Moskwa, 9 maja – Gdańsk, 8 maja

Nie jadąc do Moskwy na putinowską paradę, politycy krajów zachodnich uniknęli pułapki.

11.05.2015

Czyta się kilka minut

Nie wyobrażam sobie przywódców demokratycznego świata, przed którymi defilują żołnierze z jednostek, które brały udział w agresji na Ukrainę. A tego, że o ich udział zadba Władimir Putin, możemy być w zasadzie pewni” – ostrzegał na łamach „Tygodnika” Łukasz Kamiński (nr 9) w chwili, gdy Merkel i Hollande nie podjęli jeszcze w tej sprawie decyzji.

W minioną sobotę, 9 maja, w Moskwie było gorzej, niż przewidywał prezes IPN.
Nie tylko każdy rosyjski żołnierz maszerujący przez plac Czerwony (w tym z pułków uczestniczących w okupacji Krymu i Donbasu), nie tylko każdy weteran, ale też każdy gość zagraniczny na trybunie honorowej musiał nosić w klapie munduru czy marynarki tzw. wstążkę georgijewską. Kiedyś barwy te, czarno-pomarańczowe, zdobiły carski Order św. Jerzego, przyznawany za męstwo. Potem, w 1942 r., w ramach eksploatowania (części) tradycji rosyjskich i prawosławnych przez Stalina, barwy te (choć nie order) przywrócono, by wyróżniać nimi jednostki Armii Czerwonej. Wreszcie, 10 lat temu, na obchodach 60. rocznicy, kolory te symbolizowały pamięć o II wojnie światowej (wtedy nienazywanej na nowo w duchu neosowieckim, jak dziś, Wielką Ojczyźnianą, która zaczęła się w 1941 r.).

Ale to było kiedyś. Po tym, co stało się na Krymie i we wschodniej Ukrainie, wstążka georgijewska – noszona przez Rosjan jako znak rozpoznawczy na Krymie i w Donbasie (a także, bywa, przez Rosjan w krajach bałtyckich) – symbolizuje już coś więcej. To symbol poparcia dla polityki Putina, w tym dla jego staro-nowych interpretacji dziejów [patrz dodatek „Wojna i pamięć” w tym numerze „TP”]. Dla nas zaś – to symbol obecnego rosyjskiego neoimperializmu. Odmawiając udziału w paradzie Putina, zachodni politycy nie zgodzili się na legitymizowanie człowieka, który napadł na sąsiedni kraj. I uniknęli pułapki: gdyby odmówili przypięcia wstążki, wystawiliby się na zarzut, że np. gardzą wiekowymi weteranami, pamięcią o ofiarach itp., itd.

Dzień wcześniej, 8 maja, przywódcy krajów Europy Środkowej zapoczątkowali nowy zwyczaj. Koniec II wojny w Europie – dla krajów i narodów naszej części kontynentu mający wymiar odmienny nie tylko od interpretacji rosyjskiej, lecz też niemieckiej czy amerykańskiej – upamiętnili we własnym gronie w Gdańsku, gdzie wtedy się zaczęło. Miejmy nadzieję, że to początek dobrej tradycji. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2015