Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie wyobrażam sobie przywódców demokratycznego świata, przed którymi defilują żołnierze z jednostek, które brały udział w agresji na Ukrainę. A tego, że o ich udział zadba Władimir Putin, możemy być w zasadzie pewni” – ostrzegał na łamach „Tygodnika” Łukasz Kamiński (nr 9) w chwili, gdy Merkel i Hollande nie podjęli jeszcze w tej sprawie decyzji.
W minioną sobotę, 9 maja, w Moskwie było gorzej, niż przewidywał prezes IPN.
Nie tylko każdy rosyjski żołnierz maszerujący przez plac Czerwony (w tym z pułków uczestniczących w okupacji Krymu i Donbasu), nie tylko każdy weteran, ale też każdy gość zagraniczny na trybunie honorowej musiał nosić w klapie munduru czy marynarki tzw. wstążkę georgijewską. Kiedyś barwy te, czarno-pomarańczowe, zdobiły carski Order św. Jerzego, przyznawany za męstwo. Potem, w 1942 r., w ramach eksploatowania (części) tradycji rosyjskich i prawosławnych przez Stalina, barwy te (choć nie order) przywrócono, by wyróżniać nimi jednostki Armii Czerwonej. Wreszcie, 10 lat temu, na obchodach 60. rocznicy, kolory te symbolizowały pamięć o II wojnie światowej (wtedy nienazywanej na nowo w duchu neosowieckim, jak dziś, Wielką Ojczyźnianą, która zaczęła się w 1941 r.).
Ale to było kiedyś. Po tym, co stało się na Krymie i we wschodniej Ukrainie, wstążka georgijewska – noszona przez Rosjan jako znak rozpoznawczy na Krymie i w Donbasie (a także, bywa, przez Rosjan w krajach bałtyckich) – symbolizuje już coś więcej. To symbol poparcia dla polityki Putina, w tym dla jego staro-nowych interpretacji dziejów [patrz dodatek „Wojna i pamięć” w tym numerze „TP”]. Dla nas zaś – to symbol obecnego rosyjskiego neoimperializmu. Odmawiając udziału w paradzie Putina, zachodni politycy nie zgodzili się na legitymizowanie człowieka, który napadł na sąsiedni kraj. I uniknęli pułapki: gdyby odmówili przypięcia wstążki, wystawiliby się na zarzut, że np. gardzą wiekowymi weteranami, pamięcią o ofiarach itp., itd.
Dzień wcześniej, 8 maja, przywódcy krajów Europy Środkowej zapoczątkowali nowy zwyczaj. Koniec II wojny w Europie – dla krajów i narodów naszej części kontynentu mający wymiar odmienny nie tylko od interpretacji rosyjskiej, lecz też niemieckiej czy amerykańskiej – upamiętnili we własnym gronie w Gdańsku, gdzie wtedy się zaczęło. Miejmy nadzieję, że to początek dobrej tradycji. ©℗