Mundur wciąż ten sam

W Kabulu talibowie zabronili drogówce wystawiać mandaty. Na funkcjonariuszy już zupełnie nikt nie zwraca uwagi.

17.09.2021

Czyta się kilka minut

Alamamed Amiri, policjant z Kabulu / fot. Paweł Pieniążek /
Alamamed Amiri, policjant z Kabulu / fot. Paweł Pieniążek /

Od ośmiu lat Alamamed Amiri niemal codziennie przychodzi na posterunek policji drogowej znajdujący się w centralnej dzielnicy Kabulu Szar-e Nau, przy ruchliwym rondzie. 26-letni Amiri w zielonym mundurze i odblaskowej kamizelce staje na ulicy i lizakiem próbuje powstrzymać gorący temperament kierowców.

Przychodził do pracy regularnie, choć od dwóch miesięcy nie dostał wypłaty. Budżet był dziurawy i policjanci często padali tego ofiarą. Czasami część wypłaty otrzymywali w ramach barteru. Zamiast gotówki dostawali różne produkty, z których najużyteczniejsze były te spożywcze.

Ruch zamarł

15 sierpnia Amiri jak zwykle przyszedł o szóstej rano na swoją zmianę. Już od jakiegoś czasu z mediów i internetu nadchodziły coraz bardziej niepokojące wieści, ale tego dnia co chwilę się coś zmieniało. Talibowie byli u bram Kabulu. Większość kraju zajęli w kilka dni i często udawało się to im bez wystrzału. Im więcej plotek, tym większy chaos panował na rondzie, jak i w całym sześciomilionowym Kabulu.

Nikt nie przejmował się krzykami, pouczeniami ani nawet mandatami, które drogówka tak chętnie wystawiała. W końcu mandat jest najłatwiejszym sposobem, by na boku dorobić do skromnej pensji. Oczywiście na posterunku Amiriego nikt o takich praktykach nic nie wie. Tego dnia kierowcy jednak nie zważali na nic, w pośpiechu jechali do tylko sobie znanych miejsc.


CZYTAJ TAKŻE

O sytuacji w Afganistanie piszemy na bieżąco w aktualizowanym SERWISIE SPECJALNYM>>>


– Wszyscy uciekali z centrum do domów, szczególnie ci pracujący dla administracji publicznej – mówi Amiri. – Każdy myślał tylko o sobie.

Na drogówkę nikt nie zważał, więc równie dobrze mogliby się rozejść i wraz z innymi przebijać się w korkach do domów. Z jakiegoś dziwnego poczucia obowiązku policjanci postanowili jednak, że zostaną na posterunku.

Gdy pojawiła się informacja, że prezydent Aszraf Ghani uciekł z kraju, a tym samym rozpadł się cały porządek państwowy, ruch na rondzie niemal ustał. Po Kabulu grasowały zbrojne bandy przestępców. Amiri miał tylko nadzieję, że nie zainteresują się jego posterunkiem drogówki, bo na wyposażeniu nie mieli nawet pałek.

To właśnie z powodu rozbojów talibowie wkroczyli do miasta, choć wcześniej zapowiadali, że nie będą tego robić. Amiri i inni funkcjonariusze z jego posterunku mieli znajomych w innych prowincjach, nad którymi rząd utracił kontrolę jakiś czas temu. To oni powiedzieli, że bojownicy nie są wrogo nastawieni do drogówki.

– Nie jesteśmy częścią tego konfliktu, przecież nie mamy nawet broni – mówi Amiri.

Znów na posterunku

Nie musieli – jak policjanci z innych wydziałów – zrywać z siebie mundurów, chować ich, a następnie w cywilnej odzieży próbować wmieszać się w tłum. Amiri zarzeka się, że nie bał się talibów, a mimo wszystko, gdy zbliżali się do Szar-e Nau, wraz z innymi funkcjonariuszami postanowili udać się do domów.

– Może nie wszyscy z nich wiedzieli, że jesteśmy policją drogową bez broni. Mogliby nas zaatakować, a może nawet zabić – mówi Amiri.

Następnego dnia został w domu wyczekując informacji. Wreszcie talibowie także w Kabulu ogłosili, że nie zrobią funkcjonariuszom policji drogowej krzywdy i wzywają ich do powrotu do pracy. Amiri dwa dni po zajęciu miasta znowu stał na rondzie z lizakiem. Od czasu do czasu któryś z talibów tylko zatrzyma się i powie jemu lub któremuś z kolegów, żeby sumiennie pełnili swoją służbę.

Na drogach panuje mniejszy ruch, rzadziej też widzi się drogie samochody, którymi wozili się państwowi urzędnicy, politycy i biznesmeni mający gdzieś obowiązujące przepisy. Jednak talibowie zabronili policji drogowej wystawiać mandaty, więc już zupełnie nikt nie zwraca na nich uwagi.

A czy jego życie zmieniło się po przyjściu talibów? Nieznacznie. Wciąż stoi w tym samym mundurze i kamizelce. Nadal nie otrzymuje pensji. Talibowie obiecali, że wkrótce to się zmieni. Amiriemu z braku lepszych perspektyw pozostaje dawać wiarę tym zapewnieniom, więc codziennie stoi na rondzie w znoszonym mundurze.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego". Relacjonował wydarzenia m.in. z Afganistanu, Górskiego Karabachu, Iraku, Syrii i Ukrainy. Autor książek „Po kalifacie. Nowa wojna w Syrii", „Wojna, która nas zmieniła" i „Pozdrowienia z Noworosji".… więcej