: o warunki mieszkaniowe, o plany rodzinne, wybór szkół dla dzieci itp. Chciała być bliżej naszego życia rodzinnego, którego sama przecież nie miała. Cieszyły ją wspólne chwile spędzane przy stole, dialogi z dziećmi. Miała cudowny dar niwelowania dystansu, wciągała w dyskusję, podpowiadała rozwiązania szkolnych problemów i dowcipnie opowiadała o własnych czasach szkolnych.

Ilekroć miała gości, którym chciała pokazać Lublin, przyprowadzała ich do nas na Poczekajkę. Zachwycona była pięknem otoczenia: parkiem, lasem, trawnikami i kwiatami. Zawsze też gotowa była jechać do Rogóźna, małej wioski na wschód od Lublina z czystym polodowcowym jeziorem. Jej pasją było pływanie. Dystans 850 metrów w poprzek jeziora pokonywała bez wysiłku, nawet i w późnej starości. Ostatni raz pojechaliśmy tam w dniu jej 89 urodzin! Dość niepewnym krokiem, wsparta na ramieniu mojej żony Teresy, zbliżała się do brzegu, dopiero w wodzie poczuła się pewnie. Gdy przypatrująca się tej scenie młoda kobieta wyraziła zaniepokojenie o los “starszej pani". Teresa powiedziała uspokajająco: “Proszę się nie obawiać, Pani Profesor jest niezatapialna!".

Kto znał Profesor Sławińską w czasach jej pełnej aktywności naukowej, musiał być pod wrażeniem ostatniego etapu jej życia, gdy zamieszkała w 2002 r. w domu opieki prowadzonym przez siostry Miłosierdzia Bożego na warszawskiej Pradze przy ul. Hetmańskiej. Początkowo mówiła o szybkim powrocie do Lublina, ale później zaakceptowała ten dom jako własny. Nigdy nie narzekała! Jej rytm dnia wyznaczała poranna kawa z p. Barbarą Rokicką, współmieszkanką domu, a prywatnie krewną prof. Lecha Sokoła, z którym Panią Profesor łączyła przyjaźń. Później czytanie obfitej korespondencji (dostawała i oczywiście czytała “nielegalny" tu, jak mówiła, “Tygodnik Powszechny"). Pisał do niej Czesław Miłosz, przyjaciele i znajomi wysyłali Jej swoje prace, książki, tomiki wierszy. Najbardziej zachwycił ją przysłany przez Miłosza album wileński. Lektur szybko przybywało i na biurku robił się swojski bałagan. Nie zaprzestała aktywności pisarskiej; to stąd pisała do “Tygodnika" wspomnienie o świętej siostrze Faustynie, którą poznała w Wilnie.

Nie było tygodnia, żeby ktoś jej nie odwiedził. Najwierniejsza, prawie codziennie obecna, była Danuta Nagórna. Zabierała ją na spacery po lesie i nad zalew. Później, gdy kondycja Pani Profesor już słabła, spacerowały po ogrodzie. Ode mnie wymagała “ploteczek" z KUL-u. Żywo interesowała się sprawami Uniwersytetu, a w szczególności polonistyki. Pytała o nowo wydane książki, o sympozja, o studentów i akademicki teatr, o ludzi sobie bliskich.

W dniu jej 90-lecia spotkaliśmy się w Warszawie na Mszy św., która celebrował ks. Wiesław Niewęgłowski w kościele na Placu Teatralnym. Drugi akt jubileuszu, połączony z wręczeniem księgi pamiątkowej, miał się odbyć w Lublinie 28 października. Nad koncepcją księgi dyskutowałem z Panią Profesor od dawna; najpierw trochę zażenowana pytała, czy to potrzebne, ale później interesowała się każdym zgłoszonym artykułem. Cieszyła się też na “lubelską eskapadę", ale stan zdrowia już nie pozwalał na podróż. Uroczystość, przy licznie reprezentowanym środowisku warszawsko-lubelskim, odbyła się w domu na Hetmańskiej. Pani Profesor była szczęśliwa, nie tylko z powodu Księgi i ofiarowanego jej medalu Unii Lubelskiej, przede wszystkim dlatego, że przyszło tylu przyjaciół, że tyle doświadczyła serdeczności i miłości.

W ostatnich miesiącach życia, gdy wyraźnie gasły jej siły, coraz bardziej oczekiwała na nasz przyjazd. “Kiedy mnie znów odwiedzicie?" - pytała przy każdym pożegnaniu. Te wizyty były bardzo ważne również dla mnie i moich bliskich. Znaliśmy Panią Profesor od trzydziestu lat, ale teraz najwięcej nam dawała, uczyła nas akceptować wszystko: niemoc aż do końca.

Gdy byliśmy u niej po raz ostatni, w pierwszą niedzielę tego roku, Pani Profesor nie była “w formie". Prawie nic nie mówiła. Dopiero przed wizytą kapelana z Komunią świętą, gdy zaczęliśmy śpiewać kolędy, włączyła się, uśmiechnięta, wymierzając rytm poszczególnych zwrotek. Później milczała słuchając tego, co mówimy i obserwując każdy nasz ruch. Teresa zapytała: “O czym Pani Profesor myśli?", a ona, patrząc na nas szeroko otwartymi oczami, odpowiedziała po chwili: “Myślę o miłości do was".

To najpiękniejsze zdanie, jakie usłyszałem od swojej Mistrzyni. Zostanie jako pamiątka wszystkich lat spędzonych u jej boku.

Prof. WOJCIECH KACZMAREK jest dyrektorem Instytutu Filologii Polskiej KUL i kierownikiem Katedry Dramatu i Teatru.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2004