Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Po pierwsze, mamy do czynienia z ponad 750-stronicowym dziełem; po drugie, podejrzliwość budzi zapowiadanie go jako „przełomowego”; po trzecie jego autor jest akademikiem.
W miarę wgłębiania się w tekst te obawy pierzchają. To literatura, a nie ćwiczenia z teorii literatury. Tytuł powieści Cabrégo nawiązuje choćby do św. Augustyna i Rousseau, ale nie chodzi o mocniejsze eksponowanie „ja”. Przeciwnie. Zdania w pierwszej osobie liczby pojedynczej płynnie przechodzą w pisane w osobie trzeciej. Przejście od upodmiotowienia do uprzedmiotowienia wzmacnia siłę refleksji, a ta koncentruje się na problemie zła w jego wymiarze psychicznym, społecznym i historycznym. Usprawiedliwia to na przykład przekształcanie się w jednej narracyjnej sekwencji Rudolfa Hössa w średniowiecznego inkwizytora. „Wyznaję” należy do dzieł, które powstały po Auschwitz i wciąż o niego pytają. Przebija to przez wątek sensacyjny powieści, jak i erotyczny. Ten drugi układa się w hymn na cześć miłości, nie traktując jej wcale jako przeciwwagi dla zła, ani jako środka zaradczego. W pesymistycznym obrazie świata, jaki zarysowuje Cabré, stanowi ona jasny, choć zawsze chybotliwy punkt. Jedynie i aż tyle.
JOANNA BATOR (ur. 1968) opublikowała ostatnio pracę „Japoński wachlarz. Powroty” oraz powieść „Ciemno, prawie noc”.