Migranci i wybory sprawiły, że kolejne państwa Europy wprowadzają kontrole na granicach. Właśnie dołączyła do nich Polska

Oto korespondencja z naszej południowej granicy.

06.10.2023

Czyta się kilka minut

Redyk pod barykadami, granica polsko-słowacka w Koniecznej, 4 października 2023 r. Fot. Katarzyna Miernik–Pietruszewska

W Chochołowie zaczęło się od wypadku drogowego. Słowacki kierowca, prowadząc w mroku, nie zauważył ciemnozielonej, nieoświetlonej barykady, którą polska Straż Graniczna po północy przegrodziła drogę. Wjechał w nią z impetem.

W Leluchowie tej samej nocy mieszkańcy zablokowali graniczny most. Około 150 handlarzy z targu, na który przyjeżdżają niemal wyłącznie Słowacy, kupiło już towar na kolejny dzień – owoce i surowe mięso. Nikt ich nie uprzedził o zamknięciu przejścia.

Przez Konieczną akurat przechodził redyk, czyli stado owiec wracające na Podhale z letniego wypasu. Od lat przepędzano je przez fragment Słowacji, bo tak krócej. Teraz drogę zagrodzili im żołnierze z długą bronią. Owce postały przez chwilę przed nimi – postały i pobeczały – po czym poszły dalej. Przepisowo, polską stroną.

Kostki domina

Tak z bliska wyglądała granica Polski ze Słowacją przez pierwsze dwa dni po wprowadzeniu przez rząd w Warszawie tymczasowych kontroli. Od 4 października można ją przekraczać samochodem tylko w 9 miejscach (pieszo – w 10 dodatkowych). Gdzie indziej, w tym na szlakach turystycznych i ścieżkach rowerowych, granica jest oficjalnie zamknięta. 

Kontrole mają potrwać do 13 października, ale trudno sobie wyobrazić, by na dwa dni przed polskimi wyborami ich nie przedłużono. Oficjalny powód wprowadzenia ograniczeń – wzmożony ruch migrantów w kierunku Niemiec – stał się bowiem głównym tematem kampanii. Nie tylko u nas.

Zaczęło się właśnie od Niemiec, gdzie na podstawie przesłuchań osób składających tam wnioski o azyl (tylko w tym roku było ich już ok. 205 tys.) okazało się, że coraz częściej wybierają oni drogę prowadzącą przez Czechy lub Polskę. Równocześnie Austria – dotąd ważne państwo tranzytowe na tzw. szlaku bałkańskim – zaostrzyła politykę migracyjną i sama zaczęła rejestrować więcej azylantów. A ponieważ europejskie granice to system naczyń połączonych i to, co dzieje się na jednej, zawsze odbija się na kolejnej, pod presją sąsiadów znalazły się Czechy. I jeszcze w 2022 r. wprowadziły kontrole na granicy ze Słowacją. 

W ten sposób niewielka Słowacja, dotąd państwo na uboczu szlaków migracyjnych, stała się nieoczekiwanie głównym krajem tranzytowym. 

– Temat migracyjny pojawił się u nas po dłuższej przerwie – tłumaczy Tomáš Strážay, politolog i dyrektor think tanku Słowackie Stowarzyszenie Polityki Zagranicznej (SFPA). – Nie było tu wielu migrantów, obywatele nie mieli z nimi bezpośredniego doświadczenia. Wbrew przesadnej retoryce polityków migranci nie byli i nie są zagrożeniem dla bezpieczeństwa Słowacji. Nie słyszałem o przypadku, aby migrant zagroził naszemu obywatelowi.

Granica polsko-słowacka 2023

Spośród ponad 25 tys. migrantów, którzy podróżowali przez Słowację od stycznia, wniosek o azyl złożyły tu tylko dwie osoby. Ale o atrakcyjności tego kierunku zadecydowała nie tylko geografia. Władze w Bratysławie wydają bowiem  podróżującym tzw. zaświadczenia pobytu. Nie mają one wprawdzie mocy prawnej poza Słowacją, ale mogą się jawić jako coś w rodzaju legalizacji pobytu w Unii Europejskiej. Oraz jako „przepustka” do Niemiec. 

– Niektórzy eksperci wskazywali na to, że może to w jakiś sposób przyciągać migrantów. Zatrzymywali się tu dłużej, wożono ich do urzędów; oni sami liczyli, że w dalszej drodze przez Austrię do Niemiec taki dokument zadziała na ich korzyść – mówi Krzysztof Dębiec, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich. 

Bójka w aucie

To właśnie o sprawę tzw. pozwoleń pobytu pobili się we wrześniu, w apogeum słowackiej kampanii wyborczej, były premier Igor Matovič i były szef MSW Robert Kaliniak. Ten pierwszy przyjechał samochodem oblepionym swoimi hasłami i przez megafon mówił, że to obecny rząd odpowiada za wydawanie tych pozwoleń.

Ważnym momentem tamtej kampanii była też wizyta Roberta Fico – szefa partii SMER, która ostatecznie wygrała wybory – w obozie przejściowym dla migrantów w miejscowości Veľký Krtíš na południu kraju. Panowały w nim fatalne warunki sanitarne. Obóz powstał też bez poinformowania władz gminy. 

Krzysztof Dębiec: – Rząd wynajął po prostu kawałek hali od lokalnego przedsiębiorcy, nie informując go nawet, w jakim to czyni celu. Wywołało to wrażenie, że rząd próbuje coś przed ludźmi ukryć. W ten sposób na ostatniej prostej kampanii Fico sięgnął po swojego wyborczego „pewniaka” – na hasłach antymigracyjnych wygrał już wybory w 2016 r. Później, jako jedyny przywódca państwa Grupy Wyszehradzkiej, przystał na unijne ustalenia dotyczące mechanizmu relokacji i przyjął minimalną liczbę uchodźców niezbędną do tego, żeby uniknąć sporu z Komisją Europejską. A żeby odwrócić od tego uwagę Słowaków – wysłał patrole na osiedla romskie.

Choć politycy wskazują na problem migracji, żadne z państw na „nowej trasie bałkańskiej” nie przedstawia jednolitych, wiarygodnych statystyk. Nie da się na podstawie samych liczb ocenić skali zjawiska migracji przez Słowację. Wiadomo, że wzrasta. Ale o ile?

– To prawda, jest problem z oceną skali problemu – przyznaje Tomáš Strážay. – Różnica z latami poprzednimi polega na tym, że migranci stali się widoczni na ulicach. I chodzi już nie tylko o dworzec w Bratysławie, także o mniejsze miejscowości. Dla Słowaków to nowość, a bezpośrednie doświadczenie odgrywa większą rolę niż liczby. 

Już po wyborach, 5 października, Bratysława wprowadziła kontrole na granicy z Węgrami.

Liczba migrantów trafiających na Słowację zwiększyła się m.in za sprawą poluzowania kontroli przez Węgrów – w głębi kraju, ale i na samej granicy z Serbią – jeszcze wiosną tego roku. Od tego czasu Węgry zwolniły z aresztów i więzień ok. 1,4 tys. przemytników ludzi.

– Powody takich decyzji mogą być dwa – mówi Dębiec. – Na pierwszy zwracają uwagę liberalni politycy słowaccy. Oskarżają oni Orbána o ingerencję na rzecz jego sojusznika, jakim jest Fico. Dla niego pojawienie się tematu migracyjnego było oczywistą korzyścią. O drugim mówią słowaccy eksperci: ich zdaniem jest to element większej gry Budapesztu o fundusze unijne. „Mogę uszczelnić te granice, ale potrzebuję waszych pieniędzy. A jeśli ich nie dostanę...”, zdaje się grozić węgierski premier.

Zdaniem Strážaya, politycy w całym regionie próbują uzasadnić, że są obrońcami ludzi i narodowych interesów: – Z tego wynika skala i pewna demonstracyjność kontroli, które wprowadziła strona polska. Inaczej niż Czesi czy Austriacy, Polacy zamknęli niektóre przejścia. Jeśli tak pozostanie dłuższy czas, zostanie to odebrane bardzo negatywnie przez mieszkańców po obu stronach granicy – mówi słowacki analityk.

Pościg i bunt

– W miniony czwartek mieliśmy pościg – mówi ppor. Szymon Mościcki, rzecznik Śląskiego Oddziału Straży Granicznej. – W Zwardoniu nasz funkcjonariusz wytypował samochód do kontroli, podał sygnał do zatrzymania się, kierowca przyspieszył i potrącił lusterkiem funkcjonariusza. Pojazd zatrzymano po kilkuset metrach. Kierowca podjął próbę ucieczki pieszo, ale złamał nogę spadając ze skarpy. Funkcjonariusze udzielili mu pomocy i wezwali pogotowie. W busie, którym kierował, zatrzymano dziewięciu cudzoziemców, prawdopodobnie obywateli Syrii. 

Rzecznik wymienia kolejne dwa incydenty: tego samego dnia w okolicach wsi Jaworzynka, blisko styku granic Polski, Słowacji i Czech, zatrzymano siedem osób, które przeszły przez zieloną granicę. – Inna, dwudziestoczteroosobowa grupa została zatrzymana przez policjantów w Wiśle. To również prawdopodobnie Syryjczycy – mówi ppor. Mościcki. – Zatrzymano też kierowcę, obywatela Ukrainy, który ich przewoził. 

Od początku roku do 5 października strażnicy ze Śląskiego Oddziału SG zatrzymali 799 migrantów, przy czym od lipca z miesiąca na miesiąc statystyki wyraźnie wzrastają. W porównaniu z ubiegłym rokiem dziesięciokrotny wzrost zatrzymanych odnotował też Karpacki Oddział SG, odpowiadający za ochronę granicy dalej na wschód. 

Drugiego dnia kontroli w Podspadach na słowackim Spiszu, niedaleko polskiej granicy, mieszkańcy natknęli się na grupę Syryjczyków, kobiet i dzieci. „Z pomocą ruszyli ludzie z obu stron granicy. Robiło się coraz zimniej. Potrzebne było mleko, gorąca woda, ubrania, koce”, pisali towarzyszący im przez kilka godzin dziennikarze „Tygodnika Podhalańskiego”.

Zapytana o to, czy funkcjonariusze nie uważają, że zostali wykorzystani przez polityków podczas kampanii wyborczej, rzeczniczka Karpackiego Oddziału SG mjr Dorota Kądziołka odpowiada: – Nie mamy takich uwag, przynajmniej one do mnie nie docierają. Jesteśmy formacją apolityczną. Służymy państwu. Sami zresztą zauważyliśmy wzmożony ruch migrantów. W 2022 r. do początku października mieliśmy 13 przypadków nielegalnego przekroczenia granicy na naszym odcinku. Od początku tego roku – już ok. 160. Dla nas jest to duża zmiana.

Z perspektywy obu stolic granica polsko-słowacka jest odległa i peryferyjna. Do Chyżnego, głównego miejsca przekraczania granicy, z Warszawy jest 400 km, z Bratysławy 300 km. Ani w Polsce, ani na Słowacji o zamknięciu granicy nie informowano wcześniej ludzi najczęściej z niej korzystających – lokalnych mieszkańców. Protest handlarzy w Leluchowie odniósł skutek: interweniowało ministerstwo i w ciągu kilkunastu godzin przywrócono tam ruch kołowy przez granicę. 

Dla rzeczniczki Karpackiego Oddziału SG sytuacja w Leluchowie była przykładem dialogu Straży Granicznej ze społeczeństwem. – Nasi przedstawiciele byli na miejscu, rozmawiali z ludźmi, wysłuchali ich stanowiska i niezwłocznie przekazaliśmy te uwagi społeczne dalej, drogą służbową, co szybko umożliwiło zmianę rodzaju przejścia granicznego – tłumaczy mjr Dorota Kądziołka.

Dodaje też: – Wprowadzenie kontroli granicznych nie jest decyzją Straży Granicznej, jesteśmy natomiast jej wykonawcami. Kontrole staramy się prowadzić tak, żeby były jak najmniej uciążliwe dla społeczeństwa.

Reakcje ludzi

A jak na zamknięcie granicy zareagowali mieszkańcy polsko-słowackiego pogranicza?

Na jednej z lokalnych grup facebookowych ktoś opublikował informację o „uchodźcach w lesie” wraz z numerem do Straży Granicznej. Nie potwierdziła się, ale w komentarzach wzbudziła ogromne emocje.

Na innej grupie pod postem z pytaniem „O co chodzi z zamykaniem granic polsko-słowackich? Ktoś wytłumaczy?” na 16 odpowiedzi cztery powtórzyły narrację polskiego rządu (np. „masa imigrantów idzie bocznymi drogami słowackimi, są przewożeni busami”), ale dwanaście było ironicznych („[Słowacy] za dużo u nas tankują i co chwila awaria”) lub otwarcie antyrządowych. Ktoś opublikował wręcz plakat wyborczy z kandydatką opozycji.

Nawet wypadek z Chochołowa został obśmiany w mediach społecznościowych przez mieszkańców pogranicza. „Ktoś próbuje przekroczyć nielegalnie granicę”, ironizowali internauci. Właśnie o ten wypadek pytam na koniec rzeczniczkę Karpackiego Oddziału SG. 

– Nie była to próba nielegalnego przekroczenia granicy, jak to przedstawiały niektóre media, tylko wynik nieuwagi kierowcy, brak świadomości, że od północy przywrócono kontrolę graniczną. Na szczęście nikomu nic się nie stało – mówi mjr Kądziołka.

– Czy informowali wcześniej Państwo stronę słowacką– pytam. Jeszcze kilkanaście godzin po wypadku na drodze od strony Suchej Hory nie było żadnego ostrzeżenia o barykadzie.

– Na bieżąco współpracujemy ze służbami granicznymi i informacja o wprowadzonych rozwiązaniach została przez nas przekazana – odpowiada rzeczniczka. – Natomiast trudno mi powiedzieć, dlaczego nie dotarła do tej konkretnej osoby. Na pewno wprowadzenie przez polski rząd takich rozwiązań było tutaj przedmiotem wcześniejszych informacji, uzgodnień.

Pytam jeszcze o to, czy taka zapora nie powinna być oświetlona – także od strony słowackiej.

– Staramy się zachować wszelkie środki ostrożności. Natomiast do nieszczęśliwych sytuacji dochodzi przecież z różnych przyczyn. Np. na początku mieliśmy takie bariery ustawione w sześciu miejscach. W wielu innych miejscach kierowcy zbliżali się do takiej granicy i do wypadków nie dochodziło. To jest jakiś jeden procent.

W ciszy, w lesie

Przez pierwsze dwa dni obowiązywania kontroli, z dala od przejść, wzdłuż górskiej granicy ze Słowacją można było chodzić przez kilka godzin – i nie spotkać żadnego funkcjonariusza. 

W Chyżnem kontrolowano każdą ciężarówkę, osobówki przejeżdżały swobodnie. Niedaleko, w Korbielowie, ciężarówkom i tak nie wolno jeździć, więc strażnicy zatrzymywali auta osobowe. „Każde przejście ma osobne rozkazy”, tłumaczy funkcjonariusz na pytanie, czemu bagażniki osobówek są podejrzane tylko tutaj.

W Winiarczykówce, przysiółku Lipnicy Wielkiej, podczas pandemicznego lockdownu w poprzek drogi zbudowano prowizoryczną zaporę, której służby pilnowały raczej z doskoku. Na przylegającej do drogi łące widać było ślady kół samochodów objeżdżających przeszkodę. 

Teraz jest inaczej. Stoi tu profesjonalna zapora, pilnuje jej żołnierz z długą bronią. Droga przechodzi na stronę słowacką dopiero kilkaset metrów dalej, ale pogmatwana historia Orawy sprawiła, że uzbrojony żołnierz nie może dalej tak przejść. Na skutek chaotycznego wytyczenia granicy podczas konferencji Rady Ambasadorów w Paryżu przecina ona drogę kilka razy. Przejście uzbrojonego żołnierza przez fragment jej terytorium Słowacja mogłaby, czysto teoretycznie, uznać za początek polskiej inwazji.

Żołnierz nie ma więc dużo do roboty. Stoi i patrzy w dal. Jest niemal idealna cisza. Słychać, jak dzięcioł uderza dziobem o pień świerka.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 42/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Przekraczanie zabronione