Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
"W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: »Obroń mnie przed moim przeciwnikiem!«. Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: »Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie«".
Dlaczego powinniśmy modlić się zawsze?
Natarczywa wdowa jest figurą/syntezą słabości: w świecie urządzonym i rządzonym przez mężczyzn nie ma nikogo, kto by mógł ją reprezentować (pochowała męża, najwyraźniej nie doczekała się też z nim żadnego syna). Szukając ratunku przed "przeciwnikiem", zdana jest na łaskę i niełaskę niegodziwego sędziego - tzn. człowieka, który ma "gdzieś" i Boga, i ludzi, i sprawiedliwość, którą traktuje zapewne jako jedyne źródło dochodu.
Powinniśmy "modlić się zawsze" nie tylko dlatego, że los owej wdowy jest właściwym losem chrześcijan (raz po raz doświadczamy naszej bezradności wobec bezczelności i mocy zła: w sobie, w świecie, także w Kościele), ale przede wszystkim dlatego, że taka sytuacja łatwo może się stać próbą naszej wiary. Stąd zamykając medytację nad ową przypowieścią, Chrystus stawia słuchaczom retoryczne pytanie: "Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?".
Co robić, by w sytuacji wdowy nie poddać się zwątpieniu? Nie ulec przekonaniu, że Bóg nie mógł chyba chcieć dla nas takiego życia... Nauka Chrystusa ("błogosławieni cisi, ubodzy, cierpiący dla sprawiedliwości") nie może być z powagą przyjmowana jako program szczęśliwego życia! Podpowiadane przez Jezusa środki nie mogą być i nie są skuteczne: odpowiedzią właściwą na ciosy nie może być wyłącznie "nadstawianie drugiego policzka"; konsekwentną odpowiedzią na kradzież sukni musi być więzienie, a nie oddanie płaszcza. Bóg, który się godzi na naszą bezsilność wobec zła, nie może nas kochać! W najlepszym wypadku może... nie istnieć.
Co zrobić, by nie stracić zaufania do Syna Człowieczego? I do głoszonego przezeń pomysłu na życie? On Sam mówi: "modlić się zawsze". Nieustanna modlitwa być może nie zmieni naszego świata; z całą pewnością jednak uchroni nas samych. Nie pozwoli nam zgorzknieć, stracić ducha, zwątpić w sens bycia dobrym.
Stąd właśnie w dziejach chrześcijaństwa bierze się tyle prób dosłownego wypełnienia owego nakazu: starożytni mnisi wybierający pracę fizyczną (jak wyplatanie koszy), a więc nieangażującą myślenia - po to, by także w trakcie jej wykonywania trwać na modlitwie; stąd we wschodniej tradycji chrześcijańskiej "Modlitwa Jezusowa" (coraz bardziej popularna także na Zachodzie); stąd kolejne kartki rękopisów Karola Wojtyły zaczynające się zawsze fragmentem modlitwy: "totus Tuus ego sum... / ...et omnia mea Tua sunt...".