Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kudratullah Nazim założył odświętny strój – podobnie jak jego liczni bracia i kuzyni. To był dla nich wielki dzień. Chcieli właściwie pożegnać jednego z braci, więc modlili się za jego pójście do raju. Reszta rodziny czuła dumę z powodu decyzji, którą podjął. Jak wspomina Nazim, brata przepełniała radość. Miał powiedzieć, że w przededniu tego dnia czuje się tak szczęśliwy, jakby miał się żenić. Brat Nazima szykował się do stania się szahidem, męczennikiem.
Wśród członków tej rodziny z prowincji Kandahar w południowej części Afganistanu było wielu talibów. Nazim też do nich należał – dowodził jedną z grup operujących w regionie. I to on szykował „wyprawkę” dla swojego brata. W ustalonym dniu brat włożył mundur afgańskiej armii, by nie zwracać na siebie uwagi przeciwnika. Na niego narzucił kamizelkę z ładunkami wybuchowymi, a następnie udał się na naradę afgańskich i zagranicznych żołnierzy. Kamizelkę zdetonował, gdy był już na miejscu.
– Dla nas jego odejście było powodem do dumy, czujemy ją do dzisiaj – mówi Nazim. – Ja, a także wszyscy moi bracia i kuzyni jesteśmy gotowi do takich działań, jeśli obcokrajowcy znowu pojawią się na horyzoncie.
Wpadka
Trzydziestotrzyletni Nazim to talib z długim stażem. To właśnie inwazja Afganistanu dokonana przez Stany Zjednoczone i ich sojuszników była głównym powodem, dla którego zasilił szeregi ugrupowania.
– Oni zaatakowali nasz kraj w 2001 r., nie tylko z powietrza, wysłali też wojska. Byli brutalni. Bombardowali ludzi na weselach, studentów szkół religijnych i meczety podczas modłów. Musieliśmy bronić naszego kraju i religii zgodnie z duchem islamu – wyjaśnia.
Reportaże i korespondencje Pawła Pieniązka, analizy Wojciecha Jagielskiego, wiadomości i podkasty. Czytaj nasz serwis specjalny poświęcony sytuacji w Afganistanie
Nazim twierdzi, że stoczył wiele potyczek, w rezultacie których jego przeciwnicy padali ranieni lub martwi. Po tym, gdy jego brat wysadził się w powietrze, Nazima złapano na gorącym uczynku. W Kandaharze wraz z innymi bojownikami zaatakowali afgańskich żołnierzy.
– To byli przedstawiciele marionetkowego reżimu – mówi.
Twierdzili, że zabili trzech żołnierzy. Chwilę po tym incydencie sprawcy – gdy wciąż jeszcze znajdowali się przy ofiarach – zostali zatrzymani przez afgańskie siły bezpieczeństwa.
Niedoszła egzekucja
Nazim i jego towarzysze broni trafili do więzienia Pul-e Czarchi. Powstałe w latach 80. XX w., za komunistycznych władz Afganistanu było miejscem kaźni i egzekucji. Po 2001 r. więzienie znajdowało się pod kontrolą afgańskich władz. Choć od tego czasu osadzeni byli traktowani lepiej, to w Pul-e Czarchi wciąż powszechne były tortury.
Według Międzynarodowego Czerwonego Krzyża było to największe więzienie w Afganistanie, znajdowało się tu ponad 9 tys. osób, w tym talibowie, członkowie lokalnego odłamu Państwa Islamskiego, a także zwykli przestępcy czy osoby uzależnione od narkotyków. Jeden blok przeznaczono dla kobiet.
Nazim miał usłyszeć wyrok kary śmierci przez powieszenie, podobnie inni członkowie jego grupy. Przed śmiercią uratował go jednak fakt, że karę wykonywano rzadko – a także liczne ataki talibów w kraju, do których dochodziło po egzekucjach. W oczekiwaniu na wyrok przesiedział w Pul-e Czarchi niemal jedenaście lat. Twierdzi, że w tym czasie bito go, rażono prądem i znęcano się nad nim. Miał także stracić trzech przyjaciół.
Historyczne miejsce
15 sierpnia 2021 r., na kilka godzin przed zdobyciem władzy w Afganistanie, talibowie ruszyli do Pul-e Czarchi, by uwolnić osadzonych. Więźniowie musieli się spieszyć, nie chcieli przegapić swojej szansy. W celach porozrzucane leżały ubrania, koce, a także niedojedzone, już zapleśniałe jedzenie.
Paweł Pieniążek, korespondent „TP” z Afganistanu: Młodzi Afgańczycy nie pamiętają lat 90., często nie widzieli taliba na oczy. Dziś powtarzają, że ich marzenia zostały rozbite w pył, że nie mają już przyszłości. Ale dla części społeczeństwa kluczową wartością jest bezpieczeństwo, nawet za cenę wolności. Słuchaj rozmowy w Podkaście Powszechnym
To właśnie tego dnia Nazim wyszedł na wolność i dołączył do triumfalnego pochodu na Kabul. Traf chciał, że po zdobyciu władzy jego jednostkę przydzielono na teren nieopodal więzienia. Wreszcie zebrał się w sobie i postanowił odwiedzić tak dobrze znane mu miejsce, choć teraz z zupełnie innej perspektywy.
– Cieszę się, że mogłem tu przyjść. Spędziliśmy tu lata, mamy wspomnienia. Teraz jesteśmy wolni i chcemy zobaczyć, jak to wygląda. W pewnym sensie jest to dla nas historyczne miejsce – przyznaje Nazim.
W dniu, gdy wybrał się do Pul-e Czarchi, więzienie stało otworem. Poza nielicznymi strażami na kilku posterunkach kręciła się po terenie tylko grupa talibów. Niektórzy, podobnie jak Nazim, przyszli zwiedzieć miejsce, w którym byli osadzeni.
O osiem lat młodszy od Nazima Hematullah Hekmat z prowincji Zabul mówi: – Spędziłem tutaj niemal dwa lata mojego życia. Chciałem przyjść, by wspomnienia wróciły – mówi, choć jednocześnie przyznaje, że nie są one najlepsze.
Talibowie w Pul-e Czarchi napawają się zwycięstwem. Swobodnie przechadzają się po pustym więzieniu, jego mrocznych korytarzach, zaglądając do swoich cel. Ale o przyszłości mówią z trudem. Ciągle wspominają minione wydarzenia. Zagraniczne wojska opuściły kraj, a wrogi rząd upadł, a mimo to trudno zapomnieć im o wojnie. Raz za razem odgrażają się, że sięgną po broń i wybuchowe kamizelki, gdy nadejdzie potrzeba.
Nazim jest na to gotowy tak, jak lata temu gotowy był jego brat.