Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W wyborczych reklamach Romana Giertycha, który kilka dni temu poinformował, że Rada Ministrów zgodziła się m.in. na obowiązkowe szkolne mundurki, brama szkoły zatrzaskuje się przed grupą punków. To nieagresywna i przeważnie nieszkodliwa, a popularna np. w liceach subkultura. Tyle że ich stroje i kolczyki są dziwniejsze niż łyse głowy członków radykalnych organizacji nawołujących do wytępienia Żydów, czarnoskórych, homoseksualistów - wszystkich, którzy wyglądają czy zachowują się inaczej. W tym kontekście hasło "zero tolerancji" brzmi - choć nie o to w nim chodzi - złowieszczo. Ale to przecież sojusznicy Młodzieży Wszechpolskiej, choć ona sama, odkąd zaczęła awansować na salony, deklaruje, że jest inaczej. By się przekonać, ile warte są te deklaracje, wystarczy przypomnieć sobie którąś z parad równości.
Nie znaczy to, że wszystkie dyscyplinujące uczniów propozycje MEN są pozbawione sensu. Ogromne jest jednak ryzyko, że minister, a po nim dyrektorzy utopią je w najprostszych, powierzchownych rozwiązaniach, wskazujących na fałszywe źródła przemocy. Goły brzuch nie wystarczy, by doprowadzić do gwałtu. Kolczyk oznacza bunt, ale nie agresję. Nawołujący do wytępienia odmiennych albo choćby kibiców przeciwnej drużyny nie noszą kolczyków. Oni w gruncie rzeczy wyglądają nawet schludnie.